Języki Ojca Rektora

Moje spotkanie z Ojcem Mieczysławem Albertem Krąpcem miało miejsce w czasie tak odległym, że mogłoby się wydawać, iż była to inna epoka. Spotkanie było niezwykłe, wryło się więc w pamięć z wyrazistością wszystkich szczegółów. Zamiast zwykłej formuły powitalnej usłyszałyśmy sentencję łacińską. Następnie Ojciec Rektor z cudowną lekkością przerzucił się na francuski. Potem z wdziękiem balansował przy kilku anegdotach w języku angielskim, powiedział coś po niemiecku, by zakończyć efektowną frazą w języku starożytnych Greków.

Rok 1980, czas „pierwszej Solidarności” – i propozycja z redakcji tygodnika studenckiego „itd.”, gdzie wówczas pracowałam, by pojechać do Lublina, spotkać się z rektorem KUL i przeprowadzić z nim wywiad o tym, jak KUL wywalczył swoją autonomię w najgorszych czasach komunistycznych. „Kto chciałby się tego podjąć?” – zapytał redaktor naczelny. Zapadła długa cisza. Przełamując strach i skrępowanie (co, ja, zupełnie nieopierzona dziennikarka, jedna z najmłodszych, mam jak gdyby nigdy nic rozmawiać z rektorem KUL?), zgłosiłam się na ochotnika. Potem dołączyła inna koleżanka. Zrobimy to razem. Ojciec Profesor wyszedł nam na spotkanie w jednym z długich, prześwietlonych korytarzy KUL – sportowy krok, mnóstwo energii w ruchach, wyciągnięta dłoń, zawadiacka fryzura, figlarne oczy i uśmiech, który wydawał się odrobinę przekorny. Zamiast zwykłej formuły powitalnej usłyszałyśmy sentencję łacińską. Łaciny, owszem, liznęłam jako niedawna absolwentka studiów biologicznych, ale żeby w tym języku konwersować? Następnie Ojciec Rektor z cudowną lekkością przerzucił się na francuski. Potem z wdziękiem balansował przy kilku anegdotach w języku angielskim, powiedział coś po niemiecku, by zakończyć efektowną frazą w języku starożytnych Greków. Przytomność umysłu zachowała jedynie koleżanka, która okazała się poliglotką. Ja pamiętam tylko oszołomienie i rosnącą w gardle kulę. Potem rozmawialiśmy po polsku. Polszczyzna, której używał, była prosta i dosadna. Żadne tam bawienie się w okrągłości, dwuznaczności i rozszczepianie włosa na czworo. Zaiste, nie był to „intelektualista” zaprzęgnięty do morderczej walki ze słowem, by nadać mu pożądaną (ideologiczną) treść. Powiedział m.in., że komunizm, PRL, to czas próby i że „tylko g… płynie z prądem „(tak też zatytułowałyśmy wywiad). Pozostało wrażenie spotkania z kimś z innego świata. Jakże różnego od „świata”, do którego wracałyśmy – warszawskich zakurzonych ulic, MDM, odrapanych tramwajów, szarych bloków, odpychających urzędów.
Sporo czasu musiało upłynąć, by rekonstruując tamto spotkanie, wydobyć z niego wszystkie ukryte sensy. Zrozumieć, że języki, którymi przywitał nas Ojciec Profesor Krąpiec z radością szczęśliwego dziecka – bo było i pozostało w nim zawsze coś z niewinnego dziecięcego zdziwienia pięknością świata – były jego hołdem, złożonym w obecności dwóch młodych dziennikarek, kulturze, która tworzy tę prawdziwą rzeczywistość – nie urojoną rzeczywistość komunistycznej utopii. Dziedzina języka to dziedzina korzeni Europy, Europy chrześcijańskiej. Swobodne poruszanie się po tym przebogatym obszarze daje wolność myślenia i tworzenia. To m.in. języki, w tym perfekcyjna znajomość języków starożytnych, dawały – jak sądzę – Ojcu Profesorowi poczucie – i pewność – że pomimo kordonów systemu, fizycznego ograniczenia poruszania się i kontaktów, represji i złośliwości ze strony komunistycznych władz, pozostaje on człowiekiem wolnym, mieszkańcem świata kultury, która stworzyła nas jako chrześcijan, Polaków i Europejczyków. I gdy tę kulturę kultywujemy, znamy ją i miłujemy, obdarzani jesteśmy bez ograniczeń jej dobrami. Chroniący się w obszar prawdziwych znaczeń, niezafałszowanych pojęć, rozumiejący związki między nimi, praprzyczyny i zależności, umysł człowieka pozostaje nieskrępowany i człowiek zdolny jest wówczas do prawdziwego rozwoju. To wszystko wyłożył Ojciec Profesor w ów wiosenny dzień, przed prawie trzydziestu laty, niekonwencjonalnym przywitaniem, po swojemu, elegancko, nie wprost, jakby dawał sygnał spragnionym wędrowcom: tu się zatrzymajcie, tu jest źródło. Tutaj trzeba kopać.
Inne spotkanie, niejako kontynuacja tego pierwszego, odbyło się parę lat temu, na jednym z sympozjów poświęconych oświacie, zorganizowanym przez Instytut Edukacji Narodowej. Ojciec Profesor, przypominając swoją dawną szkołę, tę na dalekich Kresach Rzeczypospolitej, wplótł w wykład inauguracyjny obszerny fragment greki. Jak on to mówił, jak smakował ten język, najwyraźniej niezwykle mu drogi i bliski od dzieciństwa, bo dawna szkoła, dbająca o klasyczne wychowanie i wykształcenie, już dzieciom podsuwała to, co najlepsze! Z pewnością niewielu słuchaczy rozumiało treść, ale wszyscy słuchali w największym skupieniu, urzeczeni niezwykłą melodią tego języka. I ujęci żarliwością, z jaką Ojciec Profesor pieści każde słowo. Tak, bo słowo jest wielką rzeczą i o słowo – czyste, niepodrobione – trzeba dbać dziś szczególnie, z miłością i odwagą.
W postawie Ojca Mieczysława Alberta Krąpca wobec języka – tych najzdrowszych i najgłębszych korzeni naszej cywilizacji – dostrzegam cudowną troskliwość doświadczonego ogrodnika, który przechadzając się po wielkim ogrodzie słów i znaczeń, które stwarzają nasz świat myśli i form, kulturę i sztukę, naszą Polskę i naszą łacińską Europę, dogląda wszystkiego z czułością i wytrwałością zarazem. Tu wyrwie jakiś chwast, tu podleje, podwiąże gałązkę, ucieszy się rozkwitającym pąkiem, odetchnie subtelnym zapachem. Jakże potrzeba takich ogrodników. I jeszcze jedna myśl. Ten piękny człowiek i polski uczony pozostanie zawsze dla mnie przedstawicielem kultury polskich Kresów – krainy ludzi niezwykle dobitnie i głęboko rozumiejących znaczenie kultury. Broniących jej przez wieki, rozsiewających ją na obszarach jałowych, które pod ich ręką zapełniały się najwspanialszymi świątyniami, bibliotekami, parkami, niezliczonymi prywatnymi kolekcjami dzieł sztuki, muzeami, niezrównaną architekturą dworów i rezydencji. Piękno kultywowano tam z dojrzałością i odpowiedzialnością wobec Boga i historii. Towarzyszyło rozwojowi myśli i było świadectwem, kim jesteśmy i skąd przybywamy.

Ewa Polak-Pałkiewicz 

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl