Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Ojczyzna jako wydział

Niemcy się cieszą. Pół roku potrzebowali, aby po wyborach stworzyć nowy rząd. Wielu obawiało się, że konieczne będą nowe wybory, a tworzy się nowa-stara wielka koalicja. „Długo coś wam zeszło z utworzeniem tego rządu” – zagadnąłem niemieckiego europosła. „Dobry rząd potrzebuje dużo czasu na uformowanie” – odparł z sarkastycznym uśmiechem. Wreszcie jest. Aby po raz czwarty zostać kanclerzem Angela Merkel oddała socjaldemokratom siedem ministerstw, w tym newralgiczne Ministerstwo Finansów, a bawarskiemu koalicjantowi CSU, trzy ministerstwa, w tym Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Kierować nim będzie premier Bawarii Horst Seehofer. W koalicyjnych negocjacjach wytargował stworzenie w ramach niemieckiego MSW osobnego wydziału do spraw ojczyzny (das Heimatministerium), co odbiło się szerokim echem nie tylko w niemieckich mediach. Jedni pomysł wyśmiewali, inni chwalili. Zdecydowanie pomysł ten oprotestowała mniejszość turecka w Niemczech. Choć częściowo szlak ten już został w Niemczech przetarty, gdyż takie ojczyźniane ministerstwa powstały w niektórych niemieckich landach, na przykład Bawarii, to tym razem wyzwanie jest o wiele większe, gdyż dotyczy całego kraju.

Niemcy to państwo, czyli „der Staat”, ale także ojczyzna, czyli „die Heimat”. Pojęcie to kojarzone było i jest z miejscem urodzenia, ojcowizną, regionem, miastem, wioską. Także z dużą ojczyzną, którą wielu Niemców utraciło po drugiej wojnie światowej, jak np. Niemcy sudeccy, którzy znaleźli swoją nową ojczyznę np. w Bawarii. Mimo to Niemiecki Związek Wypędzonych, czyli Bund der Vertriebenen, wciąż tęskni za powrotem do ojczyzny w szerszych granicach. Tym razem sytuacja jest odmienna.

To Niemcy bowiem poczuli się obco we własnym kraju, do czego ewidentnie przyczyniła się migracyjna polityka otwartych drzwi kanclerz Angeli Merkel. Dostrzegli, że przyjmując odmienną kulturowo ludność na terytorium swojego państwa, jednocześnie tracą własną ojczyznę. I nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o folklor, regionalne stroje, itp. Kulturoznawcy zauważają, że wielu Niemców dostrzega negatywne skutki globalizacji oraz sztuczne zacieranie różnic między kobietą a mężczyzną i nachalne lansowanie ideologii gender. Całkiem niedawno z okazji Dnia Kobiet przypadającego 8-ego marca, pełnomocniczka ds. równouprawnienia w niemieckim Ministerstwie Rodziny rozpoczęła dyskusję na temat zmiany niektórych słów w hymnie Niemiec. Chciała wyrzucić znajdujące się tam słowo „ojczyzna” i zastąpić innym.

Dla uchodźców Niemcy to przecież nie ojczyzna, to przysłowiowa kraina pieczonych gołąbków (Das Schlaraffenland). Przy tym nie czują żadnej presji podporządkowania się miejscowym normom kulturowym. Ich zachowanie z reguły narusza dotychczasowe warunki życia obywateli niemieckich. Pomysłodawca utworzenia wydziału ojczyzny w niemieckim ministerstwie Seehofer sam zdefiniował to w ten sposób. Idzie o „równowartościowe warunki życia w całych Niemczech”. To dość wieloznaczne wyjaśnienie, ale komentatorzy są zgodni, że idzie o ochronę ojczyzny w sensie tradycyjnym i że to właśnie napływ uchodźców spowodował, jak twierdzą, „renesans ojczyzny’ w Niemczech. Przy okazji przypomina się, że o ojczyźnie mowa jest najczęściej w sytuacji zagrożenia, bądź jej utraty. Polska doświadczyła tego niejednokrotnie. Nasz wieszcz Adam Mickiewicz marzył: „Tak nas powrócisz cudem na ojczyzny łono”, a wcześniej Jan Kochanowski pisał: „a jeśli komu droga otwarta do nieba, tym, co służą ojczyźnie”. W tym kontekście już po kilkuset latach, w nowych warunkach politycznych, można zapytać, kto służy ojczyźnie, w Polsce, w Niemczech, w innych krajach Unii Europejskiej.

prof. Mirosław Piotrowski

drukuj