Myśląc Ojczyzna


Pobierz

Pobierz

 

 Szczęść Boże!

Po opadnięciu pierwszych emocji po wyborach do Sejmu i Senatu, w osiem dni po nich, sytuacja co do możliwości sprawnego realizowania reform, zapowiadanych w programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, nie jest do końca jasna. Wprawdzie w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość ma bezwzględną większość pozwalającą na samodzielne uchwalenie ustaw, to sytuacja w Senacie jeszcze się nie wyjaśniła do końca. Prawu i Sprawiedliwości brakuje trzech głosów, by uzyskać tam większość potrzebną do zgodnej współpracy z izbą poselską i by w miarę sprawnie przyjmować ustawy reformujące Polskę. Rozmowy w sprawie uzyskania przez Prawo i Sprawiedliwość większości w Senacie trwają, chociaż przedstawiciele PO głośno zastraszają innych senatorów, którzy chcieliby ewentualnie zgodnie współpracować z PiS przy uchwalaniu prawa.

Pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu prezydent Andrzej Duda wyznaczył na 12 listopada. Do tego czasu sytuacja w Senacie, tj. czy PiS może czy nie może liczyć tam na potrzebną większość, musi się wyjaśnić. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość zdoła uzyskać większość, to Marszałkiem Senatu będzie senator z Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli nie – to marszałkiem będzie zapewne senator z Platformy Obywatelskiej, który wraz z opozycyjną większością będą z pewnością maksymalnie opóźniać i sabotować procedury uchwalania ustaw. Opozycja ma zamiar przekształcić Senat w miejsce, z którego będzie utrudniała realizację programu wyborczego zwycięzców wyborów. Władze Prawa i Sprawiedliwości szukając rozwiązania trudnej sytuacji braku większości w Senacie, przyglądają się teraz bliżej procesowi wyborczemu, a szczególnie poprawności liczenia głosów w niektórych komisjach. Okazuje się bowiem, że w kilku komisjach, w których wygrali przedstawiciele opozycji do Senatu, wygrali o tak zwany włos, na przykład o kilkaset głosów (np. 320 w jednej z komisji). Dziwnie wiele głosów akurat w tych komisjach uznano za nieważne. Wątpliwości były tak duże, że Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego kilka protestów z żądaniem ponownego przeliczenia głosów w tych komisjach oraz przebadanie kart wyborczych, na których zakreślono po dwie kandydatury. Pozwoli to sprawdzić czy wybory, a zwłaszcza liczenie głosów, odbyły się uczciwie i zgodnie z prawem.

Zanim Sąd Najwyższy rozpatrzy te protesty, parlament zbierze się jednak składzie określonym przez Państwową Komisję Wyborczą na drugi dzień po wyborach w jej oficjalnym komunikacie. Ten Sejm będzie bardzo trudny i niespójny, i niespokojny również, biorąc pod uwagę, że dostali się do niego również znani wulgarni skandaliści, jak na przykład niejaka pani Jachira, czy skrajnie antykatoliccy, lewaccy posłowie jak pani Scheuring-Wielgus czy Gasiuk-Pihowicz. Dostały się tam też znane lewackie feministki, jak pani Wanda Nowicka czy Barbara Nowacka. Na pewno spokojnie nie będzie, a wspomniane panie już zapowiedziały frontalną szarżę dla forsowania ustaw obyczajowych – o szerokim dopuszczeniu aborcji, o związkach partnerskich, o przywilejach dla homoseksualistów i lesbijek, o wprowadzeniu do szkół nauki i oswajania dzieci z wulgaryzmami i patologiami seksualnymi. Lewacka i feministyczna opozycja, w tym ich kobiety, są przy tym niezwykle agresywne i zachowują się przemocowo.

Kolejnymi najważniejszymi dla utrzymania polskich reform, a nawet dla utrzymania obecnie wybranego parlamentu, będą wybory prezydenckie w maju w 2020 roku, czyli już za 7 miesięcy. Urząd prezydenta w Polsce jest kluczowy. To od jego podpisu zależy, czy uchwalone przez Sejm i Senat ustawy wejdą w życie. Prezydent ma liczne bardzo ważne kompetencje, między innymi personalne. Na przykład w zakresie obrony narodowej, w sprawach międzynarodowych, czy wymiaru sprawiedliwości. To on na przykład wręcza nominacje sędziowskie kandydatom wskazanym przez Krajową Radę Sądownictwa, przyjmuje ślubowanie od wskazanych przez Sejm kandydatów na sędziów Trybunału Konstytucyjnego i inne. Prezent w niektórych sytuacjach może też rozwiązać Sejm i zarządzić nowe wybory. W sytuacji gdyby to obecny prezydent Andrzej Duda został ponownie wybrany na ten urząd, naprawa Polski oraz kontynuacja i utrzymanie wprowadzonych reform dalej mogłyby przebiegać bez zakłóceń. Gdyby jednak wybory prezydenckie w przyszłym roku wygrał przedstawiciel opozycji PO, PSL, lewicy – na przykład pan Tusk czy Trzaskowski, albo ktoś taki jak Jerzy Owsiak, to należałoby oczekiwać jak najgorszych skutków dla Polski i Polaków. Byłby to już koniec i cofnięcie nie tylko wszystkich reform, które Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło. Opozycja zapowiada antynarodowy kurs na tak zwaną europejską nowoczesność, czyli gender, przywileje dla seksualnych patologii, demoralizację dzieci w szkołach, poddanie Polski interesom zagranicznym, dechrystianizację i odarcie Polski z jej ponad tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej.

Stałe groźby o terrorze i więzieniach, które opozycja zapowiada, na przykład ustami lidera opozycji pana Schetyny wobec Polaków po ewentualnym obaleniu rządu PiS i rozwiązaniu obecnego parlamentu, w razie gdyby w wyborach prezydenckich w maju 2020 roku wygrał kontrkandydat obecny, czyli przedstawiciel opozycji, zostałyby spełnione. Także wybory prezydenckie, które odbędą się w maju przyszłego roku, albo przypieczętują społeczną zgodę na dalsze prospołeczne i pronarodowe reformy, albo będą niezrozumiałą wolą polskich wyborców odejścia i zakończenia reform oraz powrotu do tego, jak było – to znaczy do złodziejstwa, mafii, przywilejów dla wąskiej grup celebrytów, pogardy dla polskości i Polaków. Osobiście nie wyobrażam sobie jednak, by Polacy byli samobójcami i woleli powrót do statusu wykpiwanego europejskiego „murzyna”. Tak więc już dziś uczulam Państwa i mobilizuję do udziału w wyborach prezydenckich w maju przyszłego roku i poparcia dla obecnego prezydenta Andrzeja Dudy. Poparcie dla niego będzie poparciem dla zachowania reform, które przyniosły czteroletnie rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Szczęść Boże!

drukuj