Grecja w bratnim uścisku

Z dr. Cezarym Mechem, ekonomistą, wiceministrem finansów w rządzie
PiS, rozmawia Małgorzata Goss

Pod hasłem pomocy eurogrupa i Międzynarodowy Fundusz Walutowy
ustanowiły zewnętrzny nadzór nad Grecją oraz specjalne konto, na które ściągane
będą od Greków pieniądze na spłatę długów z pierwszeństwem przed innymi
wydatkami. Ateny przehandlowały swoją suwerenność, żeby nie zbankrutować?

– Porozumienie to oznacza utratę przez rząd kontroli nad finansami
publicznymi. Na specjalnym koncie będą musiały znajdować się środki zapewniające
obsługę długu przez 3 miesiące, a jeśli pieniędzy będzie za mało, to będą
automatycznie ściągane z dochodów podatkowych. To oznacza, że Grecy będą musieli
dostosować swoje wydatki do tego, co im zostanie, bez możliwości powstania
deficytu w budżecie. Nikogo nie będzie interesowało, czy wystarczy na płace,
emerytury, utrzymanie podstawowych funkcji państwa. Słowem, greccy politycy,
mając na uwadze własne majątki, zgodzili się narazić obywateli, byle spłacać. To
niewyobrażalne. Rozwiązanie to oznacza zanik solidarności w Unii Europejskiej i
groźne dla demokracji zapędy imperialne.

Banki zgodziły się głębiej zredukować dług Grecji wobec wierzycieli
prywatnych. Redukcja zamiast 100 mld euro wyniesie 107 mld euro. Zdaniem
eurogrupy, pozwoli to temu państwu zejść z deficytem ze 162 proc. PKB obecnie do
120 proc. PKB w 2020 roku. Porozumienie uznano za sukces. Czy słusznie?

– Są to dane propagandowe, gdyż według odtajnionego raportu eurogrupy w
scenariuszu pozytywnym poziom zadłużenia w 2020 r. pozostanie na poziomie 160
proc. PKB. Ponadto w porozumieniu nie uczestniczy Europejski Bank Centralny,
który ma w swoim portfelu obligacje greckie na 40 mld euro. EBC nie zgodził się
na redukcję zadłużenia Grecji ani na rezygnację z dochodów odsetkowych, jakie
przynoszą te obligacje, a więc nie ulżył Grecji. Twierdził przy tym przewrotnie,
że nie pozwala mu na to prawo, które mówi, że EBC nie finansuje rządów
eurostrefy, a z drugiej strony – że nie może zrezygnować z dochodów odsetkowych,
ponieważ one są rozdzielane pomiędzy kraje euro i do nich należą. To absurdalne.
Jak można twierdzić, że 52 mld euro greckich obligacji znalazło się w portfelu
EBC i banków centralnych eurostrefy jedynie z powodu zapewnienia płynności na
rynku kapitałowym?! To tak jakby ktoś, udzielając pani pożyczki, twierdził, że
wcale pani nie pożycza, tylko zapewnia rynkowi płynność… Przewrotność EBC
idzie dalej, bo przecież na tej samej zasadzie EBC wspiera Włochy i prywatne
banki, po to, aby grając na oprocentowaniu, kupowały obligacje krajów. Ta
finansowa hipokryzja służy, jak się zdaje, wyłącznie temu, aby ukryć straty w
bilansie EBC. W istocie tłumaczenia EBC to żaden argument, aby nie uczestniczyć
w porozumieniu o redukcji zadłużenia, zwłaszcza że odsetki od 12 mld euro w
portfelu banków centralnych są potraktowane odmiennie. Jak wyliczył JP Morgan,
istota operacji pod nazwą "porozumienie w sprawie redukcji długu Grecji" polega
na tym, że UE/MFW tak naprawdę przejęły wierzytelności od banków prywatnych.
Nicola Mai z JP Morgan policzyła, że wskutek redukcji długu zadłużenie Grecji
spadnie zaledwie ze 163 proc. PKB do 154 proc. PKB. To niezbyt imponujący ani
trwały wynik. Nastąpi natomiast zmiana struktury greckiego zadłużenia:
zadłużenie względem prywatnego sektora spadnie z 79 proc. do 43 proc., podczas
gdy zadłużenie publiczne wzrośnie z 84 proc. PKB do 111 proc. PKB, gdy
ekspozycja EBC pozostanie bez zmian. Innymi słowy – wierzycielami Grecji stały
się głównie instytucje publiczne, czyli de facto podatnicy z krajów Unii.

To bardzo konfliktogenne…

– Na pewno grozi to podburzaniem Europejczyków różnych nacji przeciwko Grekom
i vice versa. A całe to zadłużenie i tak jest niespłacalne, i wierzyciele
doskonale o tym wiedzą. Charakterystyczne, że kredytodawcy Grecji zabezpieczyli
się na wypadek ogłoszenia bankructwa tego kraju. Doprowadzili mianowicie do
zmiany jurysdykcji nad greckim długiem – wyjmując go spod jurysdykcji greckiej i
poddając jurysdykcji brytyjskiej. Ta zmiana powoduje, że w chwili gdy Grecja
ogłosi niewypłacalność w związku z załamaniem planu pomocowego – jej majątek,
płace, emerytury zostaną przeliczone na drachmy, ale długi pozostaną w euro. To
tragiczne. Przecież gdyby długi zaciągane w dotychczasowej walucie wewnętrznej,
tj. euro, pozostawały pod jurysdykcją grecką – w razie bankructwa kraju byłyby
przeliczone na drachmy w stosunku 1:1, a więc byłyby zdewaluowane w takim samym
stopniu jak grecka waluta.

Dla Greków byłoby najkorzystniej, gdyby ogłosili bankructwo dwa lata temu,
nie sięgając po tzw. pomoc. Gospodarka była wtedy w lepszym stanie, zadłużenie
niższe, a recesja nie zjadła 15 proc. PKB, długi zaś mogliby spłacać w
drachmach. Przyjęcie "pomocy" nie tylko Grecji nie pomogło, ale ją definitywnie
pogrążyło. Według sondażu VPRC opublikowanego przez "Guardiana", to rodzaj
niemieckiej pokazówki – patrzcie, co będzie, jak się nam sprzeciwicie! Wynika z
niego, że 81 proc. Greków uważa, że Niemcy chcą zdominować Europę za pomocą
swojej siły finansowej, a jedynie 4 proc. ma dobrą opinię o kanclerz Merkel.
Równocześnie 91 proc. z nich chce, aby Grecja w końcu wyegzekwowała od Niemiec
reparacje wojenne za krwawą okupację kraju w czasach II wojny światowej.

Co będzie dalej, skoro Grecja jest już zadłużona po uszy i skazana na
euro?

– Problemem tego kraju jest głęboki i trwały deficyt w bilansie płatniczym
kraju [więcej euro z Grecji wypływa, niż napływa – przyp. red.]. Deficyt bilansu
płatniczego spowodowany jest olbrzymim deficytem handlowym oraz wysokimi
kosztami obsługi zadłużenia prywatnego i publicznego. Ponieważ Grecja nie może
zrównoważyć bilansu płatniczego przez dewaluację waluty, bo własnej waluty nie
posiada, więc deficyt w bilansie próbuje usunąć za pomocą likwidowania deficytu
finansów publicznych, czyli cięcia wydatków i podnoszenia obciążeń podatkowych.

Ten plan naprawczy ma szanse powodzenia?

– Nie, gdyż powyższego deficytu nie uda się zlikwidować poprzez ograniczenia
budżetowe. Deficyt bilansu płatniczego w roku 2011 sięgnął aż 8,6 proc. PKB,
ponieważ kryzys światowy i globalne załamanie sprawiły, że wpływy turystyczne i
eksport nie są w stanie go sfinansować. W efekcie kryzysu deficyt bilansu
płatniczego, spowodowany zadłużeniem zagranicznym i deficytem handlowym, jest
finansowany środkami pomocowymi UE i MFW, gdyż prywatni inwestorzy starają się
jak najszybciej wycofać. Przykładowo banki niemieckie od końca 2007 r. wycofały
z innych krajów środki na kwotę aż 480 mld euro. Grecja musi zwiększyć eksport
towarów i usług. Tymczasem spośród 128 krajów świata właśnie w Grecji
zaobserwowano największą różnicę między dochodami a "wiedzą" zawartą w
eksporcie. Nic dziwnego, wszak nie produkuje ona maszyn ani elektroniki, ani
chemikaliów. Na dodatek Grecja musi dalej się sprywatyzować, na kwotę 50 mld
euro. To skończy się dalszą wyprzedażą rynku, jak to miało miejsce w Polsce. Na
każde 10 dolarów światowego handlu w dziedzinie technologii informatycznych na
Grecję przypada zaledwie 1 cent. Ten kraj potrzebuje tego samego, co Polska – a
mianowicie optymalizacji wydatków budżetowych z równoczesnym kreowaniem warunków
dla rozwoju instytucji opartych na wiedzy.

Jak będzie wyglądać równoważenie bilansu płatniczego Grecji za pomocą
narzędzia w postaci redukowania deficytu?

– Grecja ma olbrzymi deficyt bilansu płatniczego, biorąc pod uwagę, że jedna
czwarta zakupów greckich jest związana z importem towarów i usług. Aby
zrównoważyć bilans metodą redukcji deficytu, PKB Grecji musiałby się skurczyć o
25 proc. albo grecki eksport musiałby wzrosnąć o 50 procent. Co do bazy
turystycznej – musiałaby się zwiększyć trzykrotnie. To czysta teoria.
Praktycznie wszystkie trzy opcje są niemożliwe do spełnienia. Dlatego nie można
rozwiązać problemu Grecji w taki sposób, jak się proponuje. Zaaplikowany Grecji
plan naprawczy spowoduje, że jej gospodarka będzie nieustannie schładzana, będą
spadały zakupy rządowe, będzie zmniejszała się baza podatkowa, a poziom
zadłużenia będzie wciąż nadmierny, co wcześniej niż później doprowadzi do
kolejnych kryzysów.

Nie było lepszych instrumentów do ratowania Aten?

– Należało pozwolić Grecji na wyjście ze strefy euro, a jednocześnie pozwolić
zamienić jej olbrzymie długi na lokalną walutę, a nie wymagać, aby Grecy
spłacali długi w walucie zagranicznej, jaką stałoby się w tym momencie euro. Z
taką regulacją powinny wyjść władze Unii. Pozwoliłoby to zwiększyć absorpcję
długów i poprawić konkurencyjność greckiego przemysłu turystycznego, a z drugiej
strony – na greckim rynku nastąpiłby spadek zapotrzebowania na towary
zagraniczne, które w chwili osłabienia waluty stałaby się droższe i mniej
konkurencyjne. Drogie importowane towary zastąpiłyby krajowe substytuty i
nadmierny import zostałby powstrzymany. Powrót do drachmy uruchomiłby naturalny
proces przywracania równowagi bilansu płatniczego, bez drastycznych cięć
budżetowych i głębokich społecznych wyrzeczeń.

Pomoc dla Grecji powinna polegać na wspieraniu modernizacji bazy
produkcyjnej, rozwoju infrastruktury wzrostu nastawionej na eksport, co
przyspieszyłoby zrównoważenie bilansu płatniczego. Zwłaszcza że Grecja już w
praktyce zlikwidowała deficyt budżetu, jeśli odliczyć olbrzymie koszty obsługi
długu. Gdyby Grecja tych długów nie obsługiwała – również jej ujemny bilans
płatniczy byłby obecnie na poziomie kosztów importu ropy naftowej. Jest
możliwość wyprowadzenia tego kraju na prostą, ale, niestety, Grecja nie
otrzymuje solidarnościowego wsparcia. Zamiast tego dąży się, aby pozbawić ten
kraj samodzielności ekonomicznej i zdjąć odpowiedzialność z inwestorów, którzy –
kupując greckie obligacje – błędnie ocenili inwestycje. Pozwolono im przerzucić
koszty swoich błędów na kraje peryferyjne i podatników Unii. Tak w solidarnej
Europie nie powinno być, ale – jak zauważył "Financial Times" w tytule – "Europa
mówi goodbye solidarności".

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl