„Spróbuj pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Przypadający na ósmy dzień czerwca 2012 roku początek mistrzostw Europy w piłce nożnej niektórym jawi się jako wydarzenie przełomowe, można powiedzieć – równe synodowi gnieźnieńskiemu, który rozpoczął się siódmego marca AD 1000. Po upływie tysiąca lat z okładem mamy udowodnić liczącej się dla nas opinii publicznej, że Polska przynależy do świata cywilizowanego i – co za tym idzie – należy się jej szacunek, a przynajmniej równouprawnienie w stosunkach międzynarodowych. Trzecia na świecie co do wielkości impreza sportowa skupi uwagę miliardów ludzi na goszczącym ją kraju i pozwoli każdemu w każdym miejscu świata na podstawie informacji przekazywanych w czasie rzeczywistym sekunda po sekundzie wyrobić sobie opinię o tym kim jesteśmy, a nawet co jesteśmy warci. Tak to już jest, że na podstawie pierwszych kilku sekund kształtuje się przekonanie o nowo poznanych ludziach, z reguły trwałe i decydujące o przyszłej do nich miłości albo awersji. Życząc sobie najgoręcej i najszczerzej świetnej reputacji, dzięki której będziemy mogli zdobyć w oczach świata uznanie dla naszych wartości i sprzedać za godziwą cenę dzieła naszych umysłów i rąk, nie możemy pomijać oczywistej prawdy o tym, że oparta o prawa dżungli walka konkurencyjna uznaje wszystkie chwyty za dozwolone. Co za czasów Bolesławów – od Chrobrego do Krzywoustego – mieściło się w jednej linijce spisanej przez nieprzychylnego nam kronikarza, dzisiaj – na postawie jednego sfabrykowanego materiału medialnego może uderzyć jako medialne tsunami i na długo pogrzebać nasze zbiorowe i osobiste szanse na lepsze życie. Jeszcze trudniej będzie sprzedać produkty, usługi i pracę. Jeszcze łatwiej będzie stracić własność, zdrowie i życie. Jeszcze częściej przyjdzie stulić uszy na obelgi, impertynencje i oskarżenia o niepopełnione zbrodnie.

Zanim padnie komenda „ognia”, nie wiemy co nam szykuje główny nurt medialnego ścieku i czy jego dysponentów wystarcająco zadowolił impakt słów Obamy o polskim obozie śmierci, materiału BBC przestrzegającego przed przyjazdem do Polski, aby nie wrócić w trumnie, czy też przyjęcie przez urzędującego polskiego premiera nagrody imienia Walthera Rathenaua, który był zajadłym wrogiem naszej niepodległości. Wiemy natomiast jak wygląda na co dzień Polska Tuska 2012 i truchlejemy na myśl o zderzeniu tej rzeczywistości ze zwykłym, wcale nie wrogim a po prostu przyjaznym zaciekawieniem zagranicy tym, co dzieje się w kraju gospodarza wielkiej imprezy sportowej. Wyobraźnia ukształtowana przez żałosne i często tragiczne wydarzenia, którymi rząd raczy nas co chwila, nasuwa na myśl jak najgorsze scenariusze. Lepiej nie wymieniać przykładów, aby nie wywołać wilka z lasu. Nie mając żadnego politycznego wpływu na przeszłe, bieżące i zapewne – jak tak dalej pójdzie – przyszłe poczynania władz, nie możemy opuszczać rąk, a powinniśmy składać je do modlitwy za Kościół, Ojczyznę i Polaków. Tego zwycięskiego oręża nikt nam jeszcze nigdy nie odebrał ani krwawym podbojem, ani sfałszowanymi wyborami, ani też huraganową propagandą.

Nie ma żadnego powodu, aby w chwili obecnej próby, wołając „przed Twe ołtarze zanosim błaganie”, Polacy roku 2012 zamiast chleba otrzymali kamień. (Polonia na mojej stronie www.halat.pl/poland.html znajdzie tekst tej wspaniałej pieśni po angielsku). Jak uczą nas duszpasterze, zasada jest prosta: ludzie proszą, a Pan Bóg decyduje czy, kiedy i jak odpowie na ich prośby. Nie prosząc, zwykle nie dostają czego im potrzeba. Prosząc, mogą mieć pewność, że prędzej czy później otrzymają to, co im jest naprawdę potrzebne a nie to, co za takie chwilowo uznają. Dzięki tej Bożej logice dotrwaliśmy do dnia dzisiejszego i zgodnie z nią przebrniemy nie tylko przez EURO 2012, ale i przez zapowiadany rychły upadek wykoncypowanej waluty euro, rozpadu emanacji władzy aroganckiego i tradycyjnie wrogiego demokracji hegemona w postaci Unii Europejskiej i gwałtownie przyspieszających zasadniczych zmian w światowej geopolityce.

Dla Pana Boga modlitwa, a dla ludzi uśmiech.

Dawno temu, podczas pierwszego w życiu pobytu we Wiedniu byłem mocno zaskoczony miłym fenomenem nad pięknym i modrym Dunajem, jakim było uśmiechanie się wiedeńczyków do nieznajomych mijanych na ulicy, spotkanych w sklepie, kawiarni, autobusie, w niemal każdym miejscu publicznym. Miły uśmiech nic nie kosztuje, a gwarantuje wywarcie świetnego wrażenia od pierwszego spotkania i same korzyści z tego płynące. Skierowany do nas uśmiech nieodmiennie rozpoznajemy jako archetypowy, uniwersalny i nieomylny znak przyjaźni, a w przypadku chrześcijan – znak miłości bliźniego. Czego więc mogą się spodziewać przybywający do ojczyzny błogosławionego Jana Pawła II sportowcy, kibice, osoby im towarzyszące i dziennikarze, jeśli nie skierowanych do ich serc uśmiechów. Uśmiechajmy się. Uśmiechajmy z wiarą, że każdy człowiek jest dobry. Oczywiście, mowa ciała może prowokować, a błędnie zrozumiany przyjazny uśmiech – wprost zachęcać do ataku uczestników pijackich orgii, na których tak bardzo chcą zarobić handlarze piwem i potęgujących jego działanie narkotyków. W sytuacji zagrożenia rozum nakazuje na całe gardło wołać o pomoc a nie z przylepionym grymasem podobnym do uśmiechu poddawać się paraliżującemu strachowi. Słysząc, że ofiara prowokowała uśmiechem i nie broniła się krzykiem, sąd gotów jest przyjąć linię obrony napastnika. To żadna nowość w naszym kraju.

Uśmiechajmy się także wtedy, kiedy, korzystając z niezbywalnego prawa do wolności wypowiedzi i głośnego protestu, mówimy o sprawach trudnych, nawet gdy relacjonujemy nasze krzywdy i tragedie. W ramach mimiki oddającej ból, smutek, a nawet rozpacz jest miejsce także na uśmiech jako odpowiedź na życzliwe zainteresowanie i współczucie rozmówcy. Gorszy od buzi skrzywionej w podkówkę jest tylko uśmiech szyderczy, pogardliwy, uśmiech z wyższością, przyklejony do twarzy, a najgorszy – fałszywy. Ale przecież katolikom taki uśmiech nie przystoi. Nasz Ojciec Święty uśmiechał się bardzo często, uśmiechem potrafił rozbroić największe napięcie, przerzucić most nad najgłębszą przepaścią, pozyskać szacunek i miłość zupełnie obcych sobie ludzi. Chcąc innym dać szanse zrozumienia naszego stanowiska, a nawet przyjęcia przez innych słusznej – naszym zdaniem – racji, uśmiechajmy się Korzystając z okazji do specyficznego treningu, uśmiechajmy się serdecznie i szczerze do każdego spośród gości i rodaków spotkanych podczas EURO 2012. Uśmiechajmy się tak chętnie i często, aż nam to wejdzie w stały nawyk, a nawet stanie się miłym i nieodłącznym atrybutem Polek i Polaków na najbliższą możliwą do przewidzenia przyszłość. Po prostu: keep smiling cordially like a Pole. Uśmiechaj się serdecznie jak Polak.

Z Panem Bogiem
dr Zbigniew Hałat

drukuj