Agent czy dziennikarz – pytania konieczne

Albo jest się dziennikarzem, gdzie jawność i prawda stanowią najwyższą rację działania, albo (do wyboru): kolegą kolegi, politycznym klakierem, umoczonym cwaniakiem, osobowym źródłem informacji czy agentem wpływu. Wolno być każdym z wymienionych – pod jednym wszakże warunkiem, że zrezygnuje się z dziennikarstwa. Dopóki Anna Marszałek, Bertold Kitel czy Sylwester Latkowski nie wyjaśnią nam, jasno i precyzyjnie – jaką rolę odegrali w sprawie „afery aneksowej” i jaką odgrywają dziś wobec Wojciecha Sumlińskiego, dopóty wszelkie podejrzenia, że nie była to rola obiektywnych i rzetelnych dziennikarzy, będą uzasadnione. Czy się to im podoba, czy nie.

Środowisko, które od lat skutecznie unika lustracji, a wielu jego przedstawicieli było uwikłanych we współpracę agenturalną z PRL-owską bezpieką, nie może udawać, że upływ czasu, wymiana pokoleniowa czy proces „samooczyszczania” wystarczy, by dziennikarze stali się wiarygodnymi uczestnikami życia publicznego. Jeśli chcą, byśmy dawali im wiarę – muszą wpierw dać nam wiedzę o nich samych. Jeśli wymagają zaufania (bo stanowi ono istotę ich zawodu), nie mogą swoim zachowaniem tego zaufania podważać i wzorem polityków kreować się na „święte krowy”.

Można się zastanawiać, dlaczego jedna władza hołubi niektórych dziennikarzy, a innym zarzuca nierzetelność, dlaczego jedni są jej pupilami, a drugim stawia się zarzuty karne? Można wprowadzać idiotyczne podziały na prawicowych i lewicowych dziennikarzy lub stosować kryteria ideologiczne do oceny ich pracy. W niczym jednak nie zmieni to faktu, że mając do czynienia z zawodem zaufania publicznego, mamy prawo oczekiwać od dziennikarzy transparentności i rzetelności i dokonywać ocen ich pracy według jasnych, czytelnych kryteriów. Dziś tego zabrakło.

Choć niezwykle trudno byłoby interpretować zaangażowanie jakiegoś dziennikarza jako efekt współpracy agenturalnej, odrzucanie takich relacji a priori stanowiłoby akt poważnej ignorancji. W mediach III RP istnieje agentura – i to twierdzenie jest równie wiarygodne, jak niemożliwe do udowodnienia, bez sięgnięcia do akt służb specjalnych lub dokumentów archiwalnych. Dlatego każdy zarzut postawiony personalnie będzie niewiarygodny i niemożliwy do udowodnienia. Więcej – będzie krzywdzący wobec osoby, której dotyczy, i przyniesie więcej strat niż rzekomych korzyści.

Nie jest moją intencją stawianie komukolwiek zarzutu agenturalności i autorytarne twierdzenie, że ten czy ów dziennikarz działa jako agent wpływu, dywersji czy jako osobowe źródło informacji. Nie mam do tego dostatecznej wiedzy, a tylko ona może uprawniać do podobnych twierdzeń. Jak wiemy z doświadczenia, czasem i ta wiedza staje się jawna. Skoro jednak obserwujemy tak wiele niepokojących i groźnych zjawisk w polskich mediach, skoro widzimy polityczne, stronnicze zaangażowanie dziennikarzy, a wreszcie – skoro dostrzegamy wpływy służb specjalnych i środowisk agenturalnych na bieżące wydarzenia, nie można nie łączyć tych zjawisk i nie stawiać ważnych pytań.

Media, które w PRL spełniały wyłącznie rolę służebną wobec partii, pozbawione podmiotowości i wpływu na własny język, mogły w III RP pozbyć się piętna niewolnictwa i odrzucić dialektykę „panowania i służebności”. Jako sprzymierzeńca miały społeczeństwo i standardy państwa demokratycznego, które wyznaczają mediom rolę instytucji niezależnego arbitra, gwarantującego względną higienę życia publicznego, czyli coś, co można nazwać umownie „ładem moralnym”. Takie media były w interesie nas wszystkich.

Ale takich mediów w Polsce nie mamy. Wiedzą o tym sami dziennikarze i ci z odbiorców medialnego przekazu, których stać na samodzielne oceny. Obawiam się, że jeśli sami dziennikarze nie poradzą sobie dziś z pytaniami, jakie pojawiły się w sprawie „afery aneksowej” i w sprawie Wojciecha Sumlińskiego – długo jeszcze będziemy mogli o wolnych i niezależnych mediach pisać jako o nieosiągalnym wzorcu.

Fragment wpisu z blogu internauty na portalu „Salon 24”, używającego nicka W. S-media „Aleksander Ścios”

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl