Homilia wygłoszona podczas uroczystości pogrzebowych ks. kardynała Andrzeja Marii Deskura


Pobierz Pobierz

Hiob doświadczony cierpieniem zadał kilka pytań, które dzisiaj ponownie odczytaliśmy, otaczając trumnę zawierającą doczesne szczątki bliskiego nam człowieka śp. księdza kardynała Andrzeja Marii Deskura.

W pytaniach Hioba, które stają się dziś także naszymi pytaniami zapisane jest głębokie pragnienie przetrwania, ocalenia człowieczego losu w obliczu śmierci i jej niszczycielskiej mocy. Pytaniom tym towarzyszy wiara – wiara, że ostatnie słowo należy do Boga, Źródła i Dawcy życia. Ten Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a więc stworzył go do życia, które nigdy nie będzie miało kresu. Dlatego Hiob daje wyraz swemu przekonaniu: „Ja wiem, Wybawca mój żyje/ Na ziemi wystąpi jako ostatni/ Potem me szczątki skórą odzieje/ i ciałem swym Boga zobaczę./ To właśnie ja go zobaczę” (Hi 19,25-27).

Hiob znalazł odpowiedź na pytanie, kto zapisze jego słowo w księdze, kto wyryje je na wieki żelaznym rylcem lub diamentem na skale? Słowem jest całe życie człowieka – jego zwycięstwa, przegrane, jego radości i bóle, jego nadzieje i rozczarowania. Jakie słowo przekazał Bogu do zapisania kardynał Andrzej? Co zostało wyryte na skale i opatrzone jego imieniem?

Przyszedł na świat 29 lutego 1924 r. w Sancygniowie, na ziemi kieleckiej, w rodzinie szlacheckiej. Jak sam twierdził, pochodzenie zobowiązywało go do szczególnej szlachetności, czyli postawy serca wyrażającej się w obronie wiary, Ojczyzny oraz ludzi biednych i cierpiących. W mrocznych latach II wojny światowej kończył w Krakowie szkołę, a następnie podjął studia prawa na tajnych kompletach Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wtedy też po raz pierwszy zetknął się z młodym Karolem Wojtyłą, robotnikiem w Solvayu i alumnem nielegalnego seminarium duchownego. Wtedy dojrzewała w nim myśl i decyzja, aby pójść radykalnie za Jezusem i podjąć jako kapłan służbę we wspólnocie Kościoła. To był najwyższy wyraz jego szlachetności i hojności jego serca – gotowość całkowitego zaangażowania się w sprawę, dla której Syn Boży przyszedł na ziemię. Do młodego Andrzeja trafiły słowa Mistrza z Nazaretu, które przed chwilą słyszeliśmy: „Ja jestem Drogą i Prawdą i Życiem” (J 14,6). Jezus stał się drogą i celem tego wszystkiego, co pragnął, co zamierzał i co czynił. Jezus stał się życiem, w którym zakotwiczona była jego egzystencja i z którego czerpał żywotne siły. Jezus stał się dla niego prawdą, która rozjaśnia tajemnice ludzkiego losu i wyzwala go z tego wszystkiego, co go zniewala i pomniejsza jego godność jako dziecka Bożego. Później, już jako biskup, wybrał sobie za hasło Jezusowe słowa: „Veritas vos liberabit” – „Prawda was wyzwoli”. Tę Prawdę, czyli Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana, Odkupiciela człowieka, głosił całym swoim życiem.

Andrzej Deskur wstąpił do seminarium krakowskiego w 1945 r. To był początek drogi do kapłaństwa. Po dwóch latach został wysłany przez abp Adama Sapiehę na dalsze studia do Fryburga szwajcarskiego. Ukończył je doktoratem. Święcenia kapłańskie przyjął 20 sierpnia 1950 r. we Francji. Nikt z najbliższej rodziny z Polski nie mógł na nie przybyć, ale była tam rodzina ze Szwajcarii. Do Wiecznego Miasta dotarł dwa lata później. Jak się okazało, tu miał spędzić resztę swego życia w służbie Stolicy Apostolskiej i sześciu papieży. Rozpoczął pracę w Papieskiej Komisji ds. Kinematografii, Radia i Telewizji, dzisiejszej Papieskiej Radzie ds. Środków Społecznego Przekazu. Zajmował w tej dykasterii kolejne stanowiska, aż został jej przewodniczącym, a od 1984 r. był jej honorowym przewodniczącym. Był członkiem kilku innych watykańskich dykasterii, a do samego końca przewodniczącym Papieskiej Akademii Niepokalanej.

Ks. prałat Andrzej Deskur wniósł znaczący wkład w ważny sektor misji Kościoła, jakim są środki społecznego przekazu. Wykonał pionierską pracę, w pewnym sensie stanowił żywą historię refleksji, struktur i zaangażowania Kościoła w przepowiadanie Ewangelii nowym językiem – językiem mediów. Jako ekspert Soboru Watykańskiego II przyczynił się do powstania dekretu o środkach społecznego przekazu „Inter mirifica”. Miał również pewien udział w tworzeniu Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”. Podkreśla się jego udział w powstaniu ważnej rozgłośni radiowej „Veritas” na Filipinach.

Ojciec Święty Paweł VI dostrzegał duchowy format, inteligencję i gorliwość apostolską ks. Deskura. Mianował swojego współpracownika biskupem i osobiście udzielił mu święceń 30 czerwca 1974 r. w bazylice św. Piotra. Warto jeszcze dodać, że ksiądz, a następnie biskup Andrzej był nieformalnym, ale ważnym rzecznikiem polskich spraw w Watykanie jako jedyny Polak mieszkający w Watykanie i zajmujący ważne stanowisko w Stolicy Apostolskiej. Korzystał z tego młody biskup, a następnie kardynał Karol Wojtyła, który w swoim przyjacielu Andrzeju znajdował oparcie i przewodnika podczas swojej podróży do Rzymu. To on, ksiądz Andrzej, oprowadzał przyszłego papieża po znanym sobie środowisku. Przyjaźń tych dwóch ludzi to oddzielny i obszerny rozdział historii ważnej dla każdego z nich.

Ale nadszedł dzień 13 października 1978 r. Po śmierci Pawła VI i niespodziewanej śmierci Jana Pawła I trwały przygotowania do konklawe, którego początek wyznaczono na następny dzień. Kardynał Wojtyła, jak zwykle, spotkał się wcześniej z biskupem Andrzejem. Jednego i drugiego czekał trudny do wyobrażenia przełom. Najpierw nastąpił on u 54-letniego wówczas, tryskającego energią, biskupa. W jednej chwili został powalony przez udar mózgu, który spowodował paraliż. Możemy sobie wyobrazić, co przeżywał ten człowiek, gdy po tygodniach odzyskał przytomność i uświadomił sobie, że nie będzie chodził do końca życia, że będzie zdany całkowicie na pomoc innych. Przeżył to głęboko, a po latach wyznał: „Paralityk jest osobą uwięzioną w ciele, pozbawioną wolności. Tylko modlitwa pomogła mi przezwyciężyć tamten trudny okres”. Odtąd nieodłącznym towarzyszem jego życia stał się wózek inwalidzki. Ciało odmówiło posłuszeństwo i ograniczało radykalnie zdolność poruszania się, ale duch pozostał wolny.

Drugiego z przyjaciół spotkał przełom 3 dni później. 16 października, w godzinach wieczornych, przyjął na siebie ogromną odpowiedzialność jako następca św. Piotra i pasterz Kościoła powszechnego. Ale stając wobec ogromnego wyzwania, po ludzku trudnego do udźwignięcia, ani na moment nie zapomniał o nieprzytomnym i sparaliżowanym przyjacielu, którego odwiedził w poliklinice Gemelii nazajutrz po wyborze. Ujawnił tym samym ludzki rys wpisany głęboko w jego papieską posługę. Co więcej, dramatycznemu doświadczeniu przyjaciela nadał głębszy sens, wyznaczając mu nowe zadanie. Napisał mu w liście: „Teraz wiesz, jaka jest Twoja misja w Kościele!”. To była autentyczna misja towarzyszenia Papieżowi cierpieniem i modlitwą oraz heroicznym poddaniem się woli Bożej.

Misja przybrała purpurową barwę 25 maja 1985 r., gdy abp Andrzej został obdarzony godnością kardynalską. Zmęczonym ciałem, na wózku inwalidzkim, kardynał bez słów przemawiał na placu św. Piotra do wszystkich, a zwłaszcza do tych, którzy tak jak on dźwigali swój krzyż niepełnosprawności, choroby i cierpienia. Jego droga kalwaryjska trwała 33 lata. To miara Chrystusowych lat – miara wiary, miara miłości Boga, człowieka i Kościoła, miara niezachwianej nadziei. Na 80. rocznicę urodzin kard. Andrzej otrzymał list od Jana Pawła II. Ojciec Święty, sam schorowany, pisał do przyjaciela: „Tobie zaś przede wszystkim dziękuję za ostatnich 25 lat, w których towarzyszyłeś mojej posłudze na Stolicy Piotrowej w wyjątkowy sposób, czyli przez ofiarę cierpienia znoszonego w cichym oddaniu Chrystusowi i Jego Matce, w wytrwałej modlitwie, w duchu miłości do Kościoła oraz przez szczerą przyjaźń i braterską radę”.

Kardynał Andrzej Maria miał głębokie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Jak już wspomniałem, aż do śmierci był przewodniczącym Papieskiej Akademii Niepokalanej. Do miłości Matki Jezusa formował młodych, dla których był mądrym kierownikiem duchowym. Na drzwiach wejściowych do jego mieszkania wisiała zawsze tabliczka „Casa di Maria”. Ten dom był niezwykle gościnny dzięki gospodarzowi, ale także dzięki Siostrom Sercankom, które niezwykle ofiarnie opiekowały się kard. Andrzejem do końca. Publicznie im dzisiaj dziękuję za tę ofiarną służbę przez tyle lat. Podobnie ksiądz Stefan, don Stefano, który oddał na służbę ks. kardynałowi swoje przygotowanie profesjonalne i kapłańskie.

Kard. Andrzej Deskur miał również głębokie nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Cieszył się z wyniesienia na ołtarze św. siostry Faustyny i ustanowienia Święta Miłosierdzia Bożego w całym Kościele.

Do rangi symbolu urasta fakt, że jego doczesne szczątki spoczną w łagiewnickim Sanktuarium bł. Jana Pawła II, w którym przechowujemy relikwie patrona świątyni i całego centrum. Dziękuję tutaj obecnej rodzinie
śp.. kardynała Andrzeja za życzliwość i wsparcie dla inicjatywy takiego pogrzebu. Niech duchowa obecność w tym miejscu dwóch wielkich synów Kościoła przemawia do umysłów i serc wszystkich nawiedzających to sanktuarium.

 Drodzy Bracia i Siostry! W imieniu Kościoła krakowskiego, w szczególności kard. Franciszka, kolegi rocznikowego i przyjaciela zmarłego kard. Andrzeja, oraz w imieniu rodziny
śp.. Kardynała, dziękuję wszystkim, którzy oddają mu dzisiaj ostatnią posługę w jego drodze do wieczności. Dziękuję Księżom Kardynałom, Arcybiskupom, Biskupom, ks. abp nuncjuszowi, kapłanom, delegacjom i wszystkim obecnym.

Jako uczniowie Jezusa Chrystusa wsłuchujemy się w Jego słowa: „Niech się nie trwoży serce wasze!(…)W domu mego Ojca jest mieszkań wiele.(…)A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do Siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,1-3). Wierzymy, że Pan życia i ludzkich losów przygotował mieszkanie dla Swego wiernego sługi Andrzeja. Wierzymy, że cieszy się w domu Ojca dobrym towarzystwem przyjaciół Boga, pośród których jest także bł. Jan Paweł II.

Żegnaj, Księże Kardynale Andrzeju! Bóg doświadczył cię jak złoto w tyglu. Niech teraz w Swoim miłosierdziu przyjmie szlachetny kruszec twoich dobrych czynów, twojej modlitwy i cierpienia, którymi wspierałeś Kościół. Dziękujemy ci za twoje świadectwo! Dziękujemy ci za twą wierność do końca! Żyj w pokoju! Amen.

drukuj