Audiencja generalna Ojca Świętego Franciszka 10.05.2023

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Kontynuując nasz cykl ukazujący pewne wzorcowe przykłady gorliwości apostolskiej spotykamy się dzisiaj z postacią św. Franciszka Ksawerego, który słusznie uważany jest za największego misjonarza czasów nowożytnych i jest patronem misji katolickich.

Franciszek urodził się w zubożałej rodzinie szlacheckiej w Nawarze, w północnej Hiszpanii, w 1506 roku. Udał się na studia na Uniwersytecie Paryskim, pragnąc zdobyć dobrze płatne stanowisko kościelne, które mogłoby zapewnić mu przyszłość. Jest sympatycznym i błyskotliwym młodzieńcem, wyróżniającym się w sporcie i nauce. W swoim kolegium poznaje starszego i nieco szczególnego towarzysza: Ignacego z Loyoli. Zostają wielkimi przyjaciółmi, a Ignacy pomaga Franciszkowi przeżyć nowe i głębokie doświadczenie duchowe, prawdziwe nawrócenie, by uwolnić się od wszelkich ambicji i poświęcić się bez reszty służbie Bogu, miłując i naśladując Jezusa Chrystusa. Po zakończeniu studiów, wraz z kilkoma innymi przyjaciółmi udają się do Rzymu i oddają do dyspozycji papieża w sprawie najpilniejszych potrzeb Kościoła w świecie. Na początku było ich około dziesięciu i postanowili nazwać się „Towarzystwem Jezusowym”.

Znajdujemy się w okresie, gdy horyzonty poszerzają się z chrześcijańskiej Europy w kierunku nieznanych wówczas krańców świata. Nowych kontynentów, odkrywaniu ludów, które jeszcze nie słyszały o Ewangelii Jezusa Chrystusa. Król Portugalii prosi papieża o wysłanie kilku jezuitów do Indii Wschodnich. Jest wśród niech Franciszek Ksawery. W ten sposób wyrusza pierwszy z licznej grupy zapalonych misjonarzy, gotowych znosić ogromne trudy i niebezpieczeństwa, docierać do krain i spotykać się z ludami o zupełnie nieznanej kulturze i języku,  misjonarzy pobudzonych jedynie bardzo silnym pragnieniem, aby głosić Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię, a tym samym „zbawić”, przywieść bardzo wiele osób do Boga i do ich prawdziwego dobra.

Ksawery został mianowany nuncjuszem apostolskim, czyli przedstawicielem papieża Pawła III wobec władców tak zwanych Indii. W ciągu nieco ponad jedenastu lat dokonał niezwykłego dzieła. Rejsy morskie były w tamtych czasach bardzo trudne i niebezpieczne. Wielu umierało w drodze z powodu rozbicia się okrętów lub chorób. Ksawery spędził na statkach ponad trzy i pół roku, czyli jedną trzecią całego czasu trwania swojej misji.

Dotarłszy do Goa w Indiach, stolicy Portugalskiego Wschodu, Ksawery zakłada tam swoją bazę i na tym poprzestaje. Wyrusza, by ewangelizować ubogich rybaków z południowego wybrzeża Indii, uczy dzieci katechizmu i modlitwy, chrzci i leczy chorych. Potem, podczas nocnej modlitwy przy grobie apostoła św. Bartłomieja, czuje, że musi podążać poza Indie. Pozostawia rozpoczęte już dzieło w dobrych rękach i odważnie wyrusza na Moluki, najdalsze wyspy archipelagu indonezyjskiego, gdzie w ciągu dwóch lat pracy zakłada kilka wspólnot chrześcijańskich. Ułożył katechizm w wersety w miejscowym języku i nauczył go śpiewać. Jego uczucia poznajemy z listów jakie pozostawił. Pisze: „Niebezpieczeństwa i cierpienia, przyjęte dobrowolnie i wyłącznie z miłości i służby Bogu, Panu naszemu, są skarbami pełnymi wielkich pociech duchowy. Tutaj w ciągu kilku lat można by stracić oczy od nazbyt wielu łez radości!” (20 stycznia 1548).

Pewnego dnia spotkał w Indiach Japończyka, który opowiedział mu o swoim dalekim kraju, gdzie jeszcze nie dotarł żaden misjonarz europejski. Ksawery postanowił wyjechać jak najszybciej i dotarł tam po pełnej przygód podróży na dżonce Chińczyka. Trzy lata w Japonii były bardzo trudne, ze względu na klimat, przeciwieństwa i nieznajomość języka, ale nawet tutaj zasiane ziarna przyniosą wielkie owoce.

W Japonii Ksawery zrozumiał, że decydującym krajem dla misji w Azji był inny: Chiny. Ze swoją kulturą, historią, wielkością, sprawowały de facto dominację nad tą częścią świata. Powrócił więc do Goa i wkrótce potem wyruszył ponownie w podróż, mając nadzieję, że będzie mógł wkroczyć do Chin, pomimo iż były one zamknięte dla cudzoziemców. Jego plan się jednak nie powiódł: zmarł na małej wyspie Sancian, na próżno czekając, by mógł zejść na ląd w pobliżu Kantonu. 3 grudnia 1552 roku, w całkowitym opuszczeniu, stoi przy nim tylko Chińczyk, który czuwa nad nim. Tak kończy się ziemska wędrówka Franciszka Ksawerego. Miał czterdzieści sześć lat, ale jego włosy były już siwe, siły się wyczerpały, oddane bez reszty na służbę Ewangelii.

Jego niezwykle intensywna działalność była zawsze połączona z modlitwą, ze zjednoczeniem z Bogiem, mistycznym i kontemplacyjnym. Gdziekolwiek się znajdował, otaczał wielką troską chorych, ubogich i dzieci. Umiłowanie Chrystusa było siłą, która prowadziła go do najdalszych granic, z ciągłym trudem i niebezpieczeństwem, przezwyciężając niepowodzenia, rozczarowania i zniechęcenie, rzeczywiście, dając mu pociechę i radość w naśladowaniu i służeniu Jezusowi aż do końca.

Tłumaczenie: Radio Maryja

drukuj