Problem z przekazywaniem żywności
Szkoły zmagają się z biurokracją i szukaniem transportu, bo nie mogą odbierać żywności bezpośrednio z banków żywności. Zmiana prawa ułatwiłaby im możliwość korzystania z ogromnych nadwyżek żywności rolnej, jaka powstała w wyniku rosyjskiego embarga.
To ważne zwłaszcza, że ponad pół miliona polskich dzieci w wieku szkolnym jest niedożywionych. Wiele szkół w Polsce wykorzystuje nadwyżki żywności powstałe w wyniku rosyjskiego embarga. Dla wielu uczniów to jedyna możliwość, aby zjeść ciepły posiłek w ciągu dnia.
Niestety wiele szkół za nim otrzyma wsparcie musi przejść przez biurokrację i szereg innych problemów – takich jak transport, czy przechowywanie żywności.
– Trudne dla szkoły jest przede wszystkim zorganizowanie transportu. U nas zrobiliśmy to nieodpłatnie. Jeden z mężów nauczycielki zadziałał jako sponsor i swoim dostawczym samochodem przewiózł nam towar i przeniósł go na własnych plecach. Po naszej stronie leżało także przerobienie i magazynowanie. Posiadamy dwie duże ławy chłodnicze, zamrażarki więc mieliśmy możliwość poporcjowania. Zrobiły to panie kucharki w małych paczuszkach i teraz mamy możliwość wykorzystania tego w ciągu następnego tygodnia, czy dwóch – wyjaśniła Katarzyna Sikora, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących Nr 2 w Chorzowie.Problemem są także obowiązujące przepisy prawne, które nie pozwalają na odbieranie żywności z banku żywności bezpośrednio przez szkoły. Taka sytuacja zmusza szkoły i banki żywności do przebrnięcia przez machinę biurokracji.
– Nie wyobrażam sobie, żeby szkoła jechała kilkadziesiąt czy kilkaset kilometrów po 50, 100, 200 kg owoców czy warzyw. Który rolnik zdecyduje się nawet przy dopłatach na to, żeby rozwozić nawet po kilkaset kilogramów od szkoły do szkoły? To jest absurdalne. Ci ludzie powinni się zająć produkcją rolną, a nie pracą logistyczną. Więc w tym momencie zabrakło wyobraźni i zezwolenia na to, by szkoły odbierały z banku – powiedział Jan Szcześniewski, dyrektor śląskiego banku żywności.RIRM