Pamiętajmy o „Ince”

Piotr Szubarczyk, Biuro Edukacji Publicznej Oddziału Gdańskiego IPN

W niedzielę mija 65. rocznica śmierci siedemnastoletniej sanitariuszki Armii
Krajowej Danuty Siedzikówny "Inki" (ur. 3 IX 1928 r., zm. 28 VIII 1946 r.).
Umierała w gdańskim więzieniu na sześć dni przed 18. urodzinami, skazana na
śmierć z wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku. Pluton egzekucyjny,
złożony z młodych żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wystrzelił sto
nabojów z odległości trzech kroków. Żaden nawet nie drasnął dziewczyny.
Kabewiacy rozumieli, że to zwykły mord sądowy i zemsta Urzędu Bezpieczeństwa.
"Inkę" zabił obecny na egzekucji funkcjonariusz UB strzałem w głowę z
najbliższej odległości. Danka – "Inka" wstąpiła do Armii Krajowej jako
szesnastolatka, w roku 1943. Jej rodzice już w tym czasie nie żyli. Matka za
pracę w siatce terenowej AK została zamordowana przez Niemców w podbiałostockim
lesie i pogrzebana w nieznanym miejscu. Ojciec, żołnierz gen. Władysława
Andersa, przedtem więzień w sowieckiej kopalni, umarł na szlaku i został
pochowany na polskim cmentarzu w Teheranie. Danka miała świadomość tego, że
Polska sowiecka, instalowana od roku 1944, nie jest tą Polską, o której
opowiadali jej rodzice i z której byli dumni. Przystąpiła jako sanitariuszka do
oddziału partyzantki antykomunistycznej, do szwadronu 5. Wileńskiej Brygady
Armii Krajowej mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", dowodzonego przez
Zdzisława Badochę "Żelaznego" (poległego w czerwcu 1946 r. w starciu z UB),
potem przez Olgierda Christę "Leszka". Wykazała się wyjątkową odpornością na
trudy partyzanckiego życia i ofiarnością jako sanitariuszka. Gdy trzeba było,
opatrywała także rannego w potyczce ze szwadronem milicjanta. Została skazana
przez sowiecką propagandę w Polsce na wieczne zapomnienie, ale po roku 1990
przywrócono pamięć o niej. Gdański Sąd Okręgowy unieważnił wyrok sprzed lat,
dowodząc, że "Inka" została zamordowana za walkę o niepodległy byt Polski, a nie
z powodu rzekomych przestępstw. Duża jest zasługa prezydenta i radnych miasta
Sopotu w ratowaniu pamięci o "Ince". Radni nadali skwerowi przy ul. Armii
Krajowej w Sopocie (znamienne: dawniej Armii Czerwonej) imię sanitariuszki
"Inki". Wystawili też jej kamienny obelisk niedaleko pięknego pomnika AK.
Prezydent Sopotu pomógł znacząco producentom spektaklu TVP "Inka 1946", dzięki
któremu postać sanitariuszki stała się znana w całej Polsce. Jutro, 28 sierpnia,
przy kamieniu "Inki" zapłoną znicze. Nazajutrz, w poniedziałek, 29 sierpnia, o
godz. 13.00 pod obeliskiem odbędzie się uroczysty apel, współorganizowany przez
władze miasta Sopotu i Biuro Edukacji Publicznej Oddziału Gdańskiego IPN.
Prosimy wszystkich, którym bliska jest pamięć o "żołnierzach wyklętych" i o
dzielnej sanitariuszce, by uczestniczyli w tym apelu, zapalili swoje światło
pamięci. Uratowaliśmy pamięć o "Ince", niech ta pamięć zostanie przeniesiona w
następne pokolenia!

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl