Piłka nożna. Michał Janota – (ekstra)klasowy profesor z Gdyni
Michał Janota w obecnym sezonie Lotto Ekstraklasy pokazuje się z bardzo dobrej strony. Dlatego też w meczu Arki Gdynia z Pogonią Szczecin postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się pomocnikowi pochodzącemu z Gubina.
Nie wyszło Arce budowanie twierdzy w Gdyni. Najszczelniejsza do tej pory defensywa w lidze dała sobie wbić trzy bramki i uległa Pogoni Szczecin po świetnym meczu [więcej tutaj]. Jest jednak po tym spotkaniu wiele pozytywów. Wśród nich spory plus widnieje przy nazwisku Michała Janoty, piłkarza niezbędnego w koncepcji gry trenera Zbigniewa Smółki.
Nowa wizja gry drużyny z Pomorza zakłada wymianę wielu podań i stopniowe zdobywanie pola. Istotne jest tu posiadanie kogoś, kto będzie zawsze do tej gry się pokazywał. Takim kimś jest w Arce Michał Janota. Pomocnik raz po raz daje swojej drużynie sygnały do ataku i często bierze na siebie ciężar spotkania.
W meczu z Portowcami pomocnik cały czas szukał wolnej przestrzeni i pokazywał się partnerom z drużyny. Niestety, bardzo często Arkowcy wybierali inną opcję, zazwyczaj prostszą, polegającą na bardziej asekuracyjnym zagraniu. Może taka była taktyka, a może piłkarze bali się podjąć ryzyka. Tego z pewnością nie można powiedzieć o Janocie, który starał się dorzucić coś od siebie, indywidualnie zdobyć przewagę. Ryzyko podejmował i bywało tak, że się ono nie opłaciło. Zespół tracił piłkę i musiał biegać za rywalami. Nikt o to jednak pretensji nie miał, bo działo się to rzadko. Natomiast przeważnie działania Janoty przynosiły wiele korzyści gdynianom.
Pomocnik wiele razy wrzucał wyższy bieg w samochodzie, którym poruszała się cała drużyna. Przed przyjęciem rozglądał się na wszystkie strony i już wiedział, gdzie chce posłać futbolówkę. Zagranie z pierwszej piłki i bieg w wolne pole – tak właśnie wyglądały poczynania pomocnika. A kiedy nie można było od razu przenieść ciężaru gry, to Janota przytrzymywał piłkę, czekał na wsparcie i robił to nad wyraz skutecznie. Spore pretensje można mieć przy tym do części Arkowców, którzy niekoniecznie wiedzieli, co z futbolówką potem zrobić. Zwalniali albo w ogóle stawali, szukając dalszych możliwości do rozegrania piłki.
W meczu z Pogonią zwrócić trzeba uwagę na jeden mankament Janoty – bronienie. Często był spóźniony, nie mógł odczytać zamiarów rywali. Co prawda starał się stosować pressing, po stracie piłki próbował naprawić swój błąd, ale jego naciski niewiele robiły szkody i nie za bardzo pomagały drużynie.
Gry w obronie Michał Janota już się nie nauczy, tą niech zajmą się inni. Jemu należy dać piłkę i czekać na to, co uda mu się z tego stworzyć. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko śledzić dalszą grę Arki z Janotą na czele, a ta wygląda coraz lepiej.
Mateusz Rzepecki/Sport.RIRM