Dzieje Czwórki Legionowej

Czterej bracia Herzogowie – Franciszek, Stanisław, Stefan i Józef – jako
młodzi chłopcy wyruszyli w szeregach Legionów Józefa Piłsudskiego do walki o
wolność, by potem idei niepodległościowej poświęcić całe życie.

Wielki wpływ na ukształtowanie ich charakterów miał dom rodzinny, gdzie często
wspominano dziadka chłopców, który w czasie Powstania Styczniowego przemycał do
zaboru rosyjskiego broń dla walczących oddziałów. Od rodziców, Franciszka i
Heleny Herzogów, sześcioro dzieci uczyło się pobożności i patriotyzmu: "Dotąd
opowiadano nam o Polsce, lecz dopiero w Wadowicach zaczęliśmy się uczyć historii
Polski. Nie wszystko było, jak by się na pozór zdawać mogło, zaustriaczone czy
zniemczone. Mundury austriackie, orły dwugłowe na budynkach i na monetach,
napisy niemieckie i urzędowy język niemiecki to była tylko cienka, zewnętrzna
powłoka, a w głębi serca i duszy ugruntowywała się coraz mocniej, coraz żywiej
Niepodległa – Ojczyzna Polska. Dopiero tam, w Wadowicach zacząłem rozumieć
wartość i znaczenie obrazów z Kościuszką, Pułaskim, Mickiewiczem, królową
Jadwigą wiszących w domu pośród obrazów ze świętymi postaciami" – wspominał
wiele lat później Józef Herzog.

W szeregach Legionów
Już w szkole związali się z ruchem niepodległościowym. Franciszek, Stanisław i
Stefan znaleźli się w szeregach "Strzelca", natomiast najmłodszy Józef należał
do skautów. Gdy wybuchła I wojna światowa, Herzogów nie mogło zabraknąć w
szeregach Legionów Polskich. Jako pierwszy na front wyruszył Stanisław, w jego
ślady szybko poszli kolejni bracia. Stanisław, żołnierz 3. pułku piechoty II
Brygady, jako pierwszy oddał życie w walce za Ojczyznę: zginął w listopadzie
1914 roku pod Mołotkowem, a jego ciało dostało się w ręce Rosjan.
Franciszek i Józef służyli w 1. pułku piechoty, natomiast Stefan w 5. pułku.
Wszyscy dali się poznać jako odważni żołnierze. Najbardziej znane w pułku były
wyczyny Franciszka, który wsławił się prowadzeniem niezliczonych patroli i
wypadów na pozycje rosyjskie, połączone niejednokrotnie z braniem jeńców. Za
odwagę otrzymał w niepodległej Polsce Order Virtuti Militari.
Po tzw. kryzysie przysięgowym Franciszek i Józef znaleźli się w armii
austriackiej i trafili na front włoski, a Stefan – w Polskim Korpusie
Posiłkowym. Po dezercji z wojska austriackiego Franciszek działał z ramienia
Polskiej Organizacji Wojskowej na Śląsku Cieszyńskim, a następnie – już w
szeregach Wojska Polskiego – wziął udział w wyprawie wileńskiej. Józef
uczestniczył w wyzwalaniu Andrychowa spod władzy austriackiej, a potem wraz z 4.
pułkiem piechoty WP ruszył na odsiecz Lwowa, gdzie walczył ramię w ramię z
Leopoldem Okulickim, przyszłym dowódcą Armii Krajowej. Wziął udział w wojnie z
bolszewikami.
Stefan, po okresie internowania przez Austriaków, współtworzył struktury
konspiracyjne w austriackiej armii, by potem również znaleźć się w szeregach
Wojska Polskiego.

Wybrali mundur
Po zakończeniu wojen o granice Franciszek, Stefan i Józef Herzogowie postanowili
związać się na stałe z wojskiem jako zawodowi oficerowie.
Franciszek, który dosłużył się stopnia podpułkownika, służył kolejno w 1. pułku
piechoty Legionów, w 75. pp w Chorzowie (Królewskiej Hucie), Komendzie Głównej
Związku Strzeleckiego w Warszawie (jako szef wyszkolenia wojskowego ZS), 38. pp
w Przemyślu i 39. pp Strzelców Lwowskich w Jarosławiu. Pracując w KG ZS,
wyjeżdżał do Estonii, Finlandii i na Łotwę, by tam pomagać organizować
przysposobienie wojskowe. Jak wspomina jego syn, również Franciszek, "te wyjazdy
były poniekąd przyczyną, że po dwóch latach znowu został przeniesiony do wojska.
Po powrocie ze swoich zagranicznych podróży zaczęli ojcu wypłacać jakieś diety.
Ojciec ich nie przyjął, twierdząc, że przez cały czas pobierał gażę, a wszystkie
koszta podróży były pokryte przez Rząd Polski lub państwa goszczące go. Takie
wystąpienie ojca musiało komuś się nie podobać, bo zakłócało istniejący intratny
system i niejednego uderzyło po kieszeni".
Tymczasem Stefan Herzog odbył kurs oficerów gospodarczych i służył kolejno w
jednostkach wojskowych w Oświęcimiu, Bielsku-Białej, Krakowie i Lidzie. Józef
Herzog początkowo był związany z 4. pułkiem piechoty w Kielcach, by w 1924 roku
zostać przeniesiony do formowanego właśnie Korpusu Ochrony Pogranicza z
przydziałem do wywiadu tej formacji. KOP miał dbać o szczelność granicy ze
Związkiem Sowieckim i bezpieczeństwo na niespokojnych Kresach. Przełożeni
chwalili Józefa za duże zasługi "na polu zwalczania szpiegostwa i dywersji". W
latach 30. służył w 20. pp w Krakowie i 27. pp w Częstochowie.

Zginęli w Katyniu i Charkow ie
Po niespełna dwudziestu latach istnienia II Rzeczypospolitej jej byt został
jednak ponownie zagrożony – przez nazistowskie Niemcy i komunistyczny Związek
Sowiecki. Bracia Herzogowie stanęli do walki w obronie niepodległości.
Podpułkownik Franciszek Herzog objął dowodzenie 3. batalionem rezerwowym 154.
pułku piechoty w Armii "Karpaty". Po rozbiciu przez Niemców tej jednostki
przebił się z niedobitkami do Lwowa, by wziąć udział w jego obronie. Po
kapitulacji miasta trafił do niewoli sowieckiej i został osadzony w obozie w
Starobielsku. W ostatnim liście do najbliższych – datowanym 6 kwietnia 1940 roku
– w obliczu wywózek z obozu w nieznanym kierunku napisał m.in.: "Po otrzymaniu
tej kartki nie pisz do mnie na razie. Jak tylko będę mógł, podam Ci mój nowy
adres. Grunt nie upadać na duchu – choć trzeba być na wszystko osobiście
przygotowanym. Po następnym ustaleniu napiszę zaraz do Was, a tymczasem całuję
Was wszystkich bardzo serdecznie i nie martwcie się, gdyby nastąpiła dłuższa
przerwa w mojej korespondencji". Więcej już jednak nie napisał… Zginął –
podobnie jak tysiące jego niezłomnych kolegów – wiosną 1940 roku w Charkowie,
zamordowany przez oprawców z NKWD. Tragiczny los spotkał również jego
najbliższych: żona i trzech synów zostali wywiezieni do Kazachstanu. Żona
Ludwika zmarła tam w styczniu 1942 roku. Chłopcy przeżyli i po układzie Sikorski
– Majski udało im się opuścić "nieludzką ziemię". Wacław wstąpił do polskiej
marynarki wojennej, natomiast Tadeusz i Franciszek znaleźli schronienie w
sierocińcu w Indiach.
Kapitan Stefan Herzog, kierownik bazy zaopatrzeniowej w Lidzie, również trafił
do niewoli sowieckiej. Więziony przez kilka miesięcy w Kozielsku, podzielił
wiosną 1940 roku los brata i tysięcy innych oficerów – zginął w Katyniu. Gdy po
trzech latach Niemcy ekshumowali jego ciało w Lesie Katyńskim, znaleźli przy nim
kartkę z jego adresem w Kozielsku oraz drugą – zaadresowaną do żony: Lena
Herzogowa, Grodno, ul. Mickiewicza 14…

"Jak się nie przyznasz"
Major Józef Herzog wziął udział w kampanii wrześniowej jako drugi oficer sztabu
Grupy Operacyjnej "Piotrków" gen. Wiktora Thommée, a następnie walczył w obronie
Modlina. Po kapitulacji twierdzy trafił do niewoli, przebywając kolejno w
obozach jenieckich w Działdowie, Krakowie, Rotenburgu, Braunschweig, a w końcu w
Woldenbergu. W tym ostatnim oflagu aktywnie zaangażował się w działalność
konspiracyjną, szczególnie w pomoc jeńcom sowieckim oraz tworzenie obozowej
poczty. W styczniu 1945 roku wyszedł z niewoli.
Po odnalezieniu rodziny zamieszkał w Krakowie. Nie potrafił pogodzić się ze
zniewoleniem Ojczyzny i szybko zaczął działać w strukturach Zrzeszenia "Wolność
i Niezawisłość". Został z tego powodu aresztowany w 1946 roku przez
funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Poddany brutalnemu śledztwu i torturom,
Herzog przyznał się do działalności w WiN. Tak wspominał sposób przesłuchań
przez UB: "Biegiem sprowadzono mnie do piwnic do umywalni. Puszczono
wentylatory, ordynarnie kilku łotrów w mundurach żołnierzy polskich zdjęło mi z
nóg buty z cholewami i jak typowi oprawcy, położywszy mnie plecami na ziemi,
stopy podciągnęli ku górze, smagając je trzcinką. Uczułem przeraźliwy ból. Po
jakiejś chwili przerwali. Rozkazali: 'biegiem-biegiem’ buty wciągać i
oświadczyli: To, coś, stary, dzisiaj dostał, to jeszcze nic, jak się nie
przyznasz. (…) Otóż w czasie tych przesłuchań siedziało się na zwykłych
taboretach opartych na czterech drewnianych nogach. Taki taboret odwracano
siedzeniem na podłogę, a nogi jego sterczały jak kołki w górę. Podeszło do mnie
dwóch badających, kazali usiąść na kołku tak, aby kołek był wsparty na
odbytnicy. Kolana trzymałem razem, a na nich wyciągnięte dłonie. Cały ciężar
ciała spoczywał na owym kołku. To było siedzenie 'na baczność’, tak to nazywano.
Otóż aby choć na chwilę utrzymać się w tej pozycji siedzącej, należało zwornik
odbytnicy ściskać i prężyć całe ciało, względnie cały ciężar ciała wspierać na
zgiętych kolanach. To było ponad wytrzymałość. Inaczej kołek wchodził do
odbytnicy i sprawiał ból. Ja nie siedziałem, zwalałem się raz po raz na ziemię,
a podnoszono mnie bardzo delikatnymi słowami". Ostatecznie Józef Herzog został
skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności, na utratę praw publicznych i
honorowych na trzy lata i przepadek mienia. Na podstawie ustawy amnestyjnej z 22
lutego 1947 roku złagodzono mu karę do czterech lat i sześciu miesięcy
pozbawienia wolności. Wyrok odbył w więzieniu we Wronkach, gdzie – niepomny na
groźbę kolejnych tortur i prześladowań – związał się z działającą wśród
osadzonych konspiracyjną organizacją pod nazwą Legion Wyzwolenia.
Po wyjściu z więzienia Herzog, jako karany za przestępstwo polityczne, miał duże
problemy ze znalezieniem pracy. W końcu zatrudniono go w Spółdzielni Pracy
Krawców i Pokrewnych Zawodów w Krakowie.

Opłatki z kardynałem Wojtyłą
Mimo prześladowania i wyroku nie zrezygnował z działalności niepodległościowej.
Już w połowie lat 50. podjął starania o uratowanie Kopca Józefa Piłsudskiego na
Sowińcu. Kopiec, symbol nieśmiertelnej idei niepodległości, został skazany przez
komunistów na unicestwienie i zapomnienie – wskutek zaniedbania i planowej
dewastacji zarósł krzakami i drzewami, za pomocą czołgu zrzucono pamiątkowy głaz
z jego szczytu, a na zboczach tej Mogiły Mogił pasły się krowy. Herzog, wierny
żołnierz Marszałka, nie mógł na to patrzeć ze spokojem. Zaczął wysyłać apele o
ratowanie kopca do premiera, ministra obrony, władz miejskich, ZBoWiD i innych
instytucji. Mimo że najczęściej nie przynosiły one skutku, nie załamywał się,
ale kontynuował swoje starania przez ponad dwadzieścia lat. Pod koniec lat 70.
jego działania wsparli działacze Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a w
czerwcu 1980 roku powołano do życia Obywatelski Komitet Opieki nad Kopcem Józefa
Piłsudskiego przy Towarzystwie Miłośników Historii i Zabytków Krakowa.
Józef Herzog podjął także działania na rzecz odnowienia Krypty Piłsudskiego na
Wawelu. Ona także, podobnie jak kopiec na Sowińcu, miała w zamyśle
komunistycznych władz ulec zniszczeniu i zapomnieniu. Mimo groźby represji
podjął się ratowania tego miejsca pamięci. Fundusze na prace w krypcie zbierał w
postaci składek od kolegów legionistów oraz sympatyków, także ze środowisk
polonijnych.
Dzięki swej aktywności i charyzmie Herzog stał się przywódcą środowiska
legionowego w Krakowie. Legioniści, z roku na rok coraz starsi, ale wciąż pełni
ideałów i wiary, spotykali się, dyskutowali, organizowali Msze Święte i
uroczystości z okazji rocznic 11 listopada, 6 i 15 sierpnia, 3 maja, 19 marca.
Co roku zbierali się także na tradycyjnych opłatkach legionowych, w których brał
udział ks. kard. Karol Wojtyła, również syn Żołnierza Niepodległości. Jego
obecność podnosiła starych wiarusów na duchu i dodawała im sił w ciężkich
czasach. W 1977 roku przyszły Papież życzył byłym legionistom: "Życzę Wam, aby
okazywano Wam szacunek, na jaki zasłużyliście, nade wszystko, abyście żyli,
widząc, że dorobek Waszego życia nie idzie na marne – mimo wszystkich obciążeń,
wszystkich przeciwieństw, mimo całego nastawienia, które nas niepokoi we
współczesności – w dzisiejszym życiu".

Sztafeta pokoleń
Józef Herzog miał dar kontaktu z młodzieżą i zaskarbiania sobie jej zaufania i
życzliwości. Zdawał sobie sprawę, że to od młodego pokolenia: harcerzy, uczniów,
studentów, zależy przyszłość Ojczyzny. Dlatego nigdy – nawet mimo podupadania na
zdrowiu – nie odmawiał, gdy młodzi ludzie prosili go o spotkanie, tak pod
kopcem, jak i u siebie w domu. Opowiadał im wtedy o swojej służbie, o miłości do
Polski, o ukochanym Komendancie. Z radością i entuzjazmem przyjął inicjatywę
młodych ludzi związaną z reaktywacją Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej
z Krakowa do Kielc. To zaangażowanie w pracę z młodzieżą widzieli też
inwigilujący Józefa Herzoga funkcjonariusze SB, którzy ostrzegali w meldunkach:
"Jego obecnym celem działalności jest wciągnięcie jak najszerszej grupy
młodzieży, studentów, harcerzy w proces kultywowania tradycji b. legionistów
poprzez organizowanie uroczystości, manifestacji związanych z rocznicami".
Nie zapomniał Józef Herzog o upamiętnieniu swych braci, którzy zostali
zamordowani przez Sowietów. W roku 1975 na rodzinnym grobowcu na cmentarzu
Rakowickim w Krakowie umieścił nazwy Katynia i Starobielska jako faktyczne
miejsca śmierci braci. Odkąd te dwa słowa znalazły się na grobowcu, zawsze było
tam bardzo dużo świeczek i zniczy zapalanych przez zupełnie obcych ludzi…
Józef Herzog zmarł 21 stycznia 1983 roku. Krakowianie mogli przeczytać w
rozwieszonych na mieście zawiadomieniach o pogrzebie, że odeszła "postać, której
życie jest symbolem polskich losów". Na klepsydrze pojawiły się także słowa:
"Panie Marszałku! Melduję – od młodości do śmierci broniłem Honoru i Godności
Żołnierza Polskiego. (-) J. Herzog".
Nie tylko koleje życia Józefa Herzoga, ale także jego braci stanowią symbol
polskich losów w XX wieku. Według jednej z wersji to właśnie oni zostali
uwiecznieni w pomniku Czwórki Legionowej w Kielcach. Warto, przebywając w
Krakowie, odwiedzić grób rodzinny Herzogów na cmentarzu Rakowickim, który uczy
trudnej historii Polski w XX wieku, ale także patriotyzmu i wierności ideałom,
które przyświecały życiu Żołnierzy Niepodległości…
 

Przemysław Wywiał

Autor jest historykiem, doktorantem na Uniwersytecie Jagiellońskim, członkiem
Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Opublikował książkę "Związek
Strzelecki w tworzeniu bezpieczeństwa narodowego Polski".

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl