M. Plawgo: To były nasze najlepsze Halowe Mistrzostwa Europy w historii

Polska jest potęgą, a nasz zespół staje w szrankach z pierwszym polskim Wunderteamem – tak występ Polaków na Halowych Mistrzostwach Europy w Belgradzie podsumowuje Marek Plawgo. Z brązowym medalistą lekkoatletycznych mistrzostw świata z Osaki (2007) rozmawia Maksymilian Kosowski.


M. Kosowski: Pojawiają się głosy o lekkoatletycznej potędze Polaków, potwierdzi Pan te słowa?

M. Plawgo: Potwierdzam, jesteśmy w Europie lekkoatletyczną potęgą. To kolejne mistrzostwa Europy, kiedy wygrywamy klasyfikację medalową. Przypomnę, że w ubiegłym roku na otwartych mistrzostwach Europy w Amsterdamie mieliśmy podobną sytuację. Była ona wtedy nowa. Nigdy wcześniej w historii nie miało coś takiego miejsca, więc absolutnie możemy tutaj mówić o potędze.

Z którego z aż dwunastu – w tym siedmiu złotych medali – cieszył się Pan najbardziej?

Zdecydowanie z medalu Sylwestra Bednarka, choć większość tych medali – dla mnie – zaskoczeniem nie była. Ci, na których się tak mocno stawiało, unieśli presję i wracają do Polski z krążkiem. Sylwester Bednarek jest dla mnie synonimem wytrwałości i wiary w siebie. Przypomnijmy, że ostatni jego sukces był w 2009 roku, zupełnie niespodziewanie. Jadący wtedy na kredyt zaufania Bednarek – ze skalą swojego talentu – pojechał na mistrzostwa świata do Berlina, z których wrócił z brązowym medalem. To była wielka niespodzianka i chyba największe zaskoczenie tamtych mistrzostw. No i trzeba było czekać na potwierdzenie tych umiejętności aż do 2017 roku. Mnóstwo kontuzji, mnóstwo operacji, zerwane ścięgno Achillesa, czyli kontuzje, które każdemu zdroworozsądkowemu zawodnikowi skaczącemu wzwyż pozwoliłyby skończyć karierę kilkukrotnie. On tego nie zrobił. Uparcie wierzył, że wróci i dokonał tego w sposób niebywały. Rozegrał ten konkurs w sposób iście profesorski – tak, gdyby te wszystkie lata kontuzji i pecha, kiedy był dręczony, w ogóle nie miały miejsca. Jakby go w ogóle nie dotyczyły. Była to dla mnie największa niespodzianka i największe wzruszenie na tych mistrzostwach. Można przecież zdobyć medal, gdy wszyscy na niego liczą, ale zdobyć medal – kiedy przekreślili go już wszyscy przez osiem nieszczęsnych lat – to jest naprawdę wielki wyczyn.

Czy można mówić o nowym otwarciu w polskiej lekkoatletyce? Sofia Ennaoui, Ewa Swoboda i Konrad Bukowiecki – to świeża krew na seniorskich imprezach, a przecież mamy jeszcze tych najlepszych: Anitę Włodarczyk, Piotra Małachowskiego czy Pawła Fajdka.

Nie mówiłbym tutaj o otwarciu, nazwałbym ich po prostu Wunderteamem i to też ma poparcie w cyfrach. To były najlepsze HMŚ w historii. Gdybyśmy wzięli takie porównanie do stadionu – czyli zawodów otwartych i jakichkolwiek mistrzostw Starego Kontynentu – to wychodzi na to, że ostatni raz siedem złotych medali zdobyliśmy w 1966 roku w Budapeszcie, a to jest data, która określa ten pierwszy oryginalny Wunderteam. Myślę, że – biorąc pod uwagę liczbę medali i ilość zagranych hymnów Mazurka Dąbrowskiego – możemy mówić, że to jest nowy Wunderteam. Ten zespół nie tyle nawiązuje do niego, co staje z nim w szranki, jak równy z równym. Mamy tutaj młode pokolenie Sofię Ennaoui, Konrada Bukowieckiego czy Ewę Swobodę, którzy wykorzystali swoją szansę na zdobycie swoich pierwszych medali na seniorskiej imprezie.

To jednak nie wszyscy. Zawodników, którzy już są owiani sławą na wielkich zawodach, jest jeszcze bardzo wielu.

Mamy takie nazwiska, jak Piotr Lisek, który skakał już sześć metrów i wreszcie zdobył medal. Jest Paweł Wojciechowski, profesor tyczki, ponieważ ten medal jest już dla niego którymś z kolei na wielkiej imprezie. Są również znakomici Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, którzy od lat zdobywają medale. To jest doskonałe połączenie młodości i doświadczenia, tej młodzieńczej fantazji i profesorskiego podejścia do sportu, jakie prezentują starsi zawodnicy. Rzeczywiście warto zauważyć, że HME to wciąż nie wszystko, co możemy zaprezentować w polskiej lekkoatletyce. Weźmy pod uwagę to, że murowana kandydatka do złotego medalu Joanna Jóźwik nie wystartowała w tej imprezie. Są długie rzuty, które zawsze zdobywają medale na międzynarodowych imprezach. Może się okazać, że tych medali będzie jeszcze więcej na MŚ, a gdyby to były ME znów moglibyśmy mówić o zwycięstwie w klasyfikacji medalowej. Rekordzistka świata Anita Włodarczyk, murowany faworyt do medalu Paweł Fajdek, medalista olimpijski Wojciech Nowicki, a także Piotr Małachowski i Robertem Urbanek – te nazwiska mówią, że mamy w zanadrzu kilka mocnych asów i czekamy na to, żeby te mistrzostwa świata były podobne. Tak jak wspominałem, ME najpewniej znów byśmy wygrali, natomiast MŚ to zawody trudniejsze. Mamy jednak pewien komfort, ponieważ wyniki Piotra Liska czy Konrada Bukowieckiego (21,97 m) – to rezultaty, którymi mogą wygrywać zawody każdej rangi. Bez względu na to, czy byłyby to igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata. W związku z tym nie ma żadnych obaw, czy te zawody, które są już za nami miały jakiś niższy poziom, bo ten poziom w Europie wyznaczają obecnie nasi zawodnicy.

Rok temu – jak Pan wspomniał – wygraliśmy klasyfikację medalową na otwartych ME w Amsterdamie. Był to znakomity prognostyk przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi. W Rio nasi lekkoatleci – delikatnie mówiąc – zawiedli.

Wracając do igrzysk, to faktycznie, były one nie do końca udane, biorąc pod uwagę apetyty rozbudzone w Amsterdamie. Skuteczność startowa naszych lekkoatletów każe myśleć, że raz na jakiś czas start może nie wyjść. Myślę jednak, że w ostatnim czasie multiplikujemy potencjalnych medalistów, mamy coraz więcej osób, które te medale potrafią zdobywać. Im więcej szans, tym więcej tych medali będziemy przywozić. Myślę, że jestem w stanie zagwarantować, że występ na mistrzostwach świata w tym roku w Londynie będzie lepszy niż na igrzyskach olimpijskich w Rio.

Ile medali możemy zatem przywieźć z Londynu?

Co do liczby medali, nie jestem w stanie teraz powiedzieć, ile ich może być, ponieważ trzeba poczekać na to, w jakiej dyspozycji będą nasi mistrzowie w sezonie letnim, bo to tak często jest, że większość z nich będzie musiała budować tę formę od nowa. Czas pokaże o jakich liczbach będziemy mówić. Potrafiliśmy już zdobywać po osiem medali i ta reprezentacja, która teraz powstała i hartuje się w bojach, ma aspiracje i przede wszystkim papiery do tego, żeby sięgnąć na tych mistrzostwach pod dziesięć krążków. Czas pokaże, czy będą zdrowi, bo to zawsze najważniejszy czynnik, który determinuje to, czy można tę formę zbudować czy też nie. W wypadku, kiedy wszyscy nasi zawodnicy zdrowi dociągnęliby do sezonu letniego, wtedy być może będziemy mogli mówić o najlepszym występie na mistrzostwach świata w ostatnich latach.

Dziękuję za rozmowę.

Sport.RIRM

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl