Łowczy Kraju PZŁ: Moją rodzinę spotkały pomówienia, a nawet groźba podpalenia domu
Ze strony mieszkańców Krotoszyna moją rodzinę spotkały pomówienia i oszczerstwa, a nawet groźba podpalenia rodzinnego domu – poinformował Łowczy Kraju PZŁ Paweł Lisiak w oświadczeniu rozesłanym do mediów. Sprawa dotyczy zdarzeń związanych z koronawirusem, które zaczęły się w krotoszyńskim szpitalu.
Chodzi o zdarzenia z 14 marca. Wtedy krotoszyńscy ratownicy medyczni zostali wezwani do 85-latka z objawami duszności.
„W trakcie wywiadu rodzina miała zaprzeczać, by 85-latek miał kontakt z kimś, kto wrócił z zagranicy” – informował rzecznik prasowy krotoszyńskiego szpitala Sławomir Pałasz.
Mężczyzna został przetransportowany na Szpitalny Oddział Ratunkowy szpitala w Krotoszynie.
„O tym, że jednak miał kontakt z osobą, która wróciła z zagranicy rodzina 85-latka poinformowała dopiero wtedy, kiedy pacjent został przywieziony do szpitala zakaźnego w Kaliszu, gdzie zmarł” – tłumaczył Sławomir Pałasz. Mężczyzna był zakażony koronawirusem, ale przyczyną jego śmierci był udar.
W Krotoszynie rozpoczęła się fala zakażeń koronawirusem, w efekcie czego stwierdzono tam największą liczbę przypadków zakażeń w Wielkopolsce.
Szpital w Krotoszynie zamknięto.
Do sprawy wkroczył Wielkopolski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w Poznaniu, który zawiadomił prokuraturę w Krotoszynie o nieprawidłowościach w miejscowym szpitalu. Zarzuty dotyczą „sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia wielu osób i spowodowania zagrożenia epidemiologicznego przez szerzenie się choroby zakaźnej” – informował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler.
W odpowiedzi na zawiadomienie władze szpitala w Krotoszynie poinformowały, że chcą zgłosić do prokuratury rodzinę pacjenta zmarłego 85-latka, zakażonego koronawirusem za narażenie personelu medycznego na niebezpieczeństwo.
51-letni syn, który wcześniej wrócił z Belgii oraz jego żona też byli zakażeni koronawirusem. Twierdzą, że po powrocie ze szpitala w Poznaniu spotkała ich mowa nienawiści ze strony mieszkańców Krotoszyna, pomówienia i oszczerstwa a nawet groźba podpalenia rodzinnego domu.
51-latek to Paweł Lisiak, Łowczy Kraju Polskiego Związku Łowieckiego. Wraz z małżonką Aliną wydali oświadczenie.
„W związku z zaistniałą sytuacją dotyczącą naszej rodziny i pobudzenia mowy nienawiści w stosunku do nas składamy oświadczenie o prawdziwym przebiegu wydarzeń. Stajemy w obronie honoru naszej rodziny oraz prawdy i prezentujemy prawdziwy bieg wypadków” – napisali.
Z oświadczenia wynika, że 3 marca Paweł Lisiak udał się z wizytą służbową do Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Przed powrotem do Krotoszyna odbył kilkadziesiąt spotkań w Warszawie.
„Nikt, z kim w tym okresie miałem kontakt, nie miał objawów koronawirusa. Również osoby, z którymi spotkałem się w samej Brukseli, są zdrowe” – poinformował.
Według małżonków nieszczęśliwe wydarzenia zaczęły się 14 marca, kiedy nagle u 85-letniego ojca Pawła Lisiaka wystąpiły problemy z oddychaniem.
„Tata od 50 lat miał stwierdzoną astmę, przeszedł też trzy udary i często podlegał hospitalizacji. Wywiad lekarski przeprowadzono bezpośrednio z nim. Był w pełni władz umysłowych i rzeczowo odpowiadał na pytania. Zgodnie ze swoim ówczesnym stanem wiedzy stwierdził między innymi, że w ostatnich dniach nie miał kontaktu z osobą przebywającą za granicą. Nie wiedział bowiem, że prawie dwa tygodnie wcześniej wróciłem z jednodniowej wizyty służbowej w Belgii” – napisał Paweł Lisiak.
Podkreślił, że o jego pobycie za granicą nie wiedziała też jego siostra.
„W drodze do szpitala skontaktowała się z nami, by spytać o nasze ostatnie wyjazdy. Wtedy dowiedziała się, że byłem z wizytą w Brukseli. Bezzwłocznie osobiście powiadomiła o tym SOR. Tego samego popołudnia nadeszła wieść o tym, że tata zostaje przewieziony do szpitala zakaźnego w Kaliszu, a nad nami oraz całą naszą rodziną sanepid zaczyna sprawować nadzór. Oświadczamy, że od tamtej chwili przestrzegaliśmy wszystkich zasad kwarantanny” – poinformował Paweł Lisiak.
Kiedy 15 marca u 85-latka potwierdzono pozytywny wynik badania na obecność koronawirusa Paweł Lisiak powiadomił telefonicznie i esemesowo wszystkie osoby, z którymi kontaktował się w marcu.
Państwo Lisiakowie trafili do szpitala w Poznaniu, ponieważ także zostali zakażeni koronawirusem.
27 marca, po 14 dniach hospitalizacji, umarł 85-letni ojciec Pawła Lisiaka.
„Staliśmy się wraz z rodziną ofiarami agresywnej nagonki społecznej i medialnej. Określono nas jako tych, którzy spowodowali pojawienie się koronawirusa w powiecie krotoszyńskim. Tak naprawdę jednak do dziś nie wiadomo od kogo zaczęła się fala zachorowań” – informują państwo Lisiakowie.
„Nie rozumiemy, kto i w jakim celu wykorzystał stan epidemii do wzbudzenia ogromu negatywnych emocji oraz wprowadzenia atmosfery wzajemnego braku zaufania do dotychczas zżytej społeczności naszego regionu” – napisali.
PAP