Myśląc Ojczyzna:”Razwiedka zwija parasol?”


Pobierz Pobierz

Szanowni Państwo!

Młodzi ludzie już tego nie pamiętają, ale starsi z pewnością przypomna sobie postać, która pojawiła się w telewizji w początakch stanu wojennego. Obok prezenterów poprzebieranych w wojskowe mundury, wystepował w telewizji po cywilnemu redaktor Szykuła. Nawet specjalnie nie ukrywał swojej prawdziwej profesji i widać było, z jaka sadystyczna przyjemnościa przesłuchuje swoje ofiary przed telewizyjnymi kamerami.
Wspominam o tym nie tylko dlatego, że generał Jaruzelski najwyraźniej postanowił rywalizować z Lechem Wałęsą. Lech Wałęsa, jak wiadomo, obalil komunizm sam jeden – no, najwyżej Jacek Kuroń i Adam Michnik podsadzali go, żeby mógł przeskoczyć przez płot, natomiast generał Jaruzselski bohaterska piersią osłonił naród polski przed interewencją jego radzieckich przyjaciół. Niedawno opowiadał, jak to Sowieciarze mu nie ufali, a nawet podejrzewali, że w razie czego nie wydałby rozkazu zabraniającego wojsku ludowemu strzelać do armii radzieckiej. Pewnie dlatego Leonid Breżniew tak generała Jaruzelskiego awansował, hołubił i uważał za swoją duszeńkę. Wiadomo, że Rosjanie awansują i zatwierdzają tylko tych, do których nie mają zaufania. Jak tylko komuś zaufają, to marny jego los. Więc takie opowieści wymyśla generał Jaruzelski na użytek niezawisłego sądu, zaś funkcjonariusze Ministerstwa Prawdy, reaktywowanego przez redaktora Michnika, nie tylko powtarzają te rewelacje własnymi słowami, ale sztorcują tubylczy naród, żeby się wstydził z powodu postawienia swoich narodowych gierojów przez niezawisłym sądem.
Powiedzmy sobie szczerze, że z drugiej strony trudno im się dziwić, a zresztą niektórzy mówią to nawet otwartym tekstem. Chodzi mianowicie o to, że generał Jaruzelski po to wprowadził stan wojenny, żeby potem, przy okrągłym stole, założyć III Rzeczpospolitą, w której, dla niepoznaki, zewnętrzne znamiona władzy przekazał zaufanym osobistościom, które do okrągłego stołu zaprosił jego „gospodarz”, czyli generał Kiszczak.
Do kogo generał Kiszczak miał największe zaufanie – tego naturalnie nie wiem, ale chyba do tych, którzy mogli dostarczyć mu jakichś gwarancji, że komunistom nie zrobią krzywdy, cokolwiek się stanie. Jakież to mogły być gwarancje? Ano, nie można wykluczyć, że tak zwane „kompromaty”. Im więcej kwitów miał na kogoś generał Kiszczak, tym więcej miał do niego zaufania, to chyba jasne? I trzeba powiedzsiec, że się nie pomylił, czego najlepszym dowodem jest dzisiejsza mobilizacja Ministerstwa Prawdy w obronie generała Jaruzelskiego.
Ale ja nie o generale Jaruzelskim. Jak ktoś chce wierzyć w jego opowieści, to oczywiście zabronic mu tego nie można. Wracam tedy do pana Szykuły, bo był on zapowiedzią, był prefiguracją tego, z czym mamy do czynienia dzisiaj, to znaczy – stacji telewizyjnej TVN.
Oczywiście od czasów stanu wojennego nastąpiły ogromne zmiany. W TVN nikt nie uświadczy na ekranie smutnej twarzy redaktora Szykuły. Przeciwnie – na ekranie pokazuja się panienki i tak zwani jajcarze – ale zarówno jedne, jak i drudzy, śpiewają z klucza nakreslonego przez redaktora Szykułę, albo jego przełożonych, którzy, niewidoczni dla ogółu, kręcą całym tym interesem.
No dobrze, ale do czego zmierzam? Ano zmierzam do tego, że w rocznicę wyborów wygranych przez Platformę Obywatelską, w TVN pojawiły się tony krytyczne nie tylko wobec tej partii, ale nawet Donalda Tuska, który przez ostatnie trzy lata był najukochańszą duszeńką TVN. Nie dopuszczam myśli, że może to być przypadek, albo jeszcze gorzej – jakaś samowolka ze strony przodujących w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariuszy TVN, poprzebieranych za dziennikarzy. Jeśli zatem nie jest to ani przypadek, ani samowolka, to nieomylny to znak, że razwiedka daje w ten sposób wyraz swemu zniecierpliwieniu tym całym premierem Donaldem Tuskiem.
No dobrze, ale dlaczego akurat teraz, w rocznicę zwycięskich wyborów? Wydaje się, że w grę wchodzą dwie możliwości. Po pierwsze – w swoim czasie prezydent ogłosił, że nie będzie publikował Aneksu do Raportu o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych, bo minister Macierewicz coś tam nazmyślał. To uzasadnienie wkładam oczywiście między bajki, natomiast wstrzymanie publikacji Aneksu może oznaczać, iż pan prezydent wystąpił pod adresem razwiedki z ofertą: albo się pogodzimy, albo zacznę was po kolei topić. Jak pamiętamy, zainteresowanie treścią Aneksu było bardzo duże, również w najwyższych kręgach politycznych do tego stopnia, ze składane tam były nawet propozycje korupcyjne. Jeśli zatem Aneks nie został opublikowany, to znaczy, że prezydent wie, no i sami zainteresowani wiedzą, ze prezydent wie. Jaki i kiedy zrobi z tej wiedzy użytek? Ano – tego właśnie nie wiedzą i to może wzbudzać w razwiedczykach i ich wysoko postawionych dziś agentach coraz większy jaskółczy niepokój. Nie można tedy wykluczyć, iż jednym z objawów, jednym ze skutków tego niepokoju, jest zniecierpliwienie, jakie za pośrednictwem swojej stacji telewizyjnej zaczynają okazywać premieru Tusku, który – zamiast chronic ich przed takimi nieprzyjemnościami – bredzi coś o miłości. A przecież nie po to został premierem, tylko po to, by robnił im na rękę!
Druga możliwość, nawiasem mówiąc, wcale nie kolidująca z pierwszą, to pojawienie się inicjatywy politycznej firmowanej przez Włodzimierza Cimoszewicza i Dariusza Rosatiego. Na razie ogłosili o powstaniu „ruchu”, a nie – Boże uchowaj – „partii”, ale przecież, jak będzie trzeba, to „ruch” przepoczwarzy się w „partię” w jednej chwili! Można zatem proklamowanie tego „ruchu” potraktować jako aluzję, przy pomocy której razwiedka przesyła premieru Tusku mniej więcej taki komunikat: „popatrz, wcale nie jesteśmy skazani na ciebie; jak będzie trzeba, to wystrugamy z banana tylu kandydatów na prezydenta, ilu zechcemy. Więc albo po staremu się słuchasz, albo…” – i tak dalej.
Myślę, że dopiero w tym kontekście możemy odpowiednio ocenić rezultaty głosowania w Sejmie nad ustawami dotyczącymi komercjalizacji szpitali. Nie chodzi oczywiście o żadną poprawę funkcjonowania ochrony zdrowia, tylko o to, kto ma położyc rękę na ponad 20 miliardach dolarów rocznie – bo takie są mniej więcej całkowite nakłady na ochronę zderowia w Polsce. Jedni drugim patrzą uważnie na ręce, aby jeden od drugiego nie miał aby trochę więcej. Tym własnie tłumaczę sobie nagłą woltę Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który w końcu Platformy nie poparł. W rezultacie ustawy wprawdzie przeszły, ale jeśli prezydent je zawetuje, to bez poparcia SLD nie będą one mogły wejść w życie.
W ten sposób wszyscy mogą być zadowoleni: Platforma – bo w rocznicę wygranych wyborów zamarkowała chęć dokonania „reformy”. Prawo i Sptrawiedliwość – bo dzięki wolcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej ryzyko zjedzenia całego tortu przez Platformę znacznie się oddaliło, a poza tym można będzie się chwalić, że społeczeństwo zostało uratowane przez „dzika prywatyzacją”. Wreszcie Sojusz Lewicy Demokratycznej może zameldować swoim zwolennikom, że socjalizm w ochronie zdrowia został uratowany. Zadowoleni mogą być też ci, któtrzy z obecnego stanu rzeczy ciągną grubą forsę, podobnie, jak część pacjentów, którzy mogą poczuć się dopieszczeni widząc, jak tyle partii politycznych wyłazi ze skóry, żeby przychylic im nieba. Czyż nie za to właśnie kochamy demokrację?


Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj