Dowodów na kłótnię nie ma

Oczekuję od prokuratury bardzo zdecydowanej reakcji na te doniesienia.
Wypowiedź, którą sformułował płk Zbigniew Rzepa, pozwala na różnego rodzaju
dywagacje. Tymczasem materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę jednoznacznie
im zaprzecza.

Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem Ewy Błasik, żony dowódcy Sił
Powietrznych RP gen. Andrzeja Błasika, który zginął w katastrofie pod
Smoleńskiem, rozmawia Paulina Jarosińska

Mecenas Andrzej Werniewicz wyartykułował tezę, jakoby na płycie lotniska
doszło do kłótni między gen. Andrzejem Błasikiem a dowódcą załogi.

– Tego typu kaczki dziennikarskie i informacje o rzekomej kłótni gen. Andrzeja
Błasika i mjr. Arkadiusza Protasiuka oczywiście pojawiały się już wcześniej,
natomiast nie było na nie żadnego potwierdzenia w materiale dowodowym. Jeżeli
chodzi o to konkretne nagranie z kamery przemysłowej, to ja słyszałem o nim z
mediów, jednak nie miałem do niego dostępu, a prokuratura pytana o ten film,
odpowiadała, że na chwilę obecną nie jest możliwe zapoznanie się z nim.
Rozumiem, że jest on przekazany komisji badania wypadków lotniczych. Z tego, co
wiadomo, jest to nagranie z kamery przemysłowej z odległości 100-150 metrów,
bardzo niewyraźne, a co najważniejsze – pozbawione zapisu dźwiękowego. Wysuwanie
na jego podstawie wniosków, że doszło na płycie lotniska do rzekomej kłótni,
jest zupełnie nieuprawnione, zwłaszcza w świetle dostępnego obecnie materiału
dowodowego, który całkowicie przeczy tej tezie. Rzekomą kłótnię wyklucza również
znany wszystkim zapis rozmów z kokpitu utrwalony przez czarną skrzynkę samolotu
Tu-154M. Kłótnia taka musiałaby się przenieść na atmosferę panującą w samolocie,
a jak wszyscy wiemy – nie ma w tym zapisie śladów jakiejś gorącej, nerwowej
atmosfery przed wylotem. Dostępny materiał dowodowy w pełni koresponduje z
informacjami, które w ostatnich dniach uzyskałem od osób znajdujących się na
płycie lotniska tuż przed wylotem samolotu. Podczas rozmowy z prokuratorem
zadeklarowałem również, że w przypadku takiej konieczności zgłoszę odpowiednie
wnioski dowodowe o przesłuchanie świadków na okoliczność atmosfery panującej
przed wylotem samolotu do Smoleńska. Na chwilę obecną prokuratura nie widzi
takiej potrzeby. Wobec tego chciałbym poznać ten materiał, na podstawie którego
pojawiają się tezy, że doszło na płycie lotniska do kłótni.

Pewność, z jaką mec. Werniewicz wyraził tę tezę, sugeruje, jakby widział to
nagranie…

– Ja tego nagrania nie widziałem, nie wiem, czy i gdzie pan mecenas miał zatem
dostęp do niego. Jak już powiedziałem, występowałem do prokuratury z pytaniem o
wgląd do tego materiału i otrzymałem odpowiedź odmowną. Nie wyobrażam sobie
sytuacji, w której jeden z pełnomocników ma szerszy dostęp do jakichś materiałów
śledztwa, szczególnie w tak drażliwej kwestii. Niezależnie od wszystkiego ja nie
odważyłbym się na podstawie nagrania słabej jakości, pozbawionego ścieżki
dźwiękowej formułować wniosków odnośnie do treści prowadzonych rozmów, w
szczególności znając pozostały materiał dowodowy, który zgromadzono w sprawie.

Mamy więc do czynienia z próbą medialnego utrwalania fałszywej tezy o
nerwowej atmosferze wśród załogi, którą wygenerował dowódca Sił Powietrznych?

– Rzeczywiście, tak można to postrzegać. Takie insynuacje czy sugestie pojawiały
się już wcześniej i do tej pory nikt nie traktował ich poważnie.

Czy te informacje mogą mieć jakiekolwiek znaczenie procesowe, a jeśli tak, to
jakie?

– Nie mają one żadnego znaczenia. Nawet jeśli doszłoby do jakiejś wymiany zdań,
to wobec materiału dowodowego, którym dysponuje prokuratura, nie miałaby ona
kompletnie żadnego znaczenia dla przebiegu lotu i samej katastrofy, a co za tym
idzie, dla całego śledztwa. Poza tym ta informacja brzmi mało wiarygodnie. Tak
na zdrowy rozum trudno wyobrazić sobie kłótnię między generałem a oficerem
niższym stopniem. Mówiąc wprost: to nie ten szczebel. Generał, dowódca Sił
Powietrznych, któremu podlega kilka tysięcy osób, nigdy nie zajmuje się
organizacją wylotu. To jest zupełnie niedorzeczne insynuowanie. Jakakolwiek
wymiana zdań pomiędzy generałem a oficerem w tej materii mogła dotyczyć spraw
bardzo ogólnych. Wyciąganie tego typu wątków jest próbą odciągania uwagi od
innych ważnych spraw i utrwalania wersji rosyjskiej. Tydzień temu odnieśliśmy
połowiczny, ale jednak sukces, ponieważ MAK usunął część dokumentacji
lekarsko-sądowej gen. Błasika ze swoich stron. Może ktoś uznał, że należy
odwrócić od tego uwagę i w dalszym ciągu powtarzać nieprawdziwe tezy. Materiał
dowodowy, powtórzę to jeszcze raz, wyklucza, jakoby na pokładzie była nerwowa
atmosfera, która przecież musiałaby pozostać po ewentualnej kłótni. Ponadto
rozmawiałem z wieloma osobami, które były na miejscu i również zaprzeczają
takiej wersji. Informacje opublikowane w "Gazecie Wyborczej", które wskazują na
to, że ktoś, kto sprawdzał pirotechnicznie samolot, coś rzekomo słyszał, w
momencie, kiedy nikt nie potwierdza ani nie uprawdopodabnia tej tezy, tracą
wiarygodność.

Pytanie, dlaczego prokuratura nie wypowiada się oficjalnie, zaprzeczając tego
typu insynuacjom?

– Oczekuję od prokuratury bardzo zdecydowanej reakcji na te doniesienia.
Wypowiedź, którą sformułował płk Zbigniew Rzepa, pozwala na różnego rodzaju
dywagacje. Tymczasem materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę jednoznacznie
im zaprzecza. Prokuratura powinna ujawnić, jakim materiałem dysponuje i na co on
wskazuje. Ja jako pełnomocnik nie mogę tego zrobić, ponieważ naraziłbym się na
zarzut ujawnienia tajemnicy śledztwa. Jednak prokuratura jest uprawniona
przytoczyć nawet treść konkretnych zeznań. Jeżeli tego nie czyni, wówczas
pozwala na to, aby fałszywe tezy, uderzające w pamięć po zmarłym i w jego
rodzinę, były powielane i utrwalane. W ten sposób, wbrew zapisom kodeksu
postępowania karnego, który gwarantuje ochronę interesów osób pokrzywdzonych,
dochodzi do naruszenia ich praw.

Czy i na jakiej podstawie można pociągać do odpowiedzialności osoby, które
rozpowszechniają tego typu informacje, noszące znamiona celowej manipulacji, a
nawet kłamstwa?

– Stajemy tutaj wobec czegoś, czego pani na pewno ma świadomość, a co się nazywa
rzetelnością dziennikarską. Jeśli dziennikarz chce ujawnić jakieś informacje,
powinien je zweryfikować, dotrzeć do świadków, ocenić ich wiarygodność, a nie
dokonywać wybiórczej interpretacji. Natomiast na podstawie prawa prasowego
wszelkie próby imputowania bez jakichkolwiek dowodów winy jednej z ofiar
katastrofy mogą się ocierać o naruszenie dóbr osobistych na podstawie kodeksu
cywilnego.

Rodzi się taka oto obawa: są środowiska, którym bardzo zależy, aby całą
odpowiedzialność za katastrofę zrzucić na jedną osobę: na generała Błasika,
nawet wbrew zasadom zdrowego rozsądku.

– Niestety, tak to wygląda. Natomiast chciałbym powiedzieć wyraźnie: jestem
spokojny, jeśli chodzi o ustalenia śledztwa w zakresie wątków dotyczących osoby
generała Andrzeja Błasika. Wiem, że prokuratura podchodzi do tych wszystkich
"rewelacji" z odpowiednim dystansem właściwym prawnikom. Informacje, z którymi
mamy do czynienia w tej "wrzutce", są na poziomie tabloidów szukających płytkich
sensacji, a nie poważnego dziennikarstwa.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl