Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Co z imigrantami?

Co z imigrantami – to temat, który w kończącym się miesiącu kwietniu zajmował uwagę obywateli w Polsce i na Węgrzech. Jak wiadomo, te dwa kraje odmówiły włączenia się do unijnego programu relokacji uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki, narzuconego przez kanclerz Angelę Merkel. Jasno formułowany sprzeciw rządów obu krajów doprowadził do konfliktu z decydentami Unii Europejskiej, ale znalazł zrozumienie wśród obywateli nad Wisłą i Dunajem. To z kolei przełożyło się na zwycięstwo wyborcze. A tu nagle w kwietniu polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz goszcząc w Paryżu udzielił wywiadu „Le Figaro”, który wywołał burzę w Polsce. Minister oznajmił bowiem, że „przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią”.

Ludzie zaczęli więc dopytywać, także w trakcie moich spotkań w terenie, czy to oznacza, że mimo deklaracji zaprzeczających, rząd Polski przyjmuje przysyłanych stamtąd uchodźców? Były szef SLD dociekał: „Dlaczego te fakty nie są upublicznione? Czyżby szef MSZ-u powiedział coś za dużo?” Jedna z bardziej znanych posłanek Prawa i Sprawiedliwości irytowała się, pisząc: „Nieprzyjmowanie migrantów jest jednym z czołowych postulatów Prawa i Sprawiedliwości i przez ministra Czaputowicza partia może przegrać wybory”. Domagała się odpowiedzi, czy rządzący okłamują wyborców. Także inni politycy zaczęli o tym mówić.

Dopiero po kilku dniach polski MSZ wydał oświadczenie, tłumacząc, że wypowiedź szefa MSZ-u nie dotyczyła mechanizmu przymusowej relokacji. Nie rozwiało to do końca wątpliwości. Po pierwsze, minister nie odpowiedział osobiście, a po drugie, pytano konkretnie, których migrantów ma on na myśli. Tłumaczono, że wypowiedź dotyczyła osób, dla których Polska była krajem pierwszego wjazdu do Unii Europejskiej. Słowem, przyjechali do nas, złożyli stosowne wnioski o azyl, a potem, według komunikatu MSZ-u, nie czekając na ich rozpatrzenie, wyjechali.

A jeśli to prawda, to skąd w wypowiedzi ministra znalazło się zdanie, że zostali oni przysłani przez Europę Zachodnią? I po co mówi o tym minister podczas oficjalnej wizyty we Francji, skoro nie dotyczyło to relokacji, którą Unia Europejska jest najbardziej zainteresowana? Czy nie lepiej byłoby, gdyby po prostu minister spraw zagranicznych osobiście rozwiał wszelkie wątpliwości i powiedział, kiedy i z jakiego kraju przybyły te osoby i dokąd wyjechały, a przede wszystkim wyjaśnił, że nie ma to nic wspólnego z unijną relokacją?

Notabene podobna afera wybuchła na Węgrzech. Tamtejszy zastępca Sekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Handlu poinformował w jednym z wywiadów, że w ubiegłym roku Węgry potajemnie przyjęły około 1300 uchodźców. Zdaniem tego polityka rząd węgierski ukrywał fakt przyjęcia uchodźców przed opinią publiczną, gdyż mogłoby to „zagrozić beneficjentom takiego rozwiązania”. Pomimo sprostowań szefa węgierskiego MSZ-u, że chodziło wyłącznie o wypełnienie zapisów Konwencji Genewskiej, opozycja zaczęła domagać się powołania komisji śledczej, nazywając to „kombinatorstwem stulecia” i twierdząc, że tak naprawdę węgierskie władze „spełniły unijne żądania za plecami ludzi”. Rządząca partia Fidesz zapewniła jednak, że „Węgry nie przyjęły ani jednego migranta, biorąc pod uwagę unijne kwoty przyjmowania uchodźców”.

Jednakże nawet niezbyt bystry obserwator sceny politycznej może zauważyć, że w 2015 roku Unia wyznaczyła Węgrom obowiązkowe przyjęcie 1294 migrantów, a cytowany wiceminister MSZ-u ujawnił, że właśnie około 1300 przyjęli. Cóż więc za dziwna zbieżność liczb. A wracając do Polski, to w swoim sejmowym exposé szef polskiej dyplomacji stwierdził, że w latach 2015-2017 „przyjęliśmy 3700 osób z Unii Europejskiej”, a dwa tygodnie później we wspomnianym wywiadzie mówi, że „przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią”. Właściwie o kogo więc chodzi? O tę samą grupę, czy też może jakąś inną? Jedno jest pewne – przydałoby się klarowne wyjaśnienie, gdzie obecnie te osoby się znajdują i pod czyją są opieką?

prof. Mirosław Piotrowski

drukuj