Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Dziadostwo

Szanowni Państwo!

Przemawiając 3 maja pan marszałek Bronisław Komorowski powiedział, że powinnismy być dumni z naszego państwa. Chodziło mu o to, że nie czekając na urzędowe potwierdzenie zgonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jedynie na podstawie informacji telewizyjnych, rozpoczął, jak to się mówi, „przejmowanie władzy”. Jak mówią na mieście, istotnym elementem tego „przejmowania władzy”, było poszukiwanie Aneksu do Raportu o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych. Podobno okazało się, iż znajduje się on w Biurze Bezpieczństwa Narodowego, więc nie można wykluczyć, że to własnie była przyczyna błyskawicznego obsadzenia przez pana marszałka stanowiska szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego po ministrze Aleksandrze Szczygło, który zginął w katastrofie. Jeśli te pogłoski są prawdziwe, to znaczy, że razwieddka już się zapoznała jakie przekręty udało się wykryc ministrowi Macierewiczowi. Rzeczywiście – sprawnie się wokół tego uwinęli dzięki panu marszałkowi, ale czy to naprawdę powód, byśmy zaczęli odczuwać dumę z naszego państwa? Obawiam się, że pan marszałek Komorowski jak zwykle się myli. To, że okupująca Polskę razwiedka, przy niejakiej jego pomocy dowiaduje się, jakie jej grzechy zostały wykryte, żadnym powodem do dumy nie jest. Przeciwnie – oznacza to, że rozkład państwa postępuje nadal, że instytucje państwowe stanowią tylko parawan, za którym mafia tajnych służb zasoby państwa rozkrada, a w najlepszym razie – bezinteresownie marnotrawi. Państwo staje się żerowiskiem dla mafii, która niestety nie zachowuje się jak typowy pies ogrodnika. Pies ogrodnika, jak wiadomo, sam nie zje i drugiemu nie da, tymczasem razwiedka chciałaby wszystko zeżreć sama i w tym celu, posługując się pajacami wykreowanymi na „elity polityczne”, jak oka w głowie pilnuje swoich przywilejów, które zagwarantowała sobie przy „okrągłym stole”. W rezultacie poglębia się proces zawłaszczania państwa, kosztem rzeczywistych interesów panstwowych, o które nikt nie dba, no i oczywiście – interesów obywateli. Ponieważ Rzeczpospolita musi brać na swoje utrzymanie coraz to nowych darmozjadów, mnożą się urzędy, a nawet całe struktury biurokratyczne. Tak było zarówno za rządów koalicji SLD-PSL, jak i koalicji AWS-UW i tak jest teraz.

Weźmy sprawę powodzi. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, po tzw. „powodzi tysiąclecia” w roku 1997, NIK zaleciła „zahamowanie procesu dekapitalizacji istniejących budowli i urządzeń przeciwpowodziowych”, czyli – w przełożeniu na język ludzki – naprawianie urządzeń i wałów, zbudowanych jeszcze w czasach rozbiorów. Raport z roku 2000 stwierdza, że „nie poprawił się stan zabezpieczenia przeciwpowodziowego kraju”. W roku 2004 NIK stwierdza, że przygotowywane programy są chaotyczne, wycinkowe, a przede wszystkim – że pozostają na papierze. Obcinane są środki na inwestycje gospodarki wodnej, a te, które nawet są, nie są w pełni wykorzystywane. Raport kontroli „Programu dla Odry 2006”, przygotowany w roku 2007 stweirdza, że pełnomocnik rządu do spraw tego programu, którym był wojewoda dolnośląski, wywiązywał się ze swoich obowiązków nierzetelnie, co znalazło wyraz między innymi w tym, że wykorzystanych zostało zaledwie 41 procent planowanych środków. Ale to jeszcze nic w porównaniu z raportem oceniającym wykorzystanie środków pozyskanych na podstawie umowy z Międzynarodowym Bankiem Odbudowy i Rozwoju oraz z Unii Europejskiej. Ogółem postawiono do dyspozycji Polski około 500 mln euro, od których państwo nasze musi płacić 3,5 mln procentów. Ale w okresie od 11 maja 2007 roku do 31 grudnia 2008 roku wykorzystano zaledwie 0,7 proc. tych środków. Między innymi dlatego, że chociaż ustawa nakłada na prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej obowiązek sporządzenia planu ochrony przeciwpowodziowej, plan taki – do marca 2010 roku, kiedy odbyła się ta kontrola – nie został sporządzony.

Na tym tle waro zapoznać się z urzędami, które – w różnym zresztą stopniu – odpowiedzialne są za gospodarkę wodną. Na początek idą ministerstwa: Ministerstwo Środowiska, Ministerstwo Rolnictwa, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwo Infrastruktury. Ministerstwu Środowiska podlega prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, którym od 23 marca 2009 roku jest pan Leszek Karwowski. Z panem Karwowskim związana jest interesująca historia. Otóż w styczniu 2007 roku został on odwołany ze stanowiska wiceprezesa wrocławskiego portu lotniczego, ponieważ nie radził sobie – jak uzasadniono – z inwestycjami w tak dużej skali. Ale już 1 lutego 2008 roku został powołany na to stanowisko ponownie, no a rok później pan premier Tusk powołał go na stanowisko prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Temu Krajowemu Zarządowi podlegają Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej, a niezależnie od nich działają Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych, podległe Ministerstwu Rolnictwa. W rezultacie – jak stwierdza pewien dokument – „trudno jednoznacznie wskazać instytucję odpowiedzialną za gospodarkę wodną”, a więc – i za tegoroczną powódź. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść – a tu samych ministerstw jest aż cztery, nie mówiąc o urzędach niższej rangi. Powie ktoś, że to bałagan. Może i bałagan, ale w tym bałaganie jest metoda – żeby w razie czego nie można było znaleźć nikogo odpowiedzialnego. Tak własnie okupująca Polskę mafia zadbała o swoje interesy i po staremu za wszystko odpowiedzialny jest podatnik.

Nie jest to żaden powód do dumy z naszego państwa. Przeciwnie – takiego dziadostwa można i nawet należy się wstydzić. Niestety ci, którzy za to dziadostwo są odpowiedzialni, jako piastujący zewnętrzne znamiona władzy, niczego się nie wstydzą i właśnie szykują się objęcia najwyższej godności. Czy przypadkiem nie za bardzo się rozdokazywali?

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj