Kucharski Roman, Kucharska Zofia, Wiktoria Kosiarczyk,

Andrzej Kosiarczyk, Katarzyna Kosiarczyk

 

 

            Był zwykły, jesienny dzień, kiedy kalendarz odsłonił datę 9 października 1943 r. W kolonii Bystrzejowice część I Andrzej (28 l.) i Katarzyna (27 l.) Kosiarczykowie wykańczali świeżo postawioną stodołę. Wokół nich biegały ich dzieci – Zosia i Tadek, a ok. 20 metrów dalej Zofia Kucharska (25 l.), która była siostrą Andrzeja, właśnie usiadła na łóżku, ponieważ wcześniej zraniła się gwoździem w stopę. W domu była obecna jej matka Wiktoria Kosiarczyk (58 l.) i mąż Roman (31 l.) wraz z synami – Józefem (5 l.) i Henrykiem (ok. 2 l.). Wszyscy mieszkali razem w jednym gospodarstwie i wszyscy zostali skazani przez Niemców na śmierć za pomoc Żydom. Jedynie dzieciom udało się uratować…

 

Kucharscy zatrudnili do pomocy przy pracach w gospodarstwie Marię, która była ich daleką kuzynką. Dziewczyna nocowała u nich i była na ich utrzymaniu od 1942 r. Szybko zorientowała się, że w ziemiance w stodole ukrywani byli Żydzi, lecz zachowała tę informację w tajemnicy, mimo tego, że w przypadku obławy narażane było również i jej życie. „Dnia ani miesiąca nie pamiętam, ale była to pora jesienna 1943 r., przed zachodem słońca pasłam krowy koło lasu, odległość od zabudowań Kucharskich około 50 metrów. Wtedy zobaczyłam jadące trzy samochody zbliżające się do lasu drogą przez kolonię Bystrzejowice część I. Te samochody stanęły przy lesie i wyszli z nich – wysiadali Niemcy w mundurach i uzbrojeni.” (IPN BU 392/787, zeznanie Marii Borysiewicz). Kiedy dotarli do domu, mały Józef stał w kuchni. Zastrzelono mu rodziców i babcię. Jego poważnie zraniono, przez co stracił przytomność. Kiedy ją odzyskał ,wewnątrz było pełno dymu, a dom już się palił. Udało mu się z niego wydostać. „Następnie pamiętam fakt, gdy szedłem koło palącej się stodoły Andrzeja Kosiarczyka, od której żar przygrzał mnie i dopiero wówczas , iż obok mnie idą Zofia i Tadeusz – dzieci Andrzeja i Katarzyny Kosiarczyków, a także iż mam opuszczoną prawą rękę, poszarpane ubranko w miejscu u góry przy plecach i że cieknie krew z tego miejsca.” (IPN BU 392/787, zeznanie Józefa Kucharskiego).

 

Andrzej i Katarzyna Kosiarczyk zostali zamordowani przy stodole, a 9 ukrywanych Żydów zastrzelono podczas próby ucieczki. Spalono całe mienie i gospodarstwo wraz ze zwierzętami. Doszczętnie spłonęła również budowana stodoła. Przy jej budowie pomagała też Stefania Kosiarczyk – siostra Zofii Kucharskiej. Kiedy zobaczyła biegnących od strony lasu Niemców, powiadomiła o tym fakcie domowników, a sama schroniła się w piwnicy domu. Słyszała strzały i czuła dym. Kiedy po wszystkim, przez okienko w piwnicy zobaczyła oddalających się Niemców, wyszła z ukrycia, wciągnęła ciało Romana, swojej matki Wiktorii oraz Zofii do piwnicy. Przy ciele siostry znalazła żyjącego Henryka. Zabrała go ze sobą i uciekła, czołgając się z dzieckiem przez pola. Dziewczyna wychowywała chłopca, później zaś trafił do Państwowego Domu Dziecka w Chełmie Lubelskim. Józef zaś po wyjściu z domu ruszył w stronę zabudowań Franciszka Niedźwiadka, ale ponieważ nie było go w domu, szedł dalej, aż do domu Stasiaków. Helena Stasiak zdążyła wrócić z kościoła w Kawęczynie, oddalonego o ok. 7 km. Opatrzyła poszarpane i strzaskane ramię chłopca, który z bólu ponownie stracił przytomność. Jej ojciec zawiózł go szpitala w Lublinie. Leczono go od 10 października 1943 r. do 22 stycznia 1944 r. Później opiekowali się nim krewni. Po wojnie, a później już jako dorosły mężczyzna Józef cierpiał z powodu ułomności fizycznej. W wyniku postrzału miał uszkodzony kręgosłup i prawą ręką, przez co miał II grupę inwalidzką.    

 

 

 

Bibliografia:

1.      IPN BU 392/787.

2.      IPN BU 392/388.

3.      A. Poray, Those Who Risked Their Lives, Illinois 2007, s. 34.

4.      R. Walczak (ed.), Those Who Helped. Polish Rescuers of Jews During the Holocaust, cz. 3, Warszawa 1997, s. 85.