Szykany od swoich

Z posłem Arturem Górskim (PiS) z sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą rozmawia Jacek Dytkowski

Nie ma Pan wrażenia, że Polacy ze Wschodu zostali trochę zmarginalizowani w trakcie zjazdu?
– Uważam, że było to spotkanie ważne ze względu na potrzebę integracji środowiska polonijnego i poznania wzajemnych problemów Polonii i Polaków ze Wschodu, ale bez większego znaczenia dla likwidacji tych problemów. Niewątpliwie na zjeździe skorzystał propagandowo Bronisław Komorowski, ale przez inne czynniki oficjalne spotkanie zostało zbagatelizowane. Zamiast Ewy Kopacz, marszałek Sejmu, obrady otworzył wicemarszałek Cezary Grabarczyk. Choć Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, powinien wziąć udział w obradach, rząd reprezentował wiceminister edukacji narodowej Mirosław Sielatycki, a przewidziane w programie wystąpienie ks. bp. Wiesława Lechowicza, delegata Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej, odczytał z kartki zastępujący go ks. prałat Stanisław Budyń, sekretarz Komisji Episkopatu Polski do spraw Duszpasterstwa Emigracji. Wiem, że źle to zostało odebrane przez uczestników zjazdu. Już w pierwszym dniu obrad było widać, że organizatorzy marginalizują przedstawicieli Polaków ze Wschodu. Wszystkie referaty merytoryczne zostały wygłoszone przez przedstawicieli organizacji polonijnych z krajów zachodnich: Wielkiej Brytanii, USA, Kanady czy Australii. Na przedstawiciela Polaków z Kresów zabrakło miejsca. To wpisuje się w zmianę priorytetów polityki tego rządu, który stara się opanować Polonię zachodnią i nią politycznie sterować, a Polaków ze Wschodu postanowił zostawić z ich problemami. Dlatego znamienny był głos prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej Teresy Berezowski, która kilkakrotnie w swoim wystąpieniu apelowała do MSZ, aby po partnersku traktowało organizacje polonijne.

Już w pierwszym dniu obrad okazało się, że są całkiem inne punkty widzenia i inne oczekiwania Polaków ze Wschodu i typowej, zachodniej Polonii.
– To są dwa różne światy. Na szczęście wielu Polaków z tej starszej Polonii ma swoje korzenie na Kresach, co pomogło w wykonaniu kilku gestów wobec Kresowian. Przyjęto choćby uchwałę, w której zobowiązano władze państwowe do upamiętniania zbrodni na Polakach, dokonanej na Wołyniu przez bandy OUN-UPA i domagano się nazwania tej zbrodni ludobójstwem. Niestety, w komisji ds. obrony dobrego imienia Polski i Polaków upadła uchwała, która wzywała MSZ do zdecydowanego reagowania na każdy przypadek deprecjonowania w światowych mediach autorytetu śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oba projekty uchwał złożyli przedstawiciele Polonii z Kanady, którzy na całym zjeździe byli bardzo aktywni.

Duże zamieszanie wywołał apel nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Czytał go Pan?
– Oczywiście. Nie było żadnej merytorycznej odpowiedzi na ten list ze strony rządu, dla którego nie ma problemów i wszystko jest idealne. PO twierdzi, że jest nawet więcej pieniędzy w tym roku na Polonię niż w latach ubiegłych. To ja się pytam, gdzie one są, skoro wielu podmiotom odebrano wsparcie i już im powiedziano, że go nie dostaną, bo pieniędzy już nie ma. Natomiast znamy reakcję Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” na treść tego listu. Jeden z prominentnych działaczy Wspólnoty miał powiedzieć do przedstawiciela Związku Polaków na Białorusi, że – cytuję – „sytuacja nie jest aż tak straszna, ale teraz może być jeszcze gorzej”. Groźby? Próba postawienia do pionu? A może to wszystko zwiastuje zmianę polityki rządu wobec ZPB i przygotowanie do uznania za partnera reżimowego związku, który sztucznie podtrzymują białoruskie władze. Wiemy, że mniej więcej od dwóch miesięcy w pewnych ważnych kwestiach niezależny związek Polaków na Białorusi nie może już liczyć na wsparcie ze strony służb konsularnych. Oni naprawdę są pozostawieni sami sobie, gdy powinni być pod szczególną opieką państwa polskiego.

Longin Komołowski zaprzecza, jakoby miał wyeliminować Mirosława Jaśkiewicza z delegacji składającej kwiaty pod tablicą Macieja Płażyńskiego.
– To miała być kara za uchwalenie tego listu i rozpowszechnienie go wśród delegatów. Ponieważ jego obszerne fragmenty, te najbardziej krytyczne wobec polityki rządu, cytował z mównicy poseł Adam Lipiński, przewodniczący Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Zapewne to wicemarszałek Cezary Grabarczyk, kierujący obradami, podjął decyzję o niewyczytaniu nazwiska Jaśkiewicza, gdy ogłaszał skład delegacji do wieńca. A o tym, że Jaśkiewicz był początkowo planowany do tej delegacji, świadczy fakt, że przed obradami w imieniu organizatorów poinformował go o tym Krzysztof Łachmański, sekretarz Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Taką mam informację od delegacji Polaków z Białorusi, którzy przecież tego nie wymyślili. Ale oni się tym nie przejmują. Jak mi powiedział jeden z członków delegacji – są przyzwyczajeni do szykan.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl