Co złego, to nie my

Miesiąc przed wyborami Platforma Obywatelska przedstawiła program
wyborczy. Na konwencję w Arena Ursynów w Warszawie ściągnął nawet szef
Parlamentu Europejskiego. Jerzy Buzek bezpośrednio nawiązał do mijających
właśnie 30 lat od pierwszego zjazdu "Solidarności".

Obrady w gdańskiej Hali Olivii prowadził właśnie Buzek. Jednak porównywanie
wyborczego spędu partii władzy do tego wyjątkowego wydarzenia wypadło
nieprzekonująco, by nie rzec – groteskowo. Przebieg konwencji partii Donalda
Tuska przypominał raczej atmosferę partyjnego zjazdu PZPR u schyłku epoki
Edwarda Gierka, kiedy zadłużone i niereformowane państwo, formalnie "10.
gospodarka świata", pogrążało się w stagnacji i długach. Wtedy też wygenerowano
hasło "wydłużenia kroku" i wskazywania winnych nieudanej próby budowy "drugiej
Polski". Tusk wczoraj odmieniał przez wszystkie przypadki słowa: "modernizacja",
"budowa" i "odbudowa". Nie wspominał tylko o drugiej Irlandii. Ostrzegał jednak,
że jeśli Platforma przegra, to "budowa stanie w samym środku przedsięwzięcia".
Podobnie jak bywało w PZPR program partii przyjęto jednogłośnie, bez poprawek i
dyskusji.
– Zamkną ten kurek z pieniędzmi, bo nie będą chcieli ich wydawać, bo będą
uważali, że wpierw trzeba znów wszystko wywrócić do góry nogami. Wszystko
zamknąć, zamrozić, bo wtedy czują się najlepiej, najbezpieczniej, kiedy nic się
nie dzieje – straszył Tusk. – Wyobraźcie sobie, co będzie, jeśli to, co nazywam
Polską w budowie, te tysiące kilometrów dróg w budowie, autostrad, nowoczesnych
szpitali – tych inwestycji jest w każdej dziedzinie bardzo, bardzo dużo – jeśli
poprzednicy wrócą do władzy i zechcą "aresztować" wszystkie te przedsięwzięcia –
mówił.
– To są bzdury, agresywna i populistyczna retoryka wyborcza – komentuje Beata
Szydło, wiceprezes PiS. Podkreśla, że jednym z filarów programu gospodarczego i
rozwoju są środki europejskie i ich wykorzystanie. – Za naszych rządów był
przygotowany świetny program rozwoju minister Grażyny Gęsickiej. Jednak wiele
projektów, które za pomocą środków unijnych miały być realizowane, zostało
zablokowanych – tłumaczy. Przypomina, że po dojściu PO do władzy ten program
został odrzucony, co opóźniło wiele inwestycji. – Dlaczego są problemy na kolei,
z budową dróg i autostrad czy z zabezpieczeniem antypowodziowym? – pyta Szydło.
Najbardziej groteskowo na tym tle wypadła Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jako
prezydent stolicy powinna być bardziej powściągliwa w przechwałkach. Miasto z
roku na rok ma coraz większe problemy komunikacyjne. Budowa drugiej linii metra
dopiero się rozpoczęła, a przypisywanie wyłącznie sobie budowy Centrum Nauki
Kopernik czy mostu Północnego to jednak wyjątkowa bezczelność.
– Prosimy, dajcie nam szansę jeszcze raz – apelował Radosław Sikorski. O wielką
mobilizację swoich wyborców prosił też Donald Tusk, który chwalił się tym, co
jest jego porażką: rozkopanymi drogami, fragmentami nieukończonych autostrad i
orlikami. – To akurat wynik starań głównie samorządów – ripostuje Szydło. – To
nie jest jeszcze ten dzień, w którym możemy przegrać wybory – mówił Tusk.
Premier przyznał, że "nie wszystko idzie tak, jak planujemy", ale według zasady
"co złego, to nie my", Tusk mówił o uczciwym rozliczeniu jako "etycznym
fundamencie", na którym dopiero uczciwi ludzie mogą się ubiegać o to, by rządzić
krajem. Przekaz Platformy Obywatelskiej na tegoroczne wybory to zlepek
przechwałek o sukcesach swojego rządu oraz megalicytacja obietnic na kolejne
lata. Orliki "świetliki" i "koperniki" w każdej gminie. Ale na tym nie koniec
rozliczeń partii, która dramatycznie przyspieszyła zadłużanie państwa, a jej
minister finansów oskarżany jest przez ekspertów o kreatywną księgowość i
rabowanie pieniędzy m.in. z funduszy rezerwy demograficznej czy OFE.
– Nie zadowalamy się uproszczeniem PIT, ale jego zniesieniem – zapowiedział
Radosław Sikorski. Oczywiście przez ostatnie lata Platforma nie podjęła ani
jednej próby reformy systemu podatkowego. Przeciwnie – by ratować budżet,
podniosła podatek VAT. Łamiąc w bezczelny sposób jedną z głównych obietnic 2007
roku. Sikorski zapowiedział również zrównoważenie finansów publicznych do 2015
r. i zmniejszenie relacji długu w stosunku do PKB do 48 proc., a do 2018 roku do
40 procent.
– Te pomysły powstały chyba po prezentacji naszego programu podatkowego przez
prezesa Kaczyńskiego na forum ekonomicznym w Krynicy – zastanawia się Beata
Szydło. – Jeżeli PO mówi o obniżeniu stawki VAT, to nie odkrywa nic nowego, bo
to jest już zapisane w obecnej ustawie. Jest tam też zapisane, że w 2012 i 2013
r. mogą być kolejne podwyżki. Gdy PiS złożyło projekt likwidacji tych zapisów,
to PO je odrzuciła – argumentuje wiceszefowa sejmowej Komisji Finansów
Publicznych.

Maciej Walaszczyk

 

************

 

Platforma obiecuje na potęgę


Co
zamierza zrobić przyszły rząd Donalda Tuska? Premier znowu będzie budował te
same drogi i autostrady, które wybudował już w swoim exposé przed czterema laty,
będzie modernizował tę samą kolej, którą zmodernizował w swoich zapowiedziach po
poprzednio wygranych wyborach, i znowu wprowadzał ułatwienia dla przedsiębiorców

W zaprezentowanym w sobotę programie wyborczym Platforma Obywatelska zawarła
całą masę obietnic, których liczba być może dorównuje nawet liczbie tych, które
premier Donald Tusk zawarł przed czterema laty w swoim exposé.
Politycy PO zdają się jednak średnio wierzyć w przekonanie wyborców swoimi
zapowiedziami, skoro w praktycznie każdym wystąpieniu działacza Platformy
zawarli element straszenia Jarosławem Kaczyńskim. To wzbudzenie strachu przed
liderem opozycji, a nie perspektywa dostatniego życia – w przypadku spełnienia
obietnic – pod rządami Donalda Tuska, miało zapewne stanowić największy argument
dla potencjalnych wyborców PO, by pofatygowali się do urn wyborczych 9
października.
Co zamierza zrobić przyszły rząd Donalda Tuska? Premier znowu będzie budował te
same drogi i autostrady, które wybudował już w swoim exposé przed czterema laty,
będzie modernizował tę samą kolej, którą zmodernizował w swoich zapowiedziach po
poprzednio wygranych wyborach, i znowu wprowadzał ułatwienia dla
przedsiębiorców. W myśl obietnic wyborczych zawartych w ogłoszonym w sobotę
programie wyborczym partii w ciągu czterech lat Polaków czeka świetlana
przyszłość: w sferze budżetowej znowu będą rosły płace – notabene zamrożone
uprzednio przez ekipę PO, dla seniorów organizowane będą grupowe zajęcia
zdrowotne, najlepsi maturzyści już od pierwszego roku studiów będą otrzymywać
stypendia naukowe, rodzice będą mogli liczyć na radykalnie wyższe ulgi na
trzecie i kolejne dziecko, a mieszkańcy wsi mogą cieszyć się z obietnicy
przeznaczenia miliarda złotych na Fundusz Przedsiębiorczości na Wsi. Jakby tego
było mało, Platforma obiecuje dostęp do szerokopasmowego internetu w każdej
gminie, a nawet przelicytowała Jarosława Kaczyńskiego wymachującego na forum
ekonomicznym w Krynicy jednokartkowym formularzem PIT, zapowiadając likwidację
tego formularza w ogóle. Podczas kolejnej kadencji możemy być też świadkami
niemożliwego. PO zapowiada obniżenie podatków, i to być może nawet się uda.
Przed czterema laty Polacy otrzymali zapewnienie od samego premiera Tuska, że
czeka nas stopniowe zmniejszanie obciążeń podatkowych, a już na pewno nie ich
zwiększenie. To jednak Platformie wyszło na odwrót. Teraz wśród wyborczych
obietnic znajdziemy tę mówiącą, iż w 2014 roku zasadnicza stawka podatku VAT
zostanie obniżona do 22 procent. Ten prawdopodobny "sukces" w obniżaniu podatków
na pewno nie byłby możliwy, gdyby ekipa Donalda Tuska wcześniej tego VAT sama
nie podwyższyła do 23 procent. PO obiecuje także zasilenie pieniędzmi systemu
emerytalnego. Faktyczne przyznanie, iż tych pieniędzy w tej chwili tam nie ma –
m.in. wskutek decyzji rządu Tuska o położeniu przez rząd ręki na środkach
wpłacanych do otwartych funduszy emerytalnych – to na pewno pewien sukces w
odkłamywaniu rzeczywistego stanu finansów państwa. Platforma obiecuje, że w
związku z tym do 2013 roku wprowadzone zostaną rozwiązania gwarantujące Polsce
wysokie przychody z wydobycia gazu łupkowego, które będą przeznaczone na
bezpieczeństwo przyszłych emerytur. W tej chwili jednak pieniędzy z tego gazu
nie ma, a to, iż rząd prowadzi politykę nienarażania się lobby
niemiecko-rosyjskiemu, któremu nie w smak wizja Polski jako gazowego potentata,
prawdopodobieństwa urzeczywistnienia się takiej obietnicy padającej z ust
Donalda Tuska nie zwiększa. Wśród gospodarczych zapowiedzi znajdziemy również
taką o dążeniu do uchwalenia zrównoważonego budżetu państwa przed końcem
następnej kadencji, a w kolejnych latach ma zostać obniżona relacja długu do PKB
do 48 proc. w 2015 r. i do 40 proc. w 2018 roku. Skoro Platforma zapowiada
podwyżki płac w sferze budżetowej, obniżkę podatków, to biorąc pod uwagę fakt,
że wyczerpują się środki dalszego prowadzenia kreatywnej księgowości, gdyż nie
ma już drugich OFE, zasadne jest pytanie, skąd można byłoby sięgnąć po olbrzymie
pieniądze na finansowanie skutków działań rządu. Nie poinformowano, komu – w
związku z realizacją tych obietnic – środki zostaną obcięte. W programie PO nie
ma bowiem słowa choćby o odkryciu olbrzymich złóż diamentów w Polsce, których
eksploatacja pomogłaby zrealizować zakładane cele. W programie wyborczym partii
rządzącej znajdziemy też obiecującą deklarację, że rząd Platformy nie będzie już
nas tak łatwo i bez należytej kontroli tego procederu inwigilował. Po czterech
latach rządów PO doszła do wniosku, że – jak czytamy w programie – należy:
"radykalnie ograniczyć dostęp służb specjalnych i policyjnych do billingów
obywateli oraz zwiększyć kontrolę nad wykorzystywaniem podsłuchów".

Artur Kowalski

 

************

 

Ile można wcisnąć wyborcom

Niemal rzutem na taśmę Platforma Obywatelska zdążyła. Partia,
która do kampanii wyborczej przystąpiła bez programu, ogłosiła go w sobotę na
niecały miesiąc przed wyborami. Przygotowywany przez zaufanych ludzi, w
tajemnicy przed innymi członkami PO, program wyborczy zawiera wiele obietnic.
Przyglądając się gorliwości, z jaką partia rządząca realizowała swoje
sztandarowe zapowiedzi z kampanii sprzed czterech lat, można z dużą dozą
prawdopodobieństwa stwierdzić, iż te nowe pozostaną, jak wiele z tamtych,
jedynie na papierze.

Dobrze pamiętamy, jaki marny los spotkał sztandarowe obietnice Platformy sprzed
czterech lat, np. zapowiedź likwidacji Senatu, zmniejszenia liczby posłów czy
też stopniowego obniżania podatków i wprowadzenia w życie jednej 15-procentowej
stawki podatkowej. Jeszcze w swoim exposé premier Donald Tusk obiecywał:
"Naczelną zasadą polityki finansowej mojego rządu będzie, w związku z tym,
stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych. Dotyczy to i musi to
dotyczyć wszystkich: i tych mniej zamożnych, i tych bogatszych. Wszyscy mają
prawo do tego, aby państwo przyjęło wreszcie kierunek na obniżanie podatków i
danin publicznych". A co mamy po czterech latach panowania koalicji PO – PSL?
Bankrutująca polityka ekipy Donalda Tuska wymusiła na nich bezprecedensową
podwyżkę podatku VAT do 23 proc. i przezornego już przyjęcia w ustawie
możliwości dalszego jego podwyższania do 25 procent.
Jak bardzo trzeba być bezczelnym, aby w tej sytuacji – zamiast ze słowem
"przepraszam" przywrócić obywatelom niższy VAT – próbować zdobyć sympatię
wyborców, zapisaną w nowym programie wyborczym, obietnicą obniżki tego podatku
do wyjściowego poziomu. To nie jedyny zresztą przypadek, w którym Platforma
próbuje czynić swoim atutem obietnicę naprawienia tego, co sama zepsuła albo
zaniedbała. Czy pracownicy sfery budżetowej zagłosują na PO? Od Platformy
dostali w sobotę obietnicę, że ich płace znowu zaczną rosnąć. A dlaczego pod
rządami PO nie rosły? Bo zostały "zamrożone ze względu na kryzys" – czytamy.
Tylko jak to w końcu jest, bo podobno na "zielonej wyspie" żadnego kryzysu nie
było. Zdumiewająca jest też kolejna obietnica Platformy: "Radykalnie ograniczymy
dostęp służb specjalnych i policyjnych billingów obywateli oraz zwiększymy
kontrolę nad wykorzystywaniem podsłuchów". Pamiętam, jak przed czterema laty
politycy Platformy to rząd PiS, który miał na niespotykaną skalę inwigilować
obywateli, obarczali winą za nadmierne sięganie przez służby specjalne po tego
typu instrumenty. Co w takim razie przez cztery lata zrobiła z tym Platforma,
skoro uważa, iż potrzebne są radykalne działania i zwiększenie kontroli nad
wykorzystaniem podsłuchów? Czy przez cztery lata Donald Tusk podsłuchiwał nas na
ogromną skalę? Dzisiaj jego partia zdaje się działać według sprawdzonego przez
siebie scenariusza przed czterema laty: "Dziś obiecać wszystko, co chcą
usłyszeć, a po wyborach się zobaczy". Aby tylko utrzymać się u władzy.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl