Normy moralne w seksuologii polskiej?

Polskie duszpasterstwo zachęca do prowadzenia godziwych i skutecznych
terapii dla homoseksualistów, ponieważ bliźniemu należy przyjść z pomocą w
potrzebie, a współczesną ludzkość trapi wręcz epidemia homoseksualizmu. Będących
w tej potrzebie nawet przybywa, bo każda epidemia się rozszerza, jeśli nie udaje
się lub nie chce się zidentyfikować jej przyczyn. Zdaje się, że przeszkadza w
tym także środowisko polskich seksuologów.

Według św. Pawła – czytamy w liście do Rzymian – homoseksualizm to kara za
bałwochwalstwo, czyli koniec końców, przykre następstwo poszukiwania w życiu
własnej satysfakcji zamiast prawdy. Czciciele "bożków" nie z innych przecież
powodów "praktykują", ale dlatego, że spodziewają się za to zapłaty. Koniec
końców – owi "czciciele" to poszukiwacze własnej przyjemności i komfortu
życiowego. Wystarczy zatem tylko zastanowić się nad twierdzeniem św. Pawła, użyć
do jego interpretacji narzędzi oferowanych przez klasyczną filozofię, aby jasna
się stała geneza homoseksualnej duszy. To dusza poszukiwacza własnych doznań,
rozdarta, zalękniona i cierpiąca skutkiem programu życiowego, niezgodnego z
kondycją bytu rozumnego, otwartego na prawdę.
Widać jednak, że nie o prawdę chodzi środowiskom naukowym zajmującym się
homoseksualizmem, skoro nie poświęcają najmniejszej uwagi klasycznej diagnozie
homoseksualizmu – opartej na wglądzie w istotę człowieka – a zamiast tego wciąż
od nowa przeszukują niebo i ziemię, aby po raz kolejny ogłosić z dumą, że nie ma
nic niewłaściwego i nienormalnego w homoseksualizmie. Już nawet chórem i
interdyscyplinarnie owi naukowcy śpiewają, bo mamy całe orkiestry składające się
z zoologów, lekarzy, historyków, a nawet widzimy tam kilku teologów. Zgodnie
protestują przeciwko prowadzeniu terapii homoseksualistów, a nawet mają
narzędzia prawne – jak zaraz zobaczymy – aby srogo karać chętnych do prowadzenia
tych terapii.
Zachęca do nich książka Josepha Nicolosiego "Terapia reparatywna męskiego
homoseksualizmu. Nowe podejście kliniczne". Tymczasem przeciwnicy tych terapii
twierdzą, że zarówno skłonności homoseksualne, jak i wypływające z nich czyny są
jak najbardziej normalne i właściwe. Przekonuje o tym w jednej z recenzji tejże
książki prof. dr hab. Maria Beisert, psycholog, wiceprzewodnicząca Polskiego
Towarzystwa Seksuologicznego, kierowanego przez Zbigniewa Lwa-Starowicza.
Niestety, podane argumenty zdają mi się niewystarczające, bo koniec końców
odwołujące się do obowiązku ślepego respektowania obowiązujących nakazów. Skoro
bowiem – przypomina pani profesor – WHO skreśliło (w dokumencie ICD-10)
homoseksualizm z listy zaburzeń, a w 1996 r. mocą polskiego prawa "przyjęto" to
rozwiązanie dla polskich psychologów i psychoterapeutów, to trzeba być
posłusznym światowym specjalistom od zdrowia i politykom. Władzy winna służyć
wiernie także nauka, a jeśli nie służy, to ma problemy. Tak odczytuję ukryte
przesłanki w przywołaniu w omawianej recenzji autorytetu Światowej Organizacji
Zdrowia.
Oprócz tego pani profesor odwołuje się w swojej negatywnej ocenie interesującej
nas tu książki – i jej autora, jakoby posługującego się pseudonauką i w
"nieetyczny" sposób, czyli kłamstwem dla niecnego zysku z terapii – do
autorytetu prof. Kazimierza Imielińskiego, filara polskiej seksuologii, przez
ponad połowę epoki PRL. W swoim podręczniku zdaje się on zaliczać homoseksualizm
do skłonności i działań właściwych. Oczywiście pan profesor może mieć rację, a
może jednak racji nie miał. Wystarczyłoby tylko trochę popracować nad jego etyką
seksualną – a nie tylko oprzeć się na jej autorytecie – aby opowiedzieć się za
tą ostatnią ewentualnością. Dziwi aż tak wielkie zaufanie do etyki seksualnej
prof. Imielińskiego już z tego powodu, że z zawodu był od 1954 r. lekarzem. Nie
od rzeczy należy też przypomnieć, że w PRL uprawiano etykę seksualną tylko pod
dyktando klasyków marksizmu, zwłaszcza zaś pracy Engelsa "O pochodzeniu
rodziny", gdzie znajdujemy bardzo obszerny fragment na temat "miłości płciowej",
pewnie niesprzeczny z dziełem pierwszego polskiego seksuologa.
Widzimy zatem, że środowisko polskich utytułowanych psychologów i
psychoterapeutów nie wydaje się życzliwie ustosunkowane do prowadzenia terapii
homoseksualistów. Natomiast do niedawna życzliwie gościło w swoich ramach prof.
Lechosława Gapika (jednego z superwizorów, czyli kontrolerów tego środowiska), o
którym zrobiło się głośno w naszym kraju za przyczyną zainteresowania
prokuratury metodami prowadzonych przez niego "terapii". Jedna z pacjentek
ukrytą kamerą nagrała jej szczegóły, pokazano to w telewizji, określając tę
metodę naukową jako "zabawę w doktora". Ale prof. Maria Beisert – koleżanka z
pracy na Wydziale Psychologii UAM w Poznaniu – dzisiaj twierdzi, że plotki na
ten temat krążyły już wcześniej, czyli jakoś jednak orientowano się w
metodologii prof. Gapika. Niestety, także już po upublicznieniu w telewizji
całej afery środowisko to nie skorzystało ze sposobności odcięcia się od "zabaw"
w naukowca pana profesora. Zdumiało to redaktor (Agnieszkę Gulczyńską) jednego z
portali internetowych, której zdaniem, "Sprawę prof. Gapika warto jednak
zapamiętać nie tylko ze względu na metody, które stosował seksuolog. Chodzi też
o środowiskową zmowę milczenia. Kiedy wybuchł skandal, okazało się, że w
Poznaniu nie ma psychologów, psychoterapeutów ani seksuologów, którzy
zechcieliby zabrać głos w tej sprawie. Nie zapomnę bitych sześciu godzin
spędzonych z telefonem w ręku. Sześciu godzin, podczas których zrozumiałam, że
marzec to dla poznańskich seksuologów miesiąc niebezpieczny. (…) Solidarność
środowiskowa zadziałała z ogromną siłą w sprawie tak obrzydliwej".
Problemy metodologiczne polskich seksuologów wyraźnie zatem utrudniają
rozeznanie w sprawie terapii homoseksualistów.
 

Marek Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl