Spróbuj pomyśleć: „Nie godząc się na zło, można przed złem uciec, albo ze złem walczyć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Nie godząc się na zło, można przed złem uciec, albo ze złem walczyć. Większość ludzi za zło uznaje nędzę i niewolę. Nie widząc szans na poprawę swojego losu, kto może ucieka od nędzy i prześladowań religijnych, narodowych i wszelkich innych narzuconych przez rozmaite formy totalitaryzmu. Wobec braku możliwości ucieczki, wobec przyparcia do muru, wobec zagrożenia rodziny, życia, zdrowia i majątku ludzie są zmuszeni o przeżycie walczyć.

Wrota do ucieczki otwarto szeroko. Pracowici, solidni, dobrze wychowani i wykształceni Polacy są potrzebni wszędzie. Ekonomiczni emigranci uciekli przynajmniej od narzuconej Polsce nędzy, realizując w istocie podstawowy punkt programu ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej poprzez wyludnienie położnego na wschód od Niemiec terytorium Unii Europejskiej.

Są też tacy, którzy wyjechać nie mogli i jeszcze żyją, albo tacy, którzy wyjechać nie chcą. Nie chcą z wielu powodów. Na przykład tych, dla których Józef Ślimak trzymał się placówki. Warto przypomnieć sobie lektury szkolne, zanim zostaną zepchnięte do drugiego obiegu. Tych, co nie chcą lub nie mogą wyjechać, zostało w Polsce jeszcze kilkadziesiąt milionów. Części tej ogromnej rzeszy ludzi powodzi się dobrze. Według wyliczeń ministerstwa zdrowia 7% Polaków stać na kupno biletu za rzeczywisty dostęp do opieki zdrowotnej. Bilet miesięczny w cenie od 600 do 1 500 zł pozwoli wybrańcom losu korzystać bez kolejki ze świadczeń, na które złożą się składki wszystkich płacących na Narodowy Fundusz Zdrowia. Reszta będzie czekać w kolejce może i do śmierci z nieznanego, bo niezdiagnozowanego powodu. W karcie zgonu jako przyczyna bezpośrednia zgonu pojawi się „ostra niewydolność krążenia”, albo „niewydolność oddechowa”, bez informacji o przyczynie zgonu wyjściowej czy wtórnej. W końcu każda śmierć to ustanie akcji serca i oddechu… Brak dostępu do świadczeń zdrowotnych opłacanych regularnie, przez całe pracowite życie, może mieć też – w cudzysłowie „dobre” strony. Na przykład pozwoli niedoszłym pacjentom uniknąć wirusa zapalenia wątroby typu B, typu C, AIDS i szeregu innych zakażeń przenoszonych przez skażony sprzęt medyczny. O tym, że w wyniku planowanego dopiero uszczelnienia systemu opieki zdrowotnej szpitale i przychodnie musiałyby stosować sprzęt jednorazowego użytku powiedział do kamery publicznej telewizji 30. stycznia 2008r. pan Marek Balicki, lider LiD i poseł obecnej kadencji, w latach 1992-93 z ramienia lewego skrzydła Unii Wolności sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia kierowanym przez pana ministra Andrzeja Wojtyłę, potem minister zdrowia w rządach panów Leszka Millera i Marka Belki, w wolnych chwilach dyrektor szpitala w Ząbkach, Szpitala Bielańskiego, a ostatnio Wolskiego w Warszawie. Bezspornie kompetentne świadectwo pana posła Balickiego z wielu powodów musi zainteresować prokuraturę i liczne ofiary oszczędności na sprzęcie jednorazowego użytku, nie tylko w szpitalu w Ząbkach, Bielańskim i Wolskim. Wirusowego zapalenia wątroby typu C, pacjent nie uniknie za żadne pieniądze, jeśli szpital czy przychodnia lekceważy wymogi prawa sanitarnego. A do szpitala można trafić w następstwie narażenia na liczne szkodliwe czynniki w żywności, w wodzie z kranu lub studni, w powietrzu, przez władze lekceważone, gdyż od wielu lat zanika działalność kontrolna inspekcji pilnujących naszego zdrowia. Do tego ministerstwo środowiska informuje opinię publiczną, że nie jest w stanie dopilnować nielegalnego importu odpadów. Warto dodać, że Niemcy zwożą odpady szczególnie niebezpieczne z całego świata, celem spalenia w swoich – jak zapewniają – wysokosprawnych spalarniach, zaś do Francji mają trafić odpady radioaktywne z elektrowni atomowych Tajwanu. Wystarczy spojrzeć na góry importowanych opon wyrastające na polskich polach, aby zdać sobie sprawę z faktu, że ludzie doprowadzeni do nędzy chętnie przyjmą każdy zarobek, nie oglądając się na skutki doraźne, a tym bardziej rozciągnięte w czasie. Zwłaszcza tam, gdzie inspektorom egzekwowanie obowiązującego prawa wydaje się zajęciem niepotrzebnym, odrywającym od organizowania konferencji na dowolny temat lub udziału w kryptoreklamie połączonej z autoreklamą. Nielegalny import odpadów dołoży nam nieszczęść związanych z ich importem legalnym – w postaci wraków samochodowych. Ale tłem całego obrazu i tak pozostanie masowe zagrożenie azbestem lekceważone przez władze wszystkich opcji.

Wobec braku możliwości ucieczki, wobec przyparcia do muru, wobec zagrożenia rodziny, życia, zdrowia i majątku ludzie są zmuszeni walczyć o przeżycie. Jak to zrobić? Wybrać posła, który nas obroni? Nie te czasy. Kiedyś owszem i to nawet w zaborze pruskim jeden śląski poseł Wojciech Korfanty potrafił wstrząsnąć systemem ówczesnej europejskiej opresji Polaków. Dzisiaj brytyjski konserwatywny poseł do parlamentu europejskiego pan Daniel Hannan w wypowiedzi pt. „Despotyzm w parlamencie europejskim” w the Telegraph z 25. stycznia 2008r. w takich słowach odnosi się do sposobu w jaki dzień wcześniej przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering zamknął usta posłom domagającym się referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego, będącego w istocie Konstytucją Europejską: „Cała ta sprawa jest oburzająca. Mógłbym to porównać z nazistowskim Ermaechtigungsgesetz, Ustawą o uprawnieniu z 1933r., która pozwoliła Hitlerowi rządzić bez oglądania się na parlament i konstytucję.” Dalej poseł Hannan pisze „Ale tego nie zrobię, ponieważ a) byłoby to nieproporcjonalne i b) byłoby to okropnie niegrzeczne w stosunku do Hansa-Gerta [Poetteringa], który stracił ojca na wojnie i który, pomimo że zachowuje się w tej sytuacji w sposób bulwersujący, jest przyzwoitym człowiekiem i demokratą. Właśnie dlatego tak bardzo mnie rozczarował. Bardziej od innych powinien być świadomy zagrożeń wynikających z zagarnięcia uprawnień do stronniczego rozjeżdżania prawa buldożerem.”

Prawo łamie nie tylko przewodniczący Parlamentu Europejskiego. A czym jest regularny atak na polskie prawo ze strony Komisji Europejskiej? Zdarzają się interwencje uzasadnione, ale na pewno nie należą do nich próby zmuszenia Polski do zaakceptowania zagrożeń zdrowia ludzi, zwierząt i środowiska tylko dlatego, że wpływowe grupy interesu zagarnęły uprawnienia do rozjeżdżania polskiego prawa buldożerem.

O tym jak wobec zagrożenia rodziny, życia, zdrowia i majątku mimo wszystko walczyć o przeżycie powiem już za tydzień. Kto zna melodię Franciszka Schuberta, niech się przez ten czas sam zastanawia, nucąc „Choć burza huczy wkoło nas, Do góry wznieśmy skroń!”


Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj