Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Kultura decyduje o tym, kim jesteśmy. Jak głosił amerykański filozof Willard Van Orman Quine, znany jako „Van”, zaprzyjaźniony z wybitnym Polakiem o przyjętym nazwisku Alfred Tarski, „no entity without identity”, po łacinie nullam esse entitatem sine identitate, czyli: nie ma osoby bez tożsamości. Wydawałoby się, że wszyscy rodacy autora książki „Pamięć i tożsamość” wiedzą doskonale jakie są źródła i cechy ich własnej tożsamości. Ale tak nie jest. Ale tak nie jest, niestety. Jak tylko Polak poczuje się silniejszy, zapomina o katechizmie i patriotyzmie. A zwłaszcza, kiedy dojdzie do władzy lub do pieniędzy. I to w tej kolejności, charakterystycznej dla krajów napiętnowanych korupcyjnym zdziczeniem. Także agent wpływu nie pracuje dla idei. Choćby i znalazł się na szczycie władzy państwowej. Na przykład taki…, taki… król Stanisław August Poniatowski. Przyszły król dzieciństwo spędził w Gdańsku, gdzie pobierał nauki od niemieckiego historyka o antypolskim nastawieniu, Gotfryda Lengnicha. Później lekcji logiki udzielał mu przyszły poseł rosyjski w Rzeczypospolitej, Herman Karl von Keyserling. W 1756 Poniatowski został posłem saskim w Petersburgu, gdzie spłodził córkę. Matką nieślubnego dziecka była Sophie Friederike Auguste księżna von Anhalt-Zerbst, przyszła cesarzowa Rosji Katarzyna II. Wzorzec osobowy kanclerz obecnych Niemiec, pani Angeli Merkel, caryca Katarzyna II tak uzasadniała przyjęte 11 kwietnia 1764r. porozumienie pomiędzy Rosją i Prusami w sprawie zapewnienia, że najwyższa władza w Polsce będzie oddana w ręce marionetki: „Jest rzeczą nieodzowną, abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie. W osobie hrabiego Poniatowskiego, stolnika litewskiego, znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla dogodzenia nam i skutkiem tego postanowiliśmy wynieść go na tron Polski”. Ponieważ wtedy jeszcze nie było telewizji, caryca przysłała nam swoje wojska, dla naszego dobra – oczywiście – by broniły naszych swobód, a te już zadbały, aby 17 września 1764r., przy znacznej absencji uprawnionych elektorów Poniatowski został wybrany królem Polski. Elekcję Poniatowskiego podpisało jedynie 5 320 osób. Po upadku insurekcji kościuszkowskiej, kiedy Polska przestała istnieć jako państwo, w 31 rocznicę swojej koronacji Poniatowski abdykował na rzecz Rosji 25 listopada 1795r., w dniu imienin Katarzyny II i przeszedł na stałą pensję od carycy. Jeden dobrze obsadzony agent wpływu potrafił tyle zła wyrządzić swoim rodakom. I cóż z tego, że naród pamiętał. O kimś, kto się „zeszmacił” politycznie, mówiono, że się „zestanisławoauguścił”. Ale czy rzeczywiście Poniatowski się zeszmacił, czy też może zachował swoją tożsamość ukształtowaną przez wspomnianych nauczycieli, a przy tym doskonale przydatną do wykonania zadań najemnika na wysokim, najwyższym szczeblu władzy?

Niedawne obchody Dnia Niepodległości muszą skłaniać do refleksji nie tylko nad sposobem, w jaki tę niepodległość przed 91 laty Polska odzyskała, ale też nad jak najbardziej aktualnym tematem przyczyn, dla których tę niepodległość Polska na 123 lata straciła. Jeszcze ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, jakie Polska ma szanse na odzyskanie niepodległości, gdyby dalszy rozwój spraw prowadził do jej całkowitej utraty. Wszystko leży w rękach młodzieży, naturalnie. Dzisiaj młodzi, jutro rodzice, pojutrze dziadkowie przeniosą cechy swojej tożsamości na następne pokolenia. Jaki jest dorobek własny pokoleń wychowanych w atmosferze uwielbienia dla Festiwalu w Woodstock 1969 oraz takich ikon, jak Che Gevarra i Madonna, widzi każdy, komu w zamian za opiekę i leczenie zapewnia się porzucenie i/lub eutanazję. Zresztą do zalegalizowania eutanazji dążą ci sami, którzy są entuzjastami zalegalizowania narkotyków i innych narzędzi uśmiercania na masową skalę. Skoro – jak uczą ojcowie Kościoła Katolickiego i co potwierdzają nasze własne liczne obserwacje – kultura śmierci zjada własne dzieci, warto, mając na względzie przyszłości Ojczyzny i świata, pomyśleć o sposobach zapobiegania jej szerzeniu się w wyniku tak powszechnych obecnie zjawisk, jak zeszmacenie polityków i slutyfikacja elektoratu.

Inne dobre powiedzenie Vana, szczególnie miłe dla ucha epidemiologa brzmiało następująco: „być to znaczy być wartością zmiennej” (to be is to be the value of a variable, łac. esse variabilis cuiusdam esse). W zastosowaniu do obłąkańczego promiskuityzmu będącego jedną z najważniejszych zdobyczy kultury śmierci i niosącego gorzkie owoce w postaci pandemii chorób wenerycznych, w tym AIDS i chlamydiozy prowadzącej do bezpłodności, oraz bezmiaru patologii społecznej, stwierdzenie „być to znaczy być wartością zmiennej” daje się łatwo wyrazić liczbą osób, z którymi ktoś podjął współżycie płciowe. Oczywiście im większa ta liczba, tym większe zagrożenie dla zdrowia i życia. W świecie zachodnim coitarche, czyli wiek podjęcia współżycia, decyduje o liczbie osób, z którymi ktoś podejmie współżycie w przyszłości i to poza małżeństwem. Tym czasem młodzi ludzie coraz wyżej cenią zachowanie i ofiarowanie przyszłemu małżonkowi lub przyszłej małżonce nieodnawialnej wartości jaką jest dziewictwo. Uniwersalna wartość dziewictwa aż do ślubu jest duchowym zobowiązaniem dwóch głównych religii świata, które są deklarowane przez ponad połowę obywateli krajów Unii Europejskiej i Unii Afrykańskiej. Wśród ludności Europy poza jej częścią wschodnią 54,8 % deklaruje przynależność do Kościoła Rzymsko – Katolickiego a 4,3 % wyznaje islam, a wśród ludności Afryki jest 45,8 % muzułmanów i 15,3 % rzymskich katolików. Błogosławiona Karolina Kózka, która zginęła śmiercią męczeńską 18. listopada 1914r. wiedziała, że nie ma osoby bez tożsamości.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj