Audiencja generalna Ojca Świętego Franciszka 28.12.2022

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry i jeszcze dobrych Świąt Bożego Narodzenia

Okres liturgiczny zaprasza nas do zatrzymania się i refleksji nad tajemnicą Bożego Narodzenia. A ponieważ dziś przypada czterechsetna rocznica śmierci św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła, możemy zaczerpnąć inspirację z niektórych jego myśli. W związku z tym mam przyjemność ogłosić, że dziś ukazuje się list apostolski upamiętniający tę rocznicę. Nosi on tytuł „Wszystko należy do miłości”, podejmując charakterystyczne wyrażenie świętego biskupa Genewy. Tak zresztą napisał on w „Traktacie o miłości Bożej”: „W Kościele świętym wszystko należy do miłości, żyje w miłości, czyni się dla miłości i pochodzi z miłości”  (Przedmowa, tłum. M. Bronisława Bzowska, Kraków 2002, s. 20).

Spróbujmy zatem zagłębić się nieco w tajemnicę narodzin Jezusa, „w towarzystwie” św. Franciszka Salezego.

W jednym ze swoich licznych listów skierowanych do św. Joanny Franciszki de Chantal, pisze: „Wydaje mi się, że widzę Salomona na jego wspaniałym tronie z kości słoniowej, złoconym i rzeźbionym, który nie miał sobie równego w żadnym królestwie, jak mówi Pismo Święte (1 Krl 10, 18-20); widzę, krótko mówiąc, tego króla, który nie miał sobie równych w chwale i wspaniałości (por. 1 Krl 10, 23). Ale wolę po stokroć bardziej widzieć drogie Dzieciątko w żłobie niż wszystkich królów na ich tronach”[1]. Jezus, Król wszechświata nigdy nie zasiadał na tronie: urodził się w stajni, owinięty w pieluszki i położony w żłobie; wreszcie umarł na krzyżu i zawinięty w prześcieradło został złożony w grobie. Istotnie ewangelista Łukasz, opowiadając o narodzinach Jezusa kładzie duży nacisk na szczegóły dotyczące żłóbka. Znaczy to, iż jest to bardzo ważne nie tylko jako szczegół logistyczny, lecz jako element symboliczny, żeby zrozumieć jakiego rodzaju Mesjaszem jest Ten, który narodził się w Betlejem z Maryi Dziewicy, czyli krótko mówiąc, kim jest Jezus. Jezus jest Synem Bożym, który nas zbawia, stając się człowiekiem, ogołociwszy się z chwały i uniżając samego siebie (por. Flp 2,7-8). Tę tajemnicę widzimy konkretnie w centralnym punkcie szopki, czyli w Dzieciątku leżącym w żłobie. To jest „znak”, który Bóg daje nam na Boże Narodzenie: był nim wtedy dla pasterzy w Betlejem (por. Łk 2, 12), jest nim dzisiaj i będzie nim zawsze.

Ten znak pokazuje nam „styl” Boga, którym jest bliskość, współczucie i czułość. Poprzez ten swój styl Bóg przyciąga nas do siebie. Nie bierze nas siłą, nie narzuca nam swojej prawdy i sprawiedliwości. Chce nas pociągnąć z miłością, z czułością. W innym liście do pewnej zakonnicy, znów w kontekście Bożego Narodzenia, św. Franciszek Salezy pisze: „Magnes przyciąga żelazo, a bursztyn słomę i siano. Otóż czy to jesteśmy żelazem z powodu naszej zatwardziałości, czy też jesteśmy słomą z powodu naszej słabości, musimy dać się przyciągnąć temu niebiańskiemu Dziecięciu”[2]. Czasami jesteśmy „żelazem”, czyli zatwardziali, rygorystyczni, zimni. Innym razem jesteśmy „słomiani”, czyli delikatni, słabi, nietrwali. Bóg znalazł więc środek, by przyciągnąć nas niezależnie od tego jacy jesteśmy: miłością. Nie jest to miłość zaborcza i egoistyczna, jak to często niestety bywa z ludzką miłością. Jego miłość jest czystym darem, czystą łaską, jest wszystkim i wyłącznie dla nas, dla naszego dobra. I tak nas przyciąga, z tą swoją rozbrojoną i rozbrajającą miłością.

Kolejnym aspektem wyróżniającym się w żłóbku  jest ubóstwo, rozumiane jako wyrzeczenie się wszelkiej światowej próżności. Święty Franciszek Salezy znów pisze: „Mój Boże, ileż świętych uczuć rodzi w naszych sercach to narodzenie! Przede wszystkim jednak uczy nas doskonałego wyrzeczenia się wszelkich dóbr, całego przepychu […] tego świata. Nie wiem, ale nie znajduję żadnej innej tajemnicy, w której czułość i surowość, miłość i karność, słodycz i szorstkość tak słodko się mieszają”[3]. Tak, bądźmy czujni, by nie popaść w światową karykaturę Bożego Narodzenia, sprowadzonego do ckliwego, konsumpcyjnego świętowania. Nie, miłość Boga nie jest miodowa, ukazuje to nam żłóbek Jezusa. Nie jest to obłudna dobrotliwość, pod którą kryje się dążenie do przyjemności i wygód. Nasi dziadkowie, którzy zaznali wojnę, a także głód, dobrze to wiedzieli: Boże Narodzenie to radość i świętowanie, z pewnością, ale w prostocie i surowości.

I zakończmy myślą św. Franciszka Salezego, którą podjąłem również w Liście Apostolskim. Podyktował ją siostrom Wizytkom – pomyślcie tylko! – na dwa dni przed śmiercią, 26 grudnia 1622 r. Powiedział: „Czy widzicie Dzieciątko Jezus w żłóbku? Przyjmuje wszystkie utrapienia pogody, zimno i wszystko, na co Ojciec zezwala, by stało się Jego udziałem. Nie odrzucał drobnych pieszczot Matki, które mu dawała i nie napisano, aby kiedykolwiek sam wyciągał swoje ręce ku piersi swej Matki, ale pozostawia wszystko jej opiece i przezorności. Podobnie i my nie powinniśmy niczego pragnąć ani niczego nie odmawiać, przyjmując wszystko to, co Bóg nam ześle, chłód i niedogodności pogody”[4]. Drodzy bracia i siostry, jest w tym zawarta wspaniałe nauczanie, która przychodzi do nas od Dzieciątka Jezus poprzez mądrość św. Franciszka Salezego: niczego nie pragnąć i niczego nie odrzucać, przyjmować wszystko, co Bóg nam zsyła. Ale uważajmy! Zawsze i tylko z miłości, bo Bóg nas kocha i chce zawsze wyłącznie naszego dobra.

Wam wszystkim i waszym rodzinom, raz jeszcze dobrych Świąt Bożego Narodzenia i dobrego początku Nowego Roku!

Tłumaczenie: Radio Maryja

drukuj