R. Patyra: Euro 2016 to tryumf gry opartej na żelaznej dyscyplinie – podsumowanie turnieju

Mistrzostwa Europy w piłce nożnej dobiegły końca. Niespodziewane zwycięstwo reprezentacji Portugalii, znakomite osiągnięcie maleńkiej Islandii, eksplozja formy Michała Pazdana i MVP turnieju Antoine Griezmann – przede wszystkim to zapamiętamy z Euro we Francji – mówi redaktor sportowy Rafał Patyra.

Euro 2015 to nie był turniej pięknej i ofensywnej gry, ale mistrzostwa, gdzie królowała żelazna dyscyplina zwłaszcza w grze defensywnej – mówi Rafał Patyra.

Zwycięstwo Portugalii udowadnia, że w tym turnieju nie chodziło o piękne bramki i sztuczki techniczne. Mimo, że momentami ciężko się patrzyło na grę mistrzów Europy, to zwycięstwo w tym turnieju ociera się wręcz o perfekcje. Fernando Santos przygotował ich kapitalnie, a ponieważ w tym zespole panowała swoista dwuwładza – Fernando Santos i Cristiano Ronaldo – to robili to na tyle umiejętnie, że udało im się uniknąć wszelkich nieporozumień i ten sukces jest ich gigantyczną zasługą – wskazuje redaktor Patyra.

Z całą pewnością było kilka drużyn, które grały efektowniej niż Portugalczycy, ale to właśnie oni mogą się cieszyć z końcowego sukcesu – zaznacza Patyra.

Mnie bardziej podobali się Niemcy, którzy polegli w półfinale z Francuzami. Starali się kreować wiele sytuacji, dużo grać piłką i wymieniać podania w sposób przyjemny dla oka i przede wszystkim przesuwać grę na połowę przeciwnika w każdym meczu. To im bardzo często wychodziło, ale ostatecznie zabrakło im środkowego napastnika w półfinałowym meczu – kontuzja przed meczem z Francją – i musieli się pożegnać z turniejem – wskazuje Rafał Patyra.

Wiele gwiazd podczas turnieju było zupełnie bez formy i sprawiali wrażenie jakby byli cieniami siebie z meczów ligowych i Ligii Mistrzów – mówi Patyra.

Euro 2016 to był zmierzch liderów, którzy po całym sezonie byli niezwykle zmęczeni. Ewentualnie w trakcie trwania turnieju sztaby medyczne i szkoleniowe zdołały niektóre gwiazdy postawić na nogi – i takim przykładem „cudownego” uzdrowienia jest na pewno Cristiano Ronaldo. W dwóch pierwszych meczach turnieju kapitana Portugalii kompletnie nie było widać na boisku, jednak to on wraz z całym zespołem zdołał odnieść końcowy sukces – podkreśla Patyra.

Redaktor sportowy odniósł się również do występu „Biało-czerwonych” na turnieju we Francji i wskazuje, że znając ostateczne wyniki turnieju czuć jest pewien niedosyt.

Dzisiaj, kiedy wiemy, że turniej wygrała Portugalia i pamiętając w jakich okolicznościach odpadliśmy w konfrontacji z nimi, i kiedy mamy świadomość, że nie musimy mieć kompletnie żadnych kompleksów, że nie dzieliła nas absolutnie żadna granica, to też żal jest jeszcze większy niż po meczu ćwierćfinałowym. Trzeba jednak przyznać, że wreszcie doczekaliśmy się zespołu, w którym wszystko gra, poza jedną rzeczą – mocnej ławki rezerwowej. Brakuje nam zawodników, którzy wejdą z ławki i coś dadzą temu zespołowi. U nas w zespole takich zawodników było za mało. Zauważmy, że np. reprezentacja Portugalii miała bardzo szeroki i wyrównany skład, o czym świadczy fakt, że każdy z zawodników z pola zagrał w tym turnieju. Zatem Euro 2016 było turniejem, w którym wygrał „team Spirit” i tytaniczna praca całego zespołu – podkreśla Rafał Patyra.

W każdym mistrzostwach, czy to świata czy Europy, dochodzi do rozczarowań. We Francji również ich nie brakowało – mówi redaktor Patyra.

Na pewno rozczarowali Hiszpanie. Ich styl gry „tiki-taka” już nie dominuje w obecnym futbolu. Już dwa lata temu ponieśli klęskę w Brazylii. Vicente del Bosque przynajmniej dwa lata za długo prowadzi tę reprezentacje. Hiszpanie muszą poszukać nowego sposobu i modelu gry, bo piłkarzy mają bardzo zdolnych, ligę mają kapitalną, ale pewna formuła już gdzieś się wyczerpała. Z niesmakiem wspominam również krótki epizod reprezentacji Anglii. Przywieźli oni bardzo obiecujących piłkarzy z królem strzelców Premier League Harrym Kanem na czele. Tymczasem ich występ to była totalna klapa. Ciężko było na nich patrzeć i wyobrażam sobie, jak bardzo musieli czuć się upokorzeni, kiedy przegrali z maleńką Islandią – mówi redaktor sportowy.

Rafał Patyra dodaje, że wielkie turnieje to nie tylko rozczarowania, ale również narodziny nowych gwiazd. Euro we Francji na pewno urodziło jedną z nich – Renato Sancheza.

Po 18-letnim Portugalczyku widać było, że wchodzi na boisko i piłka nie sprawia mu problemów. Już w tym wieku ma on wielki wpływ na poczynania swojego zespołu i potrafi przepychać swój zespół do kolejnej rundy tak, jak to zrobił chociażby w meczu z Polską. Tuż przed finałami mistrzostw Europy podpisał on kontrakt z Bayernem Monachium, i kiedy się dowiedziałem, że zapłacono za niego 35 mln euro, a miałem świadomość, że jeszcze w październiku ubiegłego roku grał razem z Pawłem Dawidowiczem w rezerwach Benfiki Lizbona, to pomyślałem, że znowu przepłacili, by się pokazać światu, jak wielkimi pieniędzmi dysponują. Jednak zobaczyłem piłkarza, który jest już na tyle dojrzały, że rzeczywiście może być wzmocnieniem dla takiego klubu jak Bayern. Na pewno udowodnił swoją wartość również Antoine Griezmann, który błyszczał w całym turnieju – może z wyjątkiem spotkania finałowego. Na pewno jest to już gwiazda światowego formatu. Wypadałoby również wyróżnić Michała Pazdana, którego dobrze znamy, ale nie spodziewaliśmy się aż takiej eksplozji formy. Tymczasem jako piłkarz udowodnił, że jeśli jest na 100 proc. zdrowy i dobrze przygotowany, to może być niezwykle cennym uzupełnieniem zespołu. Za tę jego ofiarną grę, wszystkie wybloki piłki i bardzo skuteczną w defensywie grę razem z Kamilem Glikiem, to jest też dla mnie cichy bohater całego turnieju – wskazuje Rafał Patyra.

Obecne mistrzostwa Europy odbyły się w formule 24-zespołowej, a nie jak wcześniej 16-zespołowej. Taka struktura obniża prestiż mistrzostw Starego Kontynentu – mówi Rafał Patyra.

Uważam, że ranga mistrzostw Europy w piłce nożnej rozmyła się poprzez zmianę formuły i poszerzenie liczby uczestników. Kiedyś widzieliśmy najlepszą „śmietankę” i tych najlepszych z najlepszych. Dzisiaj oczywiście są i najlepsi, ale są też przeciętniacy. Widzieliśmy, że prawdziwe hity turnieju odbyły się dopiero od nawet 1/4 finału – może z wyjątkiem meczu Hiszpania – Włochy. Wcześniej natomiast dochodziło do przeciętnych spotkań – podkreślił Rafał Patyra.

Sport.RIRM

drukuj