A wy za kogo Mnie uważacie? Ewangelia na niedzielę
A wy za kogo Mnie uważacie? To fundamentalne pytanie Jezus zadaje Apostołom pod Cezareą Filipową. Stanowiła ona symbol ludzkich pragnień i poszukiwań dotyczących spełnienia życia. Po raz pierwszy zapowiada tu swoją mękę. W ten sposób pokazuje, że droga, na którą wchodzą Jego uczniowie, mierzy wyżej niż tylko sukces tego świata. Jezus zmierza do królestwa swego Ojca i chce, by znaleźli się tam Jego uczniowie. A zatem odkrywa, w jaki sposób się tam dostać. Droga prowadzi przez Krzyż, który jest częścią Bożego planu: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć (…), być zabitym, a potem zmartwychwstanie”.
Ewangelia (Łk 9, 18-24)
Wyznanie wiary w Chrystusa i zapowiedź męki
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?»
Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał».
Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?»
Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».
Wtedy surowo im przykazał i napominał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa».
Cezarea Filipowa to miasto zbudowane u stóp góry Hermon, w miejscu, gdzie trzy strumienie łączą się w jeden nurt i dają początek rzece Jordan. Owe miejsce zachwycało bujną roślinnością. Pewnie dlatego w pobliżu jednej z tamtejszych grot Ptolemeusze nakazali zbudować świątynię dedykowaną bożkowi Panowi – opiekunowi lasów i pól, pasterzy i trzód. Z czasem przypisano mu dodatkowe funkcje: lekarza, wieszczka i dawcy płodności.
Pan nie był jedynym bożkiem czczonym w Cezarei Filipowej. Jedną z okolicznych grot, przy której wypływała woda, dedykowano greckiej nimfie Echo. Ponadto Herod Wielki wybudował tam świątynię poświęconą Augustowi – władcy rzymskiemu. Cezarea Filipowa stanowiła zatem symbol ludzkich pragnień i poszukiwań dotyczących spełnienia życia. Dla jednych była to władza, dla innych – religia niosąca obietnice zdrowia, sił witalnych lub przepowiedni pomyślnej przyszłości.
Wydaje się, że nieprzypadkowo Jezus zabiera Apostołów pod Cezareę Filipową. Wie, że Jego uczniowie stanęli wobec wielkiej próby. Kusi ich życie ziemskiej sławy i sukcesu. Dopiero co wrócili z wyprawy, na którą Jezus ich wysłał, aby „głosili Królestwo Boże i uzdrawiali chorych” (Łk 9,2). Donieśli Jezusowi o sukcesie głoszenia Ewangelii – o tym, że chorzy odzyskiwali zdrowie, a złe duchy im się poddawały (por. Łk 9,11). Następnie byli świadkami cudownego rozmnożenia chleba i nakarmienia pięciu tysięcy ludzi (por. Łk 9,12-17). Wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a to, czego doświadczali, potwierdzało, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem, który przyniesie Izraelowi królestwo dostatku i pokoju.
Jezus także i nas zabiera pod Cezareę Filipową. My również nie jesteśmy wolni od pokusy ziemskiej chwały i sukcesu. Zabiegamy o to, aby spełniały się nasze pragnienia i marzenia. Miłe są nam słowa podziwu od innych. Jesteśmy szczęśliwi, kiedy inni liczą się z naszym zdaniem. Wszystko prowadzi do zadowolenia z życia, a Jezus staje się bliższy człowiekowi, bo wydaje się, że jest On gwarantem życiowego sukcesu i błogosławi naszym poczynaniom.
Jednak nie takiego życia chce dla swojego Syna i Jego uczniów Pan Bóg. Jezus, zadając Apostołom pytanie, za kogo Go uważają, tak naprawdę zdradza przez to, za kogo On nas uważa – czyli kim dla Niego jesteśmy: kimś, za kogo warto oddać życie. Wydaje się, że ten krótki dialog Jezusa ze swoimi uczniami był potrzebny, by przygotować ich do przyjęcia wielkiej prawdy o sensie przyjścia Syna Bożego na ziemię. Właśnie pod Cezareą Filipową Jezus po raz pierwszy zapowiada swoją mękę. W ten sposób pokazuje, że droga Jezusa, na którą wchodzą Jego uczniowie, mierzy wyżej niż tylko sukces tego świata. Jezus zmierza do królestwa swego Ojca i chce, by znaleźli się tam Jego uczniowie. A zatem odkrywa, w jaki sposób się tam dostać. Droga prowadzi przez Krzyż, który jest częścią Bożego planu: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć (…), być zabitym, a potem zmartwychwstanie” (Łk 9,22).
W filmie pt. „Powołany – film na czasy ostateczne” można zobaczyć świadectwo, jakie daje Pani Joanna Nowacka. Związała się ona z Krzysztofem, dla którego zostawiła swojego męża Grzegorza. Wzięli ślub cywilny. Byli szczęśliwi. Kochali się. Na świat przyszło dwoje dzieci. Mieli piękny dom, dobrze płatną pracę. Czego można chcieć więcej od życia? Jednak ich szczęście zburzyła choroba Krzysztofa. Diagnoza postawiona przez lekarzy brzmiała: rak mózgu – glejak IV stopnia. Krzysztofowi pozostało od 4 do 6 tygodni życia. Podczas jednej z wizyt w szpitalu Pani Joanna zauważyła, że na stoliku obok łóżka Krzysztofa leży obrazek Pana Jezusa Miłosiernego. Krzysztof zwrócił się do niej ze słowami: „Wszystko będzie dobrze, Pan Jezus nam pomoże”. Prosił ją, aby od tej pory żyli w czystości. Joanna uznała, że zwariował. Po powrocie ze szpitala do domu Krzysztof codziennie modlił się na różańcu, czytał Pismo Święte, zaczął chodzić do kościoła. Jednak jego stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień i w końcu odszedł. W czasie pogrzebu, stojąc nad trumną Krzysztofa, Joanna usłyszała słowa: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym. Żyj w pokoju”. Ogarnęła ją wtedy wielka miłość. Zaczęła rozumieć, że Bóg istnieje. Uwierzyła, że jest życie, że jest coś więcej niż ta doczesność, w której żyła. Po śmierci Krzysztofa zaczęła porządkować swoje życie. Dążyła do pojednania. Prosiła o wybaczenie tych, których skrzywdziła, i sama przebaczała. Zaczęła budować swoje życie na nowym fundamencie – na Chrystusie i Jego miłości. Mówiła, że po ludzku cierpienie, choroba i śmierć Krzysztofa są nie do przyjęcia. Ale było to błogosławieństwo dla niej. Krzysztof złożył ofiarę ze swego życia i dziś bardziej rozumie słowa Jezusa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).
Krzyż to droga do odkrycia pełni życia. To droga, po której kroczymy razem z Jezusem – a właściwie za Nim – jako Jego uczniowie. Kto tej drogi nie podejmuje z obawy o swoje życie, według Jezusa – straci je. Kto zaś chce tracić swoje życie z Jezusem, ofiarować je Ojcu i bliźnim – ocali je. To paradoks Krzyża, który prowadzi do spełnionego życia na ziemi z przedłużeniem na wieczność.
A wy za kogo Mnie uważacie? Jezus stawia dzisiaj to pytanie każdemu z nas. Nie można go zignorować, ponieważ od tego, jak na nie odpowiemy – słowami i życiem – zależy nasze zbawienie. Papież Benedykt XVI, zwracając się do młodych na zakończenie Światowych Dni Młodzieży w 2011 r., podsuwa nam taką odpowiedź: „Powiedzcie Mu: Jezu, wiem, że Ty jesteś Synem Boga, że oddałeś swoje życie za mnie. Chcę Cię wiernie naśladować, a Twoje słowo będzie mnie prowadziło. Ty mnie znasz i kochasz. Ufam Ci i składam w Twoje ręce całe moje życie. Chcę, żebyś był siłą, która mnie wspiera, radością, która nigdy mnie nie opuszcza”. Amen.
o. Witold Radowski CSsR