Felieton „Spróbuj Pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Jak kapłan o duszę, tak lekarz o ciało każdego człowieka walczy bez wytchnienia. W efekcie obie te misje doskonale uzupełniają się. Walka o każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok życia ciała człowieka najczęściej owocuje dojrzałością zamieszkałej w tym ciele duszy. Dojrzałością cieszącą Pana Boga, duszpasterzy i bliźnich. Zwykle inne jest postrzeganie świata przez człowieka w pełni sił, do tego łatwo ulegającego pokusom, inne u tej samej osoby, która w ciągu jednej sekundy staje się śmiertelną ofiarą wypadku i konając, zdaje sobie nagle sprawę, że traci nie tylko życie doczesne, ale przede wszystkim wieczne. Jeszcze inną wizję świata ma ktoś, kto nawet ciężko chorując, dzięki podtrzymywanej przez lekarzy świadomości zdąży pogodzić się z Panem Bogiem i dać zadośćuczynienie bliźnim. Zdąży, o ile będzie miał dostęp do kapłanów i lekarzy.

Zbieżność celów misji kapłanów i medyków, czyli lekarzy dusz i ciał, była i jest intuicyjnie rozpoznawana od zarania ludzkości przez wszystkie ludy przydzielające prawie zawsze tym samym osobom obowiązki i przywileje związane z uzdrawianiem i cielesnych i duchowych dysfunkcji ludzi potrzebujących pomocy. Dla tych nielicznych w skali rozwoju istoty ludzkiej, którzy dotychczas mieli możność poznać Dobrą Nowinę, wszystko jest jasne. Ozdrowieńcza moc wiary i modlitwy jest poza wszelką wątpliwością znana każdemu chrześcijaninowi i udokumentowana nie tylko w Piśmie Świętym, lecz także osobistym doświadczeniem wielkiej rzeszy chorych i ich rodzin. Medycyna jako nauka empiryczna opierać się powinna na dowodach i dowody na cudowne uleczenia tych, którzy zaufali potędze wiary i modlitwy, nie mogą być pomijane przez medycynę,.

Z uwagi na swoją rolę społeczną kapłani i lekarze w każdej normalnej społeczności cieszą się szacunkiem odpowiadającym wartościom, którym służą. Żądna normalna społeczność nie głodzi swoich kapłanów i lekarzy. Jednak stosunek do dóbr materialnych zależy od jednego lub drugiego powołania. Inny jest u osób życia konsekrowanego, inny u lekarzy. Są ludzie obdarzenia łaską obydwu powołań. Ale od nikogo nie można żądać, aby postępował zgodnie z powołaniem, którego po prostu nie ma. Dla dobra wspólnego nie wolno na ludzi zastawiać pułapek. Każdy jest omylny i grzeszny i może się zdarzyć, że dopuści się przestępstwa, nawet zbrodni. Z wielką korzyścią dla dobra wspólnego jest minimalizować szkody czynione przez błądzących kapłanów i lekarzy, dyskretnie i skutecznie wykorzystując wewnętrzne systemy nadzoru i kontroli w diecezjach, zakonach i izbach lekarskich. Kiedy te systemy nie działają, ludzie sprzeniewierzający się swojemu powołaniu w poczuciu bezkarności wychodzą daleko poza ślubowane lub przyrzeczone normy zachowania i naruszają obowiązujące wszystkich prawo. Aparat ścigania i wymiar sprawiedliwości muszą wykonywać swój obowiązki bezstronnie i skutecznie, zachowując nie więcej poszanowania dla wizerunku człowieka oskarżonego i skazanego niż nakazuje prawo, nawet jeśli ujawniane w ramach prawa fakty przynoszą szkodę winowajcom.

Trzeba jednak dodać, że ujawnienie nieprawości pojedynczej osoby cieszącej się zaufaniem publicznym rzuca cień na wszystkich pełniących taką samą rolę społeczną. Jeżeli jest to osoba winna, spotyka ją zasłużona kara. Ale na pozostałych spada kara niezasłużona. Mało tego. Kara spada na ludzi, którym zabrano zaufanie do kapłanów i lekarzy, na naród nagle osierocony, odarty z poczucia bezpieczeństwa, pozbawiony pomocy w sprawach najważniejszych, dotyczących ratowania życia wiecznego i doczesnego. Winowajca wie, za co cierpi. A za co cierpi naród? Za co cierpią ludzie w potrzebie, którym odebrano dostęp do osób wypełniających role kapłanów i lekarzy, role uznawane za niezbędne w każdej ludzkiej społeczności czy to zamieszkałej w dżungli afrykańskiej, czy też wielkomiejskiej?

Stąd w interesie publicznym, nie żadnym kastowym, jak się niektórym wydaje, jest umacnianie przekonania, że stan kapłański i lekarski dysponują doskonałymi mechanizmami samooczyszczania się z osób niegodnych deklarowanego powołania. Zobaczyć, to uwierzyć. Ludzie widząc, że przypadki faktycznych przestępstw i zawinionych przez lekarzy błędów systematycznie spadają, przywrócą zaufanie do przedstawicieli tego zawodu, bez których przecież żyć się nie da. Wówczas nawet zmasowane akcje przeciwko lekarzom spalą na panewce, tak jak spełzło na niczym propagandowe bombardowanie Kościoła Katolickiego w naszym kraju. Na wielu księży i zakonników bez winy nałożono niezasłużoną karę w postaci wykreowanego odium społecznego, ale fałszywe oskarżenia miały nikły wpływ na podważenie zaufania Polaków do kapłanów. Kościół wyszedł obronną ręką, bo był czysty. W obronie duszpasterzy stanęli wierni. Wiedząc, co mogą stracić, wystąpili przeciwko próbom ograbienia z zaufania do kapłanów. Ta próba zawłaszczenia świadomości Polaków się nie powiodła, choć okradła niektórych z religijności.

Antyreligijność jest chorobą ciężką, ale uleczalną. Można powiedzieć, że to choroba wieku dorastania do pełni człowieczeństwa, z upływem lat ustępującą w miarę pojawiania się w życiu każdego człowieka dowodów na to, że jest się tylko człowiekiem. Kruchym, słabym i wcale nie wszechmocnym. Niektórzy mają szczęście doznać łaski cudu, w jednej chwili diametralnie zmienić swój światopogląd i z zaciekłych wrogów wiary stać się ufnymi dziećmi Bożymi. Inni muszą po prostu dożyć do tego zwrotnego momentu w swoim życiu. Jest to niemożliwe bez udziału ludzi, których powołaniem jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego, zapobieganie chorobom, leczenie chorych i niesienie ulgi w cierpieniu.

I to jest jeden z najważniejszych powodów, dla których należy stanąć w obronie zawodu lekarskiego, którego wyjątkowa w skali świata poniewierka zaczęła się w Polsce za Stalina i trwa nadal.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj