Griff nach der Weltmacht

W latach 60. w Niemczech rozgorzała ożywiona dyskusja na temat głównej
przyczyny wywołania przez ten kraj obu wojen światowych. Część niemieckich
historyków uznała, że chodziło nie tylko o "przestrzeń życiową" dla Niemców i
Drang nach Osten, ale przede wszystkim o Griff nach der Weltmacht, co oznacza
sięganie po władzę na świecie. Według nich, tak naprawdę celem wojennej
ekspansji nie było tylko panowanie nad Europą, ale dominacja w skali światowej.
Te poglądy stanowiły rozwinięcie tez prof. Fritza Fischera (1908-1999), który
poprzez swoje dogłębne badania archiwalne obalił "tradycyjne" interpretacje
przyczyn wybuchu II wojny światowej, w których Niemcy to normalny kraj, a Hitler
to jedynie "wypadek przy pracy".

Profesor Fischer w swoich książkach wykazał, że istnieje konsekwencja i
ciągłość niemieckiej polityki imperialnej od 1900 r. do II wojny światowej, a
kanclerza w latach 1909-1917 Theobalda von Bethmanna-Hollwega nie bez powodu
nazwał "Hitlerem 1914 roku". Oczywiście jego prace wywołały falę krytyki w
Niemczech, a on sam był napiętnowany jako "historyk antyniemiecki". W 1990 roku
przypominano go w prasie amerykańskiej, by wyjaśnić amerykańskiej opinii
publicznej, dlaczego mieszkańcy krajów Europy Środkowo-Wschodniej obawiają się
zjednoczenia Niemiec. Wtedy jednak argumentowano, że to przesada, bo Unia
Europejska to doskonały pomysł na "europeizację Niemiec". Obecnie już gołym
okiem widać, że brukselski projekt to znakomity instrument w rękach Berlina
służący zapewnieniu realizacji niemieckich interesów i jako przykrywka do
"germanizacji Europy".
Trudno nie przypomnieć prof. Fischera dziś, gdy media podały dwie bardzo wymowne
informacje. Pierwsza to ta, że Niemcy stały się na najbliższe dwa lata członkiem
Rady Bezpieczeństwa ONZ. Niemcy spektakularnie, już w pierwszym głosowaniu,
znokautowały Portugalię i Kanadę – kontrkandydatów o niestałe miejsce w Radzie
Bezpieczeństwa i w ten sposób weszły do najważniejszego gremium decyzyjnego na
globie. Nastąpił ważny krok na drodze do realizacji strategicznego celu polityki
niemieckiej, czyli zdobycia stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa i prawa
weta, jakie przysługuje Chinom, Francji, Rosji, USA i Wielkiej Brytanii. Taki
cel przewiduje umowa koalicyjna CDU/CSU/FDP, a jego realizacja to priorytet
Angeli Merkel.
I druga informacja. Opublikowano wstrząsający sondaż Fundacji im. Friedricha
Eberta, z którego wynika, że co ósmy Niemiec chciałby znów dyktatury. Aż 13,2
proc. respondentów życzyłoby sobie, aby ich krajem rządził twardą ręką "Führer"
dla dobra ogółu, a 15,9 proc. zgodziło się z tą opinią częściowo. Co trzeci
pytany zgadza się całkowicie z opinią, że w jego kraju jest za dużo
cudzoziemców. Blisko 17,2 proc. badanych uznało ponadto, że "Żydzi mają również
dziś zbyt duże wpływy". Autorzy badania Elmar Braehler i Oliver Decker w
komentarzu stwierdzili, że nastąpiła "dramatyczna zmiana trendu" i podkreślili,
że "w roku 2010 obserwuje się znaczące nasilenie postaw antydemokratycznych i
rasistowskich".
Ten wzrost nacjonalizmu i szowinizmu nie jest w Niemczech nowym zjawiskiem.
Nasila się od lat, i co gorsza, jest szczególnie obecny wśród młodego pokolenia.
Ujawnił swoją skalę już w 2006 roku podczas mistrzostw świata w piłce nożnej
rozgrywanych w tym kraju. Zaniepokojenie w wielu krajach europejskich wywołane
publikacją badań spowodowało, że również w samych Niemczech pojawiły się opinie,
że jest to sygnał alarmowy. Oto opinie z niemieckiej prasy: "Jeśli zaledwie 46
procent respondentów docenia demokrację, to coś w państwie nie gra" ("Frankfurter
Neue Presse"). "Mówi się, że to efekt lęków po kryzysie finansowym i
gospodarczym" ("Märkische Oderzeitung") . "Wyniki pokazują, jak szybko ludzie są
gotowi wrócić do mechanizmów, które w przeszłości wyrządziły wiele złego" (Westdeutsche
Zeitung). Nasilenie niemieckiego imperializmu i nacjonalizmu to znak, że u
naszych zachodnich sąsiadów ożywa resentyment zarówno za Drang nach Osten, jak i
Griff nach der Weltmacht.

Jan Maria Jackowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl