Zakaz GMO? W całej Unii

Z Markiem Sawickim, ministrem rolnictwa i rozwoju wsi, rozmawia Krzysztof
Losz

Czy rośliny modyfikowane genetycznie są bezpieczne dla człowieka i środowiska
naturalnego?

– Na to pytanie musi odpowiedzieć świat nauki. W tej sprawie naukowcy są bardzo
mocno podzieleni, chociaż technologia ta ma już ponad 20 lat. Rośliny
modyfikowane zostały wprowadzone na pola ponad 15 lat temu, jednak nadal wielu
naukowców twierdzi, że jest to zbyt krótki okres na to, abyśmy jednoznacznie
stwierdzili, iż są one w pełni bezpieczne, lub żebyśmy jednoznacznie
stwierdzili, że są one szkodliwe dla ludzi i środowiska. W związku z tym, iż
takiej pewności nie mamy, ale jednocześnie wiemy, że postępu nauki nie
powstrzymamy, to trzeba stworzyć warunki do dalszych badań w tym obszarze.
Dopóki jednak nie ma tej stuprocentowej pewności co do bezpieczeństwa GMO, to
nie ma potrzeby, abyśmy rozprzestrzeniali uprawy roślin modyfikowanych
genetycznie w środowisku.

W Polsce można uprawiać GMO?
– Nie ma w tej chwili przepisów regulujących zasady upraw roślin genetycznie
modyfikowanych. Od lutego 2010 roku w Sejmie leży projekt ustawy, która mogłaby
być swego rodzaju "konstytucją" w zakresie upraw GMO. Gospodarzem tej ustawy
jest minister środowiska i sejmowa komisja środowiska, która powołała do jej
procedowania podkomisję pod przewodnictwem prof. Jana Szyszko Byliśmy pewni, że
sprawy modyfikacji genetycznych zostaną uregulowane w ustawie, bo nie ma nic
gorszego niż stan prawny nieuregulowany. Jednak Sejm zawiesił prace nad tą
ustawą [prof. Szyszko argumentował w artykule na łamach "Naszego Dziennika", że
podkomisja zakończyła prace, ale to koalicja blokowała przyjęcie jej
sprawozdania i skierowanie ustawy pod obrady Sejmu – przyp. red.]. Natomiast
ustawa o nasiennictwie, którą zawetował prezydent, nie jest ustawą o organizmach
modyfikowanych.

Ale też z wielu stron padały głosy, że ustawa o nasiennictwie miała tylnymi
drzwiami wprowadzić GMO…

– To jest właśnie hipokryzja tych ludzi, którzy nie chcą, aby kwestie związane z
GMO były prawnie regulowane. Polskę obowiązuje już europejski rejestr nasion, a
w tym rejestrze wpisanych jest 40 odmian roślin GMO. Oznacza to, że zostały one
przebadane przez Europejską Komisję ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) i
dopuszczone na rynek unijny. W związku z tym Polska powinna określić warunki
rejestracji i obrotu takim materiałem siewnym. Z braku ustawy o GMO wpisaliśmy
te przepisy do ustawy o nasiennictwie.

Dlaczego ta ustawa powinna, Pana zdaniem, być wprowadzona w życie?
– W tej ustawie mieliśmy doskonałe mechanizmy zabezpieczające. Po pierwsze, był
nakaz, by w ciągu trzech dni poinformować o przywiezieniu do Polski
jakiejkolwiek odmiany GMO wojewódzkiego inspektora ochrony roślin i
nasiennictwa. Po drugie, były zapisane instrumenty dające ministrowi rolnictwa
prawo wykreślenia z polskiego rejestru wszystkich odmian, co do których minister
poweźmie informacje o ich szkodliwości dla zdrowia człowieka bądź dla
środowiska. Chodzi nie tylko o GMO, ale o wszystkie rośliny.
Dzisiaj mamy taką sytuację, że prawo zakazuje obrotu, ale nie zakazuje upraw
GMO. Mamy orzeczenie trybunału europejskiego i obowiązkiem państwowego urzędnika
było przygotowanie ustawy, która uchroni nas przed karami. Zgodnie ze
stanowiskiem rządu z 2006 i 2008 r. ta ustawa miała wypełnić prawo unijne, a
jednocześnie uchronić nas przed uwalnianiem GMO do środowiska. To zostało
zawetowane, a na dzień dzisiejszy nie ma w Polsce atmosfery politycznej, aby
polskie prawo dostosować do prawa unijnego i jednocześnie skutecznie chronić się
przed tym, co nieznane. W związku z tym trzeba podjąć trud zmiany prawa
europejskiego.

Panie Ministrze, trudno jednak przemilczeć zarzuty, jakie wobec Pana są
wysuwane – że mówi Pan o ochronie przed GMO, a jednocześnie ministerstwo
rolnictwa przeforsowało w 2008 r. ustawę wydłużającą okres, w jakim polscy
hodowcy mogą korzystać z pasz zawierających składniki roślin genetycznie
modyfikowanych.

– W polityce jest potrzebna elementarna uczciwość. Tak, przedłużyłem możliwość
stosowania pasz genetycznie modyfikowanych, ale miałem wtedy na uwadze tylko
jeden element: konkurencyjność polskiej żywności na rynku europejskim. Prawo i
Sprawiedliwość chciało, aby polscy rolnicy konkurowali na rynku z rolnikami
czeskimi, niemieckimi czy francuskimi, w warunkach kiedy tamci będą mieli tańsze
pasze sojowe, kukurydziane, wyprodukowane z GMO, a nasi takiej możliwości nie
mogliby mieć. Dziwię się, że są środowiska, które są przekonane o szkodliwości
GMO, ale jednocześnie dopuszczają możliwość importowania żywności genetycznie
modyfikowanej. Czyli widać, że są za tym, aby bogaci, których na to stać,
kupowali żywność wolną od GMO, a biedni, którzy się tego GMO boją, niech idą do
sklepu i kupują w supermarketach żywność modyfikowaną. To nieuczciwość. Działamy
na jednym rynku i dlatego zasady konkurencyjności powinny być równe dla
wszystkich.

Przez przeciwników GMO jest Pan uważany za osobę popierającą uprawianie w
Polsce roślin modyfikowanych genetycznie i ich stosowanie do produkcji pasz i
żywności.

– Ci przeciwnicy GMO zachowują się jak lobbyści zagranicznych koncernów
produkujących żywność genetycznie modyfikowaną. Nie chcą upraw GMO, nie chcą
pasz, ale godzą się na import produktów żywnościowych GMO. To ogromna
nieszczerość wobec polskich rolników, szczególnie producentów trzody i drobiu.
Nie znajdzie pan w żadnej mojej wypowiedzi przez 20 lat mojego funkcjonowania w
polityce opowiedzenia się za GMO. Natomiast zawsze w tej sprawie wyrażałem
realny pogląd, gdy mówiłem, że postępu nie da się zatrzymać. Biotechnologia
będzie się rozwijać, ale dopóki nie mamy pewności co do wpływu GMO na
środowisko, dopóki mamy wątpliwości co do etyczności tego sposobu poprawiania
żywności – dopóty nie powinniśmy dopuścić do ich rozpowszechniania. Trzeba
jednak stworzyć warunki po to, żeby nauka nie rozwijała się w szarej strefie.
Jednak żeby prowadzić badania nad GMO, także trzeba określić ich warunki.

Parlament Europejski wprowadził możliwość, aby poszczególne kraje same
decydowały o tym, czy zakazywać upraw i stosowania GMO.
– Parlament Europejski umył ręce i wprowadził taki piłatowski system: niech
każdy kraj rozstrzyga, jak chce. A tak nie powinno być. Ja mówiłem na Radzie
Ministrów Rolnictwa i Rybołówstwa UE, że to złe rozwiązanie, bo narusza zasady
konkurencyjności. Czeska żywność GMO będzie na polskim rynku tańsza, bardziej
konkurencyjna od polskiej, wolnej od GMO.

Parlamentowi zabrakło odwagi?
– Tak, zabrakło odwagi. Ale myślę że członkowie Parlamentu, tak jak i polscy
politycy, są pod wpływem dużych koncernów paszowych, dużych sieci handlowych,
które gros swojego zysku dzisiaj czerpią z tej przewagi konkurencyjnej, jeśli
chodzi o żywność genetycznie modyfikowaną. Dziś trzeba mieć odwagę, że skoro
coś, co jest nieznane, skoro coś, co budzi takie wątpliwości, jest powszechne na
rynku, to albo będzie dozwolone i otwarte dla wszystkich (oczywiście gdy
dostaniemy niezbite dowody na to, że jest to bezpieczne dla ludzi i środowiska),
albo też wszystkie kraje na jednakowej zasadzie będzie obowiązywał zakaz upraw
GMO, produkcji pasz, zakaz importu żywności genetycznie modyfikowanej, gdy mamy
wątpliwości co do ich bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że w tych warunkach
obudziłyby się różne mechanizmy gospodarcze, hodowlane, ekonomiczne, które
sprawiłyby, że europejskie rolnictwo poprawiłoby swoją konkurencyjność bez GMO.

W Niemczech jest zakaz dla GMO… – Rzeczywiście jest tam zakaz uprawy
kukurydzy MON 810, jednak już ziemniak amflora jest uprawiany. I to tam mamy do
czynienia z zakażeniem miodu pszczelego przez GMO. Niemcy faktycznie wprowadzili
zakaz uprawy MON 810, ale właśnie prowadząc badania i dowodząc, że ta kukurydza
szkodzi pchełce wodnej. Niemiecki minister ma w swoim prawie możliwość
wykreślenia z rejestru szkodliwej odmiany, polski minister takiego prawa nie ma.

Podobne zakazy ma w Unii Europejskiej siedem krajów.
– Wobec kilku państw są prowadzone postępowania, czy wprowadziły zakaz zgodnie z
prawem. Wobec kilku państw toczą się postępowania podobne do tych, jakie mamy w
przypadku Polski. Wykonanie wyroku trybunału wobec Polski jest zawieszone, bo od
trzech lat wysyłam co kilka miesięcy pismo, że jesteśmy w trakcie dostosowywania
naszego prawa do prawa unijnego. Robię to z pełną świadomością, że musimy
wprowadzić takie mechanizmy do polskiego prawa, które skutecznie zablokują
uwalnianie organizmów genetycznie modyfikowanych do środowiska. Ustawa o
nasiennictwie była procedowana w Sejmie od marca 2011 roku, ustawa o GMO o ponad
rok dłużej. Gdy kończyliśmy prace nad ustawą nasienną w rządzie, byliśmy
przekonani, że ustawa o GMO będzie szybko przyjęta, i dlatego nie wpisywaliśmy
do projektu żadnych regulacji dotyczących nasiennictwa w sprawie GMO. Gdy ustawa
o GMO utknęła w Sejmie, wpisaliśmy do tego projektu mechanizmy chroniące przed
uwalnianiem roślin modyfikowanych do środowiska, co zostało źle zrozumiane.

Ile czasu zajęłoby przeforsowanie na unijnym forum wniosku o wprowadzenie w
całej UE zakazu dla GMO?

– Myślę, że jeśli będziemy w stanie racjonalnie wytłumaczyć politykom i
konsumentom, że Europa może mieć przewagę jakościową w produkcji żywności, jeśli
wprowadzi pełny zakaz upraw i stosowania GMO, to stanie się to szybko. A taką
przewagę możemy zyskać, gdyż ze względu na przepisy dotyczące organizmów
modyfikowanych genetycznie Europa mogłaby chronić swój rynek przed importem
żywności w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Skoro przyjmuje takie
standardy w zakresie żywności w UE, to możemy zakazać importu produktów
zawierających GMO. Warto taką debatę rozpocząć.

Czym można zastąpić rośliny modyfikowane w rolnictwie?
– Dwa lata temu po raz pierwszy wprowadziliśmy dopłaty do roślin motylkowych.
Sam miałem w przeszłości okazję pracować naukowo w Siedlcach, na obecnym
Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym, nad roślinami motylkowymi. Uważam, że
poprawienie ich jakości hodowlanej daje szansę na zastąpienie w paszach soi w 99
procentach. A jest to przecież soja genetycznie modyfikowana. Należy pamiętać,
że ulepszyliśmy też rzepak. Wcześniej śruta rzepakowa była zwykłym odpadem
technologicznym, dziś jest doskonałą paszą. Gdyby w Europie prowadzono tak
intensywnie prace nad bobikiem, grochem siewnym, roślinami motylkowymi
drobnonasiennymi, które mogą być doskonałym suszem paszowym, tak jak w Ameryce
pracowano nad soją – to jestem przekonany, że dziś Europa mogłaby być
samowystarczalna białkowo.
Drugi sposób zastąpienia GMO w paszach to krzyżowe wykorzystanie białka
zwierzęcego. Przed wybuchem epidemii BSE dodatek białka zwierzęcego do pasz był
w Europie powszechnie stosowany. Od tamtej pory białko to podlega utylizacji, i
to właśnie było otwarciem drogi dla soi modyfikowanej. Od dwóch lat toczymy
batalię, aby dopuścić krzyżowe stosowanie mączek mięsno-kostnych w żywieniu
nieprzeżuwaczy, a więc drobiu i trzody. Ze względu na pełną ewidencję zwierząt
jesteśmy dobrze chronieni przed BSE i mam nadzieję, że Bruksela wyrazi w końcu
na to zgodę.

Panie Ministrze, będzie Pan namawiał posłów w nowym Sejmie do odrzucenia weta
prezydenta?

– Nie, bo wszyscy są zainteresowani tym wetem. Zwolennicy GMO – bo wiedzą, że ta
ustawa w tym kształcie nie odwiesza kary trybunału i jest niezgodna z prawem
europejskim. Szkoda, że ustawa o GMO z komisji środowiska nie była dalej
procedowana, bo w niej dałoby się pewne zakazy wprowadzić. Przeciwnicy GMO też
są wdzięczni prezydentowi, choć motywacja decyzji była zgoła odmienna. Tak jak
powiedziałem, skoro nie można wprowadzić skutecznego polskiego prawa, aby bronić
się przed GMO, to trzeba zmienić prawo europejskie.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl