PE na razie nie zagłosuje nad pakietem mobilności
Transportowa kość niezgody, czyli tzw. pakiet mobilności został chwilowo zamrożony. Parlament Europejski podjął decyzję o odłożeniu zaplanowanego na środę głosowania w tej sprawie.
Niekorzystny z punktu widzenia Polski pakiet mobilności miał w środę trafić pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Miał trafić, jednak we wtorek późnym wieczorem przewodniczący Antonio Tajani zdjął punkt z porządku obrad, co zamroziło prace nad dyrektywą na kolejny miesiąc.
Teoretycznie jest jeszcze szansa na przyjęcie tego prawa na ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego w tej kadencji, ale sprawa jest już bardzo skomplikowana – tłumaczy europoseł Bolesław Piecha.
– To głosowanie zostało odłożone, natomiast sądzę, że nawet gdyby doprowadzono do głosowania przy najbliższej sesji, jego wyniki będą trudne do skonsumowania, bo po prostu, normalnie zabraknie czasu, by gruntownie to przedyskutować – wskazuje Bolesław Piecha.
To jednak nie jest w tym wszystkim największy problem. Europoseł wskazał na silny protekcjonizm.
– Widać wyraźnie, że jest duży protekcjonizm dużych państw europejskich – głównie chodzi o Francję i Niemcy – i koalicja mniejszych państw, które są za konkurencją, a nie ograniczaniem administracyjnym; tworzeniu odpowiednich administracji i przeszkód dla przedsiębiorczości chociażby w Polsce – podkreśla Bolesław Piecha.
Dlatego też – zdaniem europoseł Beaty Gosiewskiej – zamrożenie prac nad pakietem, to cios dla państw tzw. starej Unii.
– Zbliżają się wybory i rzeczywiście państwa tzw. starej Unii – a pamiętajmy, że rozkład sił w PE to ok. 50/50 i wynik głosowania trudno przesądzić – więc przed wyborami te państwa starają się pokazać swoim wyborcom, że coś robią, by zniszczyć tę konkurencję z Europy Środkowo-Wschodniej – tłumaczy Beata Gosiewska.
Co ciekawe, w środę, gdy już wiadomo było, że głosowanie zostało odłożone w czasie, w obronie pracowników delegowanych stanęła także opozycja.
– Jako sprawozdawca-cień byłam otwarta na każdą propozycję, ale nie mogę się zgodzić na ograniczenie swobód, na protekcjonizm i na ograniczenie konkurencji. To jest niegodne – akcentowała europoseł PO Elżbieta Łukacijewska.
– Tu wcale nie chodzi o zmęczonych kierowców, tu chodzi o coś innego. Chodzi o ograniczenie dostępu do rynku tej części Europy, która okazała się w sektorze transportu międzynarodowego, przewozu dóbr i osób po prostu konkurencyjna – wskazywał europoseł SLD Bogusław Liberadzki.
Pakiet mobilności, pod płaszczykiem polepszenia warunków pracy, dzieli Europę na wschód i zachód. Jego zadaniem jest ochrona zachodnich firm. Jak to zazwyczaj bywa w Unii Europejskiej, pierwszeństwo ma polityka, a nie interes europejskich konsumentów, zwłaszcza polskich przewoźników.
Wioleta Czarnomska-Romańska/TV Trwam News/RIRM