Lekcje etyki w szkole?

Jeszcze niedawno "postępowa" część ludzkości walczyła "tylko" o obalenie
krzyża, monarchii absolutnej, o likwidację ucisku proletariuszy i "wyzwolenie"
kobiet pozbawionych dostępu do aborcji. Dzisiaj walczy ona o lekcje etyki dla
dzieci. Czyżby świadczyło to o postępie moralnym w dziejach? Czyżby poprzez te
lekcje chciano trafnie zidentyfikować i odciąć się od niedawnego gilotynowania
koronowanych głów, masakrowania "wrogów klasowych", aborcyjnej rzezi
niewiniątek? W "GW" czytamy, że to "brak etyki w szkole powoduje, że jesteśmy
etycznymi ignorantami, co ma niewątpliwie negatywny wpływ na jakość naszego
życia publicznego i obywatelskiego". Czyżby wymienione powyżej niedawne i
aktualne zbrodnie ludzkości spowodowane zostały brakiem etycznej edukacji w
szkołach? Czy pragnieniem przezwyciężenia tych zbrodni napędzany jest dzisiaj
pierwszy szereg spragnionych lekcji etyki w szkołach?

A może raczej to zbyt gorące pragnienie lekcji etyki służyć ma usprawiedliwieniu
dokonanych dotychczas zbrodni? Jeśli następne pokolenie dostatecznie wcześnie
zostanie przekonane, że aborcja, eutanazja i sodomia są dobre, to z pewnością
lżej poczują się już wkrótce schodzący ze światowej sceny, ale teraz głośno
pokrzykujący na niej o swoich haniebnych apetytach. Ponieważ nie jest łatwo
całkowicie załgać samego siebie – animal rationale – biorący udział w tych
występach mogą mieć wrażenie, że jednak nie wszystko jest w porządku. Może
sądzą, że to w dzieciństwie ich babcia, ciocia i ksiądz uprawiali jakąś
religijną propagandę, i stąd to (jeszcze) przeżywane zażenowanie i wstyd z
samego siebie? Czy tak dumają rozgorączkowani aktywiści na rzecz zorganizowania
galopem lekcji etyki w szkołach?
Takie podejrzenia rodzi fakt, że na czele aktualnie prowadzonej akcji utorowania
etyce – łokciami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – drogi do polskiej
szkoły mamy niektórych zawodowych etyków uniwersyteckich z byłych Wydziałów
Filozofii i Socjologii Marksistowskiej, a najpierw prof. Magdalenę Środę,
"filozofkę i etyczkę", jak czytamy w "GW", która chętnie udostępnia pani
profesor swoje łamy. W samym błądzeniu człowieka nie ma jeszcze nic
nieludzkiego, ale zapierać się tego błądzenia, nie dystansować się wobec niego,
a nawet świadomie w nim trwać – staje się czymś nieludzkim. Przecież jak dotąd
niektóre osoby spragnione w młodości etyki marksistowskiej w ramach "Wydziałów
filozofii" – funkcjonujących jednak wyraźnie nie na użytek poznania prawdy, ale
na użytek "rozbudzania świadomości ucisku klasowego" – nie tylko nie
zdystansowały się od tego koszmaru swojej młodości, ale zdają się go
kontynuować, promując w szeroko dostępnych dla siebie mediach akceptujące
postawy wobec aborcji, eutanazji i homoseksualizmu. Pewnie zatem ogromne
zainteresowanie tego środowiska "lekcjami etyki" służy tylko poszerzeniu
przestrzeni dla tej właśnie aktywności. Już Lenin przecież zauważył nadrzędne
znaczenie szkoły w "walce klasowej". Nie tylko dlatego, że przez ławę szkolną
przejść muszą wszyscy, ale także z tego powodu, że młody umysł najbardziej
podatny jest na manipulację.

Zdziwiłby się wobec tego aktualnego zapału do prowadzenia lekcji etyki
Arystoteles, jeden z twórców etyki klasycznej. Jego zdaniem, wprawdzie studia
nad etyką mogą ogromnie pomóc człowiekowi w realizowaniu moralnego dobra, ale
jednak trzeba się do nich przygotować. Arystoteles uważał, że etyka nie przyda
się ludziom zbyt młodym, ponieważ kierują się oni jeszcze nade wszystko
emocjami. Jeśli zawsze należy mieć o to pretensje do człowieka już dorosłego –
który powinien kierować się własnym rozumem, a nie uczuciami – to nie ma nic
złego w takiej postawie u osoby jeszcze młodej, której władze duchowe, rozum i
wola jeszcze dojrzewają, a zatem nie mogą w pełni funkcjonować z powodu
krzepnięcia kondycji psychofizycznej i zdobywania pewnego minimum ogólnoludzkich
doświadczeń. Trzeba w tym wieku przede wszystkim odpowiednio porządkować emocje,
aby popychały we właściwych kierunkach – czyli do prawdziwego dobra – za pomocą
odpowiedniej życiowej dyscypliny, dbałości o sprawne ciało, a nie o teorię
dotyczącą istoty dobra moralnego.

Trzeba zatem – zdaniem Arystotelesa – organizować dzieciom sprzyjające
wychowaniu środowisko społeczno-kulturowe, czyli m.in. zakrywać przed nimi to,
co niegodne wolnego człowieka, w tym wulgarną mowę, obsceniczne widowiska. Tutaj
postmarksistowscy etycy mieliby w Polsce wielkie pole do popisu, ale, niestety,
nie słychać ich głosu. Raczej w pierwszym rzędzie paradują z sodomitami,
wzruszają się "nieludzkością" zakazów aborcji. Wydaje się zatem, że nie o etykę
dla dzieci i młodzieży temu środowisku chodzi, ale o kolejną manipulację
dorastającym pokoleniem.
Niewątpliwe jednak, że to najpierw nauczycielom jak najpilniej dzisiaj potrzeba
kursów etyki, o czym jednak w następnym felietonie.

Marek Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl