„Spróbuj pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Nawet największym łgarzom wypsnie się – choć z rzadka – słowo prawdy. To coś jak wożenie łupów z kradzieży. Dopóki nie dojdzie do wypadku, nikt się nie dowie co wiezie kosztowny samochód. Kosztowny na miarę wielkich korzyści czerpanych z dystrybucji kłamstwa. Im wcześniej prawda się wysypie, tym lepiej dla nas.

Takim wypadkiem jest na przykład ujawnienie błędów logicznych i rzeczowych w decyzjach władz dotyczących jakichś reform sprzedawanych opinii publicznej jako niezbędnie konieczne, a przy tym już na etapie przyjmowania założeń pozbawionych jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia. Wobec wejścia do portu w Gdyni statku przywożącego z Australii węgiel w ilości ponad 1% naszego rocznego wydobycia oraz wynikającej ze spisu, podobno powszechnego, kompromitacji założeń do planu likwidacji emerytur, od razu nasuwają się na myśl reformy Buzka i Tuska.

Autorzy i rzecznicy tych pomysłów powołują się na jakieś siły wyższe jako źródło inspiracji. Wcześniej była to budowa światowego imperium komunistycznego wedle wskazań nieomylnych przywódców radzieckich, nieomylnych do kolejnej fali samokrytyki, obecnie siłą wyższą jest reputacja w Unii Europejskiej, postrzegana jako milczenie albo niewrogie recenzje w prasie niemieckiej, a także opinia rynków finansowych kreowana przez autorytety moralne tej rangi co kawiorowy socjalista Dominique Strauss – Kahn.

W oparciu o wyssane z palca pseudonaukowe doktryny służące zaspokojeniu potrzeb gospodarki sąsiadów, która wyje z braku rąk do czarnej roboty, celowo stwarza się nieznośne warunki życia w Polsce i zmusza młodych do wyjazdu za Odrę i Nysę Łużycką, gdzie mają zastąpić coraz bardziej tam poniewieranych Turków i innych muzułmanów. Pomimo licznych kampanii do wyjazdu na roboty chętnych brak, nad czym biadolą entuzjaści liczącej wiele tysiącleci tradycji uznawania Słowian za niewolników. Polacy jednak wolą wyjechać na Wyspy, do innych krajów angielskojęzycznych, czy do Skandynawii. O odpowiedź na pytanie dlaczego nie chcemy pracować w Niemczech, warto poprosić niemieckie elity polityczne uczestniczące w hecach Eriki Steinbach i tolerujące nawrót publicznych przejawów nienawiści do Polaków – od pamiętnych kartofli po czynne znieważenie przez przyjezdnych bojówkarzy naszych symboli narodowych i nietykalności cielesnej członków grupy rekonstrukcyjnej w Narodowe Święto Niepodległości 2011.

Wielu pokłada nadzieję na skuteczną wreszcie denazyfikację w charyzmie wielebnego Joachima Gaucka, nowomianowanego przez Bundestag prezydentem Niemiec. Dwie trzecie Niemców to chrześcijanie, a wśród nich – po połowie to katolicy i protestanci. Jeśli nie teraz, to kiedy przed Niemcami znowu otworzy się tak wyjątkowa jak obecnie szansa na odcięcie się od przywoływania wyższych celów dla usprawiedliwienia własnego interesu realizowanego w sposób nieraz bestialski, a co najmniej z ciężką krzywdą dla ofiar buty i zaborczości. Już w XII wieku Helmold von Bosau w Chronica Slavorum (Slawenchronik) zdemaskował prawdziwe powody rzezi Słowian w Meklemburgii i na Pomorzu dokonanej przez prących na wschód krzyżowców: nulla de Christianitate fuit mentio, sed tantum de pecunia – nie było mowy o chrześcijaństwie, tylko o pieniądzach. Ostentacyjna przyjaźń tak sławnych wodzów jak Perteikamerad Schroeder i towarzysz Miller zakończyła się instalacją omijającego polski tranzyt gazociągu na dnie Bałtyku z blokadą naszych portów w pakiecie oraz eskalacją ataków lewackich bojówek.

Tak przecież w równoprawnych stosunkach sąsiedzkich być nie musi. Duchowa jedność i chrześcijańska miłość, caritas, obecnego i poprzedniego papieża zaowocowała niedoścignionymi dziełami w skali globalnej, w tym odwzajemnianą miłością Ojca Świętego Benedykta XVI do Polaków.

Prezydent Niemiec, wielebny Joachim Gauck niewątpliwie zna treść datowanego w Wiedniu 19. marca 2012r. Raportu Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie (www.IntoleranceAgainstChristians.eu), jak i przemówienie Jego Świątobliwości Benedykta XVI wygłoszone do biskupów Stanów Zjednoczonych Ameryki przybyłych z wizytą „ad limina” 19 stycznia 2012 (Benedict XVI, Speeches, January 2012), w którym Ojciec Święty podkreślił narastającą w USA wrogość wobec chrześcijaństwa i jej kulturowe następstwa sprzyjające totalitaryzmowi i zredukowanej wizji człowieka. Jest okazja uzyskania przez silne gospodarczo Niemcy chwalebnego statusu obrońców wolności religijnej na świecie. A czegóż to następstwem jest bezdzietność w bogatych krajach? Młodzi Polacy, w olbrzymiej większości katolicy, biją rekordy dzietności zagranicą, gdzie istnieje dobra polityka prorodzinna. Trzeba wierzyć, że brawurowa odwaga prezydenta Gaucka przyczyni się do intensyfikacji dialogu ekumenicznego dla dobra każdej osoby ludzkiej, dla ratowania chrześcijan przed prześladowaniami, dla prawdziwego pojednania Polaków i Niemców uwolnionych od upiorów przeszłości i wspólnie zmieniających świat na lepsze.

A problemów wspólnych, choć powstałych w wyniku odmiennych, wręcz odwrotnych, mechanizmów, jest więcej niż trzeba. Już od dawna w Niemczech nasila się problem niskich emerytur. W Północnej Nadrenii – Westfalii co trzeci emeryt, aby przeżyć, musi pójść do pracy, o czym pisał DER SPIEGEL już 26. października 2009r. W artykule pod tytułem „Pracujący emeryt. Harować aż do śmierci -„Arbeitende Rentner. Malochen bis zum Tod”.

Donald Tusk pozwala sobie na inną retorykę w stosunku do osób dopiero co pogardliwie przez niego nazywanych moherowymi beretami. Powiada, że praca przyniesie seniorom szacunek otoczenia, po prostu praca czyni wolnym. Lepiej tego nie tłumaczyć na niemiecki.

Zwłaszcza, że gremia rządowych ekspertów dobrze płatnych za okazywaną niekompetencję albo przemilczanie znanej sobie prawdy nie są w stanie dostrzec w jakim stanie zdrowia Polacy mieli by harować aż do śmierci i kiedy mogła by ona nastąpić.

Z leczenia raka kolejny rząd Tuska czyni narzędzie tortur, tortur psychicznych i fizycznych w stosunku do chorych na raka i ich bliskich. Badania profilaktyczne tylko poszerzają gremia ludzi w beznadziejnej sytuacji wyczekujących na zmiłowanie w postaci leczenia ratującego życie.

Jak wiadomo ryzyko zgonu na raka gwałtownie przyspiesza po sześćdziesiątce. A jak wobec tego wygląda ryzyko zgonu z powodu raka przed 60. rokiem życia w Polsce na tle świata? Według ostatnich dostępnych danych z 81 państw świata, które po roku 2003 dostarczyły informacje do organów ONZ, skumulowane ryzyko zgonu z powodu wszystkich lokalizacji raka, od urodzenia do 59 roku życia, w Polsce dla mężczyzn wynosi 4,6%, a dla kobiet – 3,4%. W globalnym rankingu ryzyka zgonu z powodu raka przed sześćdziesiątką polscy mężczyźni zajmują miejsce 12., kobiety – 9. Rozejrzyjcie się Państwo po rodzinie i znajomych, pomyślcie sobie, że jeśli nie wywalczycie poprawy w zakresie prewencji, profilaktyki i leczenia raka, jedna spośród 21 znanych wam osób płci męskiej i jedna na 33 spośród znanych wam osób płci żeńskiej umrze na raka przed sześćdziesiątką. To ryzyko dotyczy was samych i waszych dzieci.

 

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj