Hipotermia w Zana Khan

Polskie wojsko na misji w Afganistanie poniosło kolejną stratę. Wczoraj w
szpitalu w Ghazni zmarł prawdopodobnie na sepsę sierżant Zbigniew Biskup,
starszy technik śmigłowca w Samodzielnej Grupie Powietrzno-Szturmowej. Szpital
powinien zostać objęty kwarantanną, ale jest to niemożliwe z powodu braku
specjalistycznego sprzętu.

– To nieprawda, że wracamy zawsze inną trasą i jest zmieniane ustawienie w
kolumnie. To kłamstwo. Mitem jest także to, że w środę zaraz po wybuchu miny
uruchomione zostały siły szybkiego reagowania – relacjonuje w rozmowie z "Naszym
Dziennikiem" polski żołnierz z bazy w Ghazni. Jak twierdzi, pojazdy kołowe zaraz
po zajściu – w którym w wyniku ataku talibów zginęło pięciu polskich żołnierzy –
co prawda pojechały na miejsce tragedii, bo od ich bazy to zaledwie 8
kilometrów, i zabezpieczały teren. Problem w tym, że nie poderwały się polskie
śmigłowce. – Nieprawdą jest, że śmigłowce polskie się poderwały. Ruszyły tylko
amerykańskie – twierdzi nasz rozmówca. Brak odpowiedniego wsparcia z powietrza
to poważny problem polskich żołnierzy w Afganistanie. Polski kontyngent nie jest
w stanie regularnie patrolować terenu ze względu na brak wystarczającego
wsparcia z powietrza, dlatego talibom łatwiej zainstalować ładunki wybuchowe.

Regularnie psują się też transportery opancerzone typu Rosomak, brakuje do nich
części zamiennych albo wozy jeżdżą na patrole w połowie niesprawne. – Serwis
techniczny jest kiepski i w zasadzie tak się dzieje od początku misji. Już
wtedy, kiedy przejęliśmy amerykańskie hummery, które miały nas wspierać, okazało
się, że to wraki. Sam brałem udział w takim patrolu, podczas którego nie
działała prawie połowa systemów w pojeździe. To pokazuje, że pomimo tych
tragicznych doświadczeń, które następują, nie wyciągamy żadnych wniosków – mówi
gen. dyw. dr Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. Psujące się
pojazdy, które nasi żołnierze wykorzystują do patroli, to, niestety, nie jedyny
problem.
Żołnierze, z którymi wczoraj rozmawiał "Nasz Dziennik", twierdzą, że szefostwo
posiadało informacje o możliwym ataku na polską bazę. Ale je zbagatelizowało i
dowódca X Zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego gen. bryg. Piotr Błazeusz
wysłał jednak w konwoju osoby, które były w Afganistanie zaledwie od dwóch
miesięcy. – Dowódca nie ma wśród żołnierzy autorytetu, jest małostkowy, nie
szanuje żołnierzy. Najważniejsze jest to, co wprowadziła X Zmiana, czyli
pilnowanie stołówki, żeby ktoś za dużo jedzenia nie wyniósł. Nam nie wypłacono
jeszcze dodatków za październik. W tej sprawie mieliśmy spotkanie z generałem.
Powiedział: Mogę wam całkowicie zabrać dodatki – mówi nasz informator z Ghazni.
Jako rażący przykład braku troski dowództwa o własnych ludzi nasz rozmówca
podaje sprawę ewakuacji 80 polskich żołnierzy z gór w okolicach Zana Khan. To
przyczółek w górach, położony 3,5-4 tys. m n.p.m., do którego co jakiś czas
wysyłani są Polacy, by patrolować okolicę. Warunki, w jakich tam przebywają, są
tragiczne. Z powodu zimna większość czasu muszą spędzać w rosomakach. W nocy z
wtorku na środę, kilka godzin przed zamachem na polski konwój, żołnierzy
ewakuowali Amerykanie, bo polskie helikoptery nie doleciały. Czekając na
śmigłowce, palili własne ubrania, by móc się ogrzać. Do bazy wrócili z objawami
ostrej hipotermii i odmrożonymi kończynami. Gdyby nie amerykańskie helikoptery,
mogliby umrzeć w wyniku wychłodzenia organizmu. – Inne smaczki z życia w Ghazni
są takie, że ta zmiana ma najwięcej postępowań dyscyplinarnych. Głównie za to,
że byli niedostatecznie dobrze ogoleni lub mieli nogawki wypuszczone z butów –
mówi służący w Afganistanie żołnierz.
– To, co ten żołnierz mówi, jest przerażające. Wszystko przez to, że nie są
przestrzegane podstawowe standardy działania. Patrole są przewidywalne dla
terrorystów i na poziomie strategicznym, nie ma żadnego pomysłu, kompleksowej
strategii oprócz tego, żeby się wycofać i udawać, że wszystko jest OK – ocenia
gen. Polko. Były dowódca GROM zwraca uwagę na fakt braku planowania
operacyjnego, działamy w strukturach NATO i nie tylko Polacy odpowiadają za
własną prowincję. To wszystko przekłada się na niskie morale. – Skoro morale
zespołu jest niskie, to znaczy, że zespół jest kiepsko dowodzony i kiepsko
realizuje tę misję. Trzeba tu zadać też pytanie: jak może być wysokie morale,
skoro ta misja tak naprawdę nie wiadomo, w którą stronę prowadzi, nie wiadomo,
co jest jej celem, co kolejna zmiana ma osiągnąć – podkreśla gen. Polko. –
Zapytałbym dowódcę, jaki stan zastał, w jakim stanie przekazał prowincję, co
zostało zrealizowane i jaki jest rzeczywiście cel misji. Bo tak naprawdę – w
mojej ocenie – jesteśmy wyłącznie karmieni propagandą, która mówi, że już
niedługo ta misja będzie tylko szkoleniową, że niedługo stamtąd się wycofamy, a
rzeczywistość pokazuje, że wcale nie jest tak dobrze – dodaje. System, w którym
dowództwo misji nie prowadzi działań wyprzedzających, ograniczając się wyłącznie
do działań reaktywnych, prowadzi do stanu zagrożenia, bo terroryści czują się
bezkarnie. – Mnie naprawdę irytuje i razi to, że my jesteśmy tylko i wyłącznie
reaktywni jako NATO, jako struktura. Wszyscy zasłaniają się ograniczeniami
narodowymi. Wpisując się w taki system, doprowadzamy do stanu zagrożenia, bo
terroryści czują się bezkarnie. Podchodzą pod bazę, nauczyli się wykorzystywać
nasze słabości, które wiążą się z unikaniem działań aktywnych, i to ich
rozzuchwala. Tymczasem dowódcy boją się podejmowania działań aktywnych, co
stawia w trudnej sytuacji naszych żołnierzy. Tylko mając inicjatywę i dyktując
warunki, działamy bezpieczniej – mówi Polko. – Rzeczywistość niestety jest taka,
że wysyłamy żołnierzy na półroczne zmiany, przez pierwsze dwa miesiące dowódca
się aklimatyzuje, przez drugie dwa coś tam robi, tak naprawdę w sposób bardzo
przewidywalny, i kolejne dwa patrzy, żeby stamtąd wyjechać. Ponieważ nikt nie
postawił mu zasadniczego celu, to – podejrzewam – sam go sobie stawia: wyjechać
bez strat. Tylko że myślenie o tym, żeby wyjechać bez strat, tak naprawdę
doprowadza do tego, że te straty są – puentuje nasz rozmówca.
– Proszę nie oceniać działań patrolu (składu, szyku) i jego drogi powrotnej po
przejechaniu około 300 metrów, gdyż w takiej odległości od wyjazdu z mauzoleum
dokonano ataku na polskich żołnierzy. Trasa liczyła ok. 10 kilometrów. W środę w
ramach sił szybkiego reagowania pojawiły się śmigłowce amerykańskie. Nie
zaprzeczam, że w jakimś przekazie medialnym mogła pojawić się informacja, że
były to polskie śmigłowce. Proszę pamiętać, że informacja na temat wydarzenia
była przekazywana w wyjątkowo krótkim czasie od wydarzenia. Nie wiem, jakie to
ma obecnie znaczenie, jakiej narodowości była obsada śmigłowców – tłumaczy ppłk
Mirosław Ochyra, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Pytany o
ewakuację z gór, Ochyra mówi, że dowództwo nie informuje o trwających
operacjach, również tych w Zana Khan. – W tej okolicy nie było aż 80 polskich
żołnierzy, lecz znacznie mniej. Do szpitala w Ghazni z objawami wyziębienia
przyjęto trzech żołnierzy – wyjaśnia. Rzecznik zapewnia, że statystyki Dowództwa
Operacyjnego nie potwierdzają, iż na obecnej zmianie w Afganistanie jest
najwięcej postępowań dyscyplinarnych w jej historii. – Sprawdziłem również w
kadrach. Nie ma żołnierza, który pełniłby piąty rok swoją misję w Afganistanie,
a zatem mógłby mieć dokładne porównanie postępowań dyscyplinarnych. Pojawiła się
również informacja o niewypłacaniu dodatków. Jeśli żołnierz, który o tym mówi,
ma podstawy do sądzenia, że jest łamane prawo w tym zakresie, to proszę o
natychmiastową informację. Sprawdzi to prokuratura wojskowa – deklaruje
podpułkownik Ochyra.

Piotr Czartoryski-Sziler
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl