Gdzie się podziali krytycy Biniendy?

Z możliwości bezpośredniej konfrontacji z tezami prof. Wiesława
Biniendy nie skorzystał żaden z wielokrotnie i uporczywie podważających je
publicznie parlamentarzystów koalicji rządowej czy "ekspertów" epatujących
swoimi mądrościami widzów TVN24

Symulację dotyczącą przebiegu ostatniej fazy lotu rządowego Tu-154M
zaprezentował wczoraj na posiedzeniu parlamentarnego zespołu smoleńskiego prof.
Wiesław Binienda z Uniwersytetu w Akron.

Sejmowa sala pękała w szwach, przyszli posłowie opozycji: PiS i Solidarnej
Polski, były rodziny ofiar (Ewa Kochanowska, Małgorzata Wassermann, Dariusz
Fedorowicz, Andrzej Melak). Zabrakło parlamentarzystów koalicji rządowej i
lewicy. – Nie należę do zespołu, poza tym mam posiedzenia komisji – tłumaczy się
Eugeniusz Kłopotek (PSL). – Ale nawet gdyby Sejmu nie było, to też bym nie był,
bo pracuję zawodowo – dodaje, tłumacząc przy tym, że nic o posiedzeniu zespołu
nie wiedział. Szkoda, bo informacja o tym znajdowała się na stronie internetowej
Sejmu. Dostępnej dla wszystkich, więc i dla parlamentarzystów. – Myśli pani, że
ja przeglądam strony internetowe? – odburkuje Kłopotek, który jeszcze niedawno
zapewniał, że będzie popierał każdą propozycję zmierzającą do wyjaśnienia
przyczyn katastrofy smoleńskiej. – Nie jestem członkiem tego zespołu – mówi z
kolei Marek Wójcik (PO), wiceszef sejmowej Komisji Administracji i Spraw
Wewnętrznych, dopytywany o powód absencji. Zdziwiony takimi tłumaczeniami jest
Stanisław Piotrowicz, członek prezydium zespołu smoleńskiego. – Informacja o
posiedzeniu zespołu była dostępna. Posiedzenie nie jest zamknięte, każdy może
wziąć w nim udział, wystarczy chcieć – zaznacza. – Zawsze jesteśmy dumni z
Polaków, którzy za granicą potrafią być ambasadorami Polski, którzy są
ekspertami i od których możemy czerpać pewną wiedzę – mówiła Dorota
Arciszewska-Mielewczyk (PiS), która na posiedzenie zespołu przyszła.

Milczenie ekspertów Millera
Profesor Binienda po raz kolejny wskazał, dlaczego teoria o utracie jednej
trzeciej panelu skrzydła po zderzeniu z brzozą jest niespójna, nieprawdopodobna
czy wręcz nierealna. Z analizy raportu MAK i komisji Jerzego Millera wynika, że
po tym zdarzeniu maszyna gwałtownie wznosi się do góry. Żeby nabrać wysokości,
musiałaby w tym momencie osiągnąć duże przyspieszenie pionowe: 10 g lub 8 g. –
Takiego manewru nie jest w stanie wykonać żaden samolot tego typu – tłumaczył
prof. Binienda, który kilka dni wcześniej swoją symulację numeryczną prezentował
wykładowcom z Politechniki Warszawskiej. Jej wyniki w kwietniu przedstawiał też
na specjalistycznej sesji w Pasadenie (USA). – Na tej konferencji było ponad 200
ekspertów. Zaprosiłem na nią również ekspertów komisji Millera oraz ekspertów
MAK, by przedstawili swoje wyniki badań. I byśmy mogli się podzielić swoimi
konkluzjami. Niestety, nikt ani nie przyjechał, ani nic nie przysłał. Po tej
prezentacji nie było ani jednego komentarza, który wskazywałby na jakieś błędy
tego modelu – wskazywał wczoraj prof. Binienda. Zaznaczył, że jego wyliczeniom
przeciwstawia się jedynie opinie i przypuszczenia. – Nikt nie wystąpił z krytyką
merytoryczną moich analiz – zauważył profesor.

Ani szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, ani
dwóch innych członków komisji Millera: Wiesław Jedynak i Stanisław Żurkowski,
nie odbierali wczoraj telefonów. Trzeci potencjalny rozmówca Bogdan Fydrych
odmówił z kolei komentarza. – Nie udzielam żadnych odpowiedzi. Dla mnie jest to
sprawa zamknięta – powiedział proszony o ustosunkowanie się do tez Biniendy. –
Dziwię się takiej postawie. Gdyby ktoś podważał publicznie dorobek mojej pracy,
to na pewno zająłbym stanowisko. Nie zrobiłbym tego, gdybym nie miał kontrtezy.
Jeżeli liczą na to, że ich milczenie zdeprecjonuje wysiłek pana profesora, to
się mylą – ocenia mec. Piotr Pszczółkowski. Sam Binienda przyznał wczoraj, że
niedawno próbowała się z nim skontaktować pewna grupa Rosjan, chodziło rzekomo o
pomoc w skonstruowaniu silnika odrzutowego. – Kiedy zacząłem sprawdzać tę firmę,
okazało się, że nie ma nic wspólnego z silnikami odrzutowymi – mówił. Odnosząc
się do pytań posłów dotyczących wyboru drogi prawnej, czyli aneksu 13 do
konwencji chicagowskiej, Binienda odpowiedział, że nie może brać poważnie pod
uwagę postępowania, w którym złamano praktycznie wszystkie punkty załącznika.
Chodzi m.in. o archiwizację dokumentacji wraku, konwencja wymaga sfotografowania
każdego elementu wraku i ciał ofiar. Poza tym nakazuje zebranie wszystkich
elementów maszyny w zadaszonym hangarze. Powinna też zostać dokonana fizyczna
rekonstrukcja wraku samolotu. – Tego, co zostało zrobione, nie można nazywać
śledztwem. Dlatego wzywamy do powstania prawdziwej komisji międzynarodowej,
która takie śledztwo przeprowadzi – zastrzegł profesor. Czy badanie wraku
tupolewa może jeszcze coś wnieść do śledztwa? Na to pytanie prof. Binienda
odpowiedział twierdząco. Tak, można dokonać analiz pod kątem środków
chemicznych. Można też badać historię odkształceń i zniszczeń. Dokonanie tych
analiz byłoby możliwe nawet w sytuacji, gdyby strona rosyjska nie zwróciła nam
wszystkich szczątków Tu-154M. Binienda zasugerował, że przetrzymywanie wraku na
płycie lotniska Siewiernyj jest działaniem celowym. – MAK jest akredytowaną
instytucją w ICAO, która wie, jak przeprowadzać śledztwa prawidłowo. Jednak w
tym wypadku MAK naruszał punkty jeden po drugim – wskazał. W ocenie Biniendy,
gdyby polski rząd wykazał taką wolę i zainteresowanie, obiektywne badanie
mogłyby podjąć amerykańska NTSB lub gremia europejskie, w tym m.in. Europejska
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Anna Ambroziak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl