Unia chce zmniejszyć produkcję

Projekt reformy sektora owoców i warzyw w Unii Europejskiej ma liczne mankamenty z punktu widzenia polskich rolników

24 stycznia tego roku Komisja Europejska przedstawiła projekt reformy sektora owoców i warzyw w ramach reformy Wspólnej Polityki Rolnej. Projekt ten, ku mojemu zaskoczeniu, nie wzbudził w Polsce szczególnego zainteresowania, mimo że jeżeli Parlament Europejski pozytywnie go zaopiniuje, a Rada Unii Europejskiej zatwierdzi, wejdzie on w życie już 1 stycznia 2008 roku. Zdziwienie moje jest tym większe, że produkcją warzyw i owoców w Polsce zajmuje się kilkaset tysięcy gospodarstw, a projekt reformy jest co najmniej kontrowersyjny i proponuje wiele rozwiązań, które idą pod prąd sugestiom zawartym w rezolucjach Parlamentu Europejskiego dotyczących sektora owoców i warzyw z 11 maja 2005 roku i 12 października 2006 roku.

Ze względu na znaczenie tego sektora w polskim rolnictwie i dość rewolucyjne propozycje jego reformy zaproponowane przez Komisję chciałbym przedstawić je na tyle wcześnie, aby stworzyć możliwość stosownego na nie zareagowania oraz aby umożliwić producentom warzyw i owoców przygotowanie się do rozwiązań proponowanych w ramach tej reformy.



Diagnoza sektora

Z 10 mln gospodarstw rolnych w 25 krajach Unii Europejskiej 1,4 mln produkuje warzywa i owoce. Wprawdzie uprawy warzyw i owoców zajmują zaledwie 3 proc. całości wszystkich upraw rolniczych w Unii, ale stanowią aż 17 proc. wartości jej produkcji rolnej. Podobne proporcje pomiędzy obszarem upraw owoców i warzyw a wartością ich produkcji dotyczą także Polski.

W ostatnich latach na funkcjonowanie omawianego sektora ogromny wpływ mają dwie tendencje. Po pierwsze, trwa nacisk bardzo skoncentrowanych sieci handlu detalicznego i dyskontowego, które wymagają od producentów dużych, jednorodnych partii poszczególnych produktów, dyktując jednocześnie określony poziom cen.

Po drugie, rynek Unii Europejskiej jest coraz bardziej otwarty dla warzyw i owoców pochodzących z krajów trzecich, które oferują swoje produkty po niskich, często dumpingowych cenach (co wynika z nieuwzględniania przez producentów w tych krajach wszystkich kosztów środowiskowych oraz społecznych), i przez to gwałtownie powiększają swój udział na rynku. Przykładem niech będzie bardzo szybki w ostatnich latach przyrost importu na rynek UE truskawek mrożonych z Chin, który wywołał gwałtowne pogorszenie opłacalności produkcji tych owoców, a tym samym znaczące jej zmniejszenie zarówno w Polsce, która jest ich głównym producentem, jak i w innych krajach unijnych.

Ponadto, ze względu na nietrwałość produktów oraz zależność produkcji od warunków pogodowych, sektor ten jest regularnie narażony na kryzysy. Dla odmiany wielką nadzieją dla omawianego sektora jest fakt, że dzienne spożycie owoców na jednego mieszkańca w UE jest ciągle niskie, szczególnie u dzieci i młodzieży, i w związku z zalecanym dziennym spożyciem 400 gramów owoców na mieszkańca wzrost konsumpcji, a zatem i produkcji, jest ciągle możliwy.

W związku z wagą sektora owoców i warzyw dla unijnego rolnictwa (15 proc. gospodarstw zajmuje się produkcją owoców i warzyw) w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) jest do niego kierowana istotna pomoc z budżetu UE. W 2005 roku było to ponad 3 proc. środków na WPR, a więc blisko 1,5 mld euro. Pomoc ta do tej pory kierowana była do tego sektora za pomocą dwóch instrumentów:

– wsparcia dla organizacji producentów (około 700 mln euro rocznie);

– wsparcia dla przetwórstwa warzyw i owoców (około 800 mln euro rocznie).

Chociażby z tego wynika, jak ważne dla tego sektora jest istnienie i sprawne funkcjonowanie organizacji producentów (tzw. grup producenckich). Potwierdzają to także statystyki. W roku 2005 ponad 40 proc. produkcji owoców i warzyw w UE wprowadziły na rynek organizacje producentów. Z kolei pomoc dla przetwórców (głównie pomidorów i owoców cytrusowych), jak łatwo można się domyślić, trafia głównie do starych krajów członkowskich. W Polsce pomoc ta dotyczy jedynie przetwórstwa pomidorów i wynosi około 16 mln euro rocznie.


Założenia i cele reformy


Proponowana reforma nie ma na celu zmniejszenia rozmiarów wsparcia dla sektora owoców i warzyw. Pomoc dla tego sektora miałaby być od następnego roku kierowana dwoma kanałami:

– poprzez organizacje producentów i ich zrzeszenia (które mają także zarządzać kryzysami na rynku owoców i warzyw);

– poprzez odpowiednie podniesienie wielkości jednolitej płatności obszarowej (czyli dopłaty do hektarów, na których są produkowane warzywa i owoce).

Zdaniem autorów reformy, spowoduje ona: lepsze zorientowanie na rynek i większą konkurencyjność sektora, zmniejszenie wahań w dochodach rolników, wzmocnienie możliwości producentów w zarządzaniu kryzysami, zmniejszenie negatywnego wpływu upraw warzyw i owoców na środowisko naturalne, zwiększenie spożycia owoców i warzyw, zapewnienie spójności z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO) i z polityką rozwoju i sąsiedztwa.

Mimo wymienionych powyżej pozytywów, moim zdaniem, reforma ta niesie jednak wiele zagrożeń, zarówno dla producentów owoców i warzyw w starych krajach członkowskich, jak i przede wszystkim producentów z nowych krajów Unii.


Zagrożenia wynikające z reformy


Wyraźnie widać, że proponowana reforma, znosząc część wsparcia związanego z ilością produkcji i kierując ją do jednolitej płatności obszarowej, ma jednak na celu ograniczenie produkcji warzyw i owoców (choć bardzo elegancko nazywa wprowadzane zmiany promowaniem produkcji bardziej zrównoważonej i zorientowanej na rynek). Niestety, zamysł ten pozostaje w zgodzie z coraz natarczywiej rozpowszechnianymi w Europie poglądami, że jeśli chodzi o żywność, to wszystkiego mamy za dużo: mleka, mięsa, zboża, cukru, a teraz owoców i warzyw. W produkcji tego wszystkiego rolnicy mają się ograniczać. Oczekuje się od nich, aby produkowali mniej, a najlepiej wcale.

Drugi poważny mankament, szczególnie dla producentów owoców i warzyw w Polsce, to kierowanie znaczącej ilości środków finansowych do tego sektora (około 700 mln euro rocznie) poprzez grupy producenckie i ich stowarzyszenia. W Polsce grup producenckich jest niewiele i pomimo zmiany stosownej ustawy już w tej kadencji Sejmu nic nie wskazuje na to, aby w najbliższej przyszłości grup producenckich znacząco przybyło. Niestety, polski parlament nie wprowadził, jak to sugerowało środowisko producentów rolnych, a także wielu ekspertów, zwolnienia grup producenckich z podatku dochodowego (19 proc.) i z podatku od nieruchomości, co powoduje, że produkty sprzedawane przez te grupy są mało konkurencyjne w stosunku do tych sprzedawanych przez producentów niezorganizowanych, a głównie pośredników. Powodem niewprowadzenia powyższych zmian był brak zgody Ministerstwa Finansów. Sugerowano również, że takie rozwiązanie będzie niezgodne z prawem Unii Europejskiej, która zabrania udzielania krajowej pomocy publicznej bez jej wcześniejszej zgody. Tyle tylko że akurat w tej sprawie Komisja Europejska, będąc świadoma słabego zorganizowania w grupy producentów rolnych w nowych krajach członkowskich, zaleca wprowadzenie dodatkowego wsparcia krajowego dla tych grup, choćby w tzw. okresie przejściowym. Wspomniane wyżej zwolnienia podatkowe mogłyby właśnie być taką dodatkową formą wsparcia krajowego.

Pomimo przyzwolenia na dodatkową pomoc wsparcie dla grup pochodzących z nowych krajów członkowskich w projekcie Komisji jest tylko symbolicznie wyższe niż wsparcie przysługujące grupom w pozostałych państwach Unii. Nie zastosowano rozwiązania, które zasugerował w swoich dwóch rezolucjach Parlament Europejski, aby na utworzenie i administrację wstępnie uznanych grup producentów przyznać zwiększoną pomoc wysokości 10 proc., 10 proc., 8 proc., 6 proc., 4 proc. w pierwszych 5 latach działania, zamiast obecnie stosowanych 5 proc., 5 proc., 4 proc., 3 proc., 2 proc. przy zastosowaniu dotychczasowych pułapów pomocy w wysokości 100 tys. euro, 100 tys. euro, 80 tys. euro, 60 tys. euro, 40 tys. euro.

Także pomoc na finansowanie programów operacyjnych przygotowanych przez grupy producenckie w nowych krajach członkowskich może wynieść jedynie 60 proc. faktycznie poniesionych wydatków, podczas gdy w starych krajach programy te mają być finansowane do wysokości 50 proc., nie więcej jednak niż 4,1 proc. wartości sprzedaży dokonanej przez grupę. Tylko w przypadku tzw. interwencji kryzysowych, tj. np. konieczności wycofania z rynku owoców i warzyw nieprzekraczającej jednak 5 proc. sprzedaży każdej grupy, można się starać o 100-procentowe finansowanie przez Unię, jednak jedynie pod warunkiem, że wycofywane z rynku produkty trafią do organizacji charytatywnych lub też do szkół, szpitali czy domów opieki społecznej.


Mniej dla przetwórców i na eksport


Jeszcze poważniejszym mankamentem reformy rynku owoców i warzyw jest likwidacja dopłat do przetwórstwa i dopłat eksportowych i skierowanie tych środków do powiększenia kwoty jednolitych płatności obszarowych (około 800 mln euro rocznie). Jak to zostało wcześniej wspomniane, w zakresie dopłat do przetwórstwa Polska korzysta w zasadzie tylko z dopłat do przetwórstwa pomidorów. Jako kraj nowo przyjęty Polska korzysta też tylko w niewielkim zakresie z dopłat eksportowych. Niestety, istnieje poważna obawa, że kwota 800 mln euro rocznie, która obecnie w dużej mierze kierowana jest do producentów i przetwórców w starych krajach członkowskich zostanie przeniesiona do jednolitych płatności według dotychczas obowiązujących proporcji, a więc znaczna jej część powiększy dopłaty obszarowe dla rolników tylko w krajach starej Piętnastki, podczas gdy opłaty obszarowe w nowych krajach członkowskich powiększą się tylko symbolicznie. W tej sprawie zadałem pytanie Komisji Europejskiej tuż po opublikowaniu projektu reformy, a odpowiedź powinienem otrzymać w marcu. Gdyby potwierdziły się moje obawy, na taki podział olbrzymich środków finansowych Polska, a także inne nowo przyjęte kraje nie powinny się zgodzić.

I wreszcie na koniec najpoważniejszy mankament proponowanej reformy. Proponowane rozporządzenie całkowicie pomija kwestię ochrony unijnego rynku przed zalewem warzyw i owoców z krajów trzecich. Jak zwróciłem uwagę na początku, presja eksportowa na rynek unijny z krajów trzecich powoduje często nieopłacalność produkcji warzyw i owoców w Unii. Dzieje się tak szczególnie wtedy, kiedy eksport z tych państw jest dokonywany po cenach dumpingowych, a więc nie uwzględniając pełnych kosztów wytworzenia. Brak uregulowania tej kwestii w rozporządzeniu Komisji wystawia sektor owoców i warzyw na nieuczciwą konkurencję z produktami z krajów trzecich, która niczym nieograniczona może podważyć opłacalność produkcji w całym sektorze. Brak w rozporządzeniu regulacji w tym zakresie, a zwłaszcza nieuwzględnienie instrumentów, które są zgodne z zasadami WTO, takich jak ceny wejścia, kontyngenty wwozowe, cła antydumpingowe itp., może zagrozić opłacalności produkcji warzyw i owoców w całej UE.

I znowu odwołam się tu do eksportu po cenach dumpingowych mrożonych truskawek z Chin. Eksport ten kompletnie zdezorganizował rynek truskawek UE i doprowadził do tak znaczącego obniżenia cen na truskawki w Polsce, że przez kilka ostatnich lat ich uprawa stała się nieopłacalna. Trzeba było ponad dwóch lat starań, także w Parlamencie Europejskim, żeby Komisja wprowadziła 34-procentowe cła antydumpingowe na truskawki mrożone z Chin, co poprawiłoby sytuację na tym rynku, gdyby cła te obowiązywały przez kilka lat. Niestety, pod naciskiem lobby producentów Komisja chce się z tego instrumentu wycofać, choć nie ustały przyczyny, dla których cła antydumpingowe zostały wprowadzone.

To tylko niektóre poważne zastrzeżenia co do proponowanej reformy. Jest jeszcze czas, aby zarówno producenci owoców i warzyw i ich organizacje, jak i polski rząd nie tylko zareagowali na propozycje Komisji i zaproponowali istotne dla nich poprawki, ale także na to, aby polscy producenci przygotowali się do reformy. Żeby znowu nie było za późno.

Zbigniew Kuźmiuk

Zbigniew Kuźmiuk – doktor ekonomii, absolwent Wydziału Ekonomicznego Politechniki Świętokrzyskiej (wydział w Radomiu), studia doktoranckie odbył na SGH w Warszawie. Pracownik naukowy Politechniki Radomskiej. W latach 1994-1996 wojewoda radomski, w 1997 r. był prezesem Rządowego Centrum Studiów Strategicznych. W latach 1998-2001 marszałek województwa mazowieckiego. Od 2001 do 2004 r. poseł na Sejm z ramienia PSL, w 2004 r. został wybrany do Parlamentu Europejskiego. Usunięty z PSL, współzałożyciel PSL „Piast”.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl