Zatrważająca sytuacja w klasach dla sześciolatków

Ministerstwo Edukacji Narodowej sprawdziło budzący niepokój raport dotyczący szkół. Sporządzili go rodzice z Akcji „Ratuj Maluchy” – jak podają, wyniki kontroli są zaskakujące.

W szkołach brakuje stołówek, nieczynne są świetlice, są zbyt liczne klasy oraz brak placu zabaw – to tylko niektóre spostrzeżenia wynikające z raportu. Tymczasem według ministerstwa edukacji nie ma żadnych uchybień.

Raport powstał na podstawie skarg ponad 1000 rodziców i miał udowodnić, że polskie szkoły nie są dobrze przygotowane do obniżenia wieku szkolnego. Jak zaznacza Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, w sytuacji gdy ministerstwo nie chce poprawić sytuacji musi udawać, że jest ona dobra. Dodaje on również, że do tej pory nie ma wyznaczonych standardów dla 6 latków.

– Kontrola ministerstwa tak naprawdę polega na rozstrzygnięciu, czy przepisy zostały złamane, czy nie. Jeśli nie wyznaczono żadnych przepisów to oczywiście, że nie zostały one złamane. Po prostu nie ma standardów dla sześciolatków. Nie ma przepisów. Rodzice wskazują, że w Polsce są przepisy dotyczące trzymania zwierząt hodowlanych, albo ile metrów ma przysługiwać na jednego więźnia, a nie ma wyznaczonych standardów posyłania sześciolatków do szkół – powiedział Tomasz Elbanowski.

Urzędnicy MEN, którzy zapoznali się z raportem odwiedzili placówki wymienione w dokumencie. Jak stwierdzili zarzuty rodziców sprawdziły się  tylko w 16 przypadkach.

Tomasz Elbanowski akcentuje, że podejście urzędnika różni się od podejścia do sprawy rodziców.

 – Jest szkoła, lekcje są 45-minutowe, są ławki. Takie informacje dla urzędników są wystarczające. Natomiast to, że dzieci siedzą przez kilka godzin w małym pomieszczeniu na poddaszu to już dla urzędników jest niezauważalny problem. Dla rodziców owszem. Zdaniem urzędników przepis nie został złamany i wszystko jest w porządku. Taki komunikat ogłosiło nawet ministerstwo – powiedział Tomasz Elbanowski.

 

RIRM