LM piłkarzy ręcznych. Vive poległo w Barcelonie, Wisła wraca na zwycięskie tory

Ze zmiennym szczęściem rywalizowały polskie zespoły w EHF Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych. Vive Kielce nie sprostało FC Barcelonie. Wisła Płock pokonała Dinamo Bukareszt, ale w końcówce roztrwoniła kilkubramkową przewagę.


FC Barcelona Lassa – PGE Vive Kielce 31:27 (14:11)

Mistrzowie Polski – wzmocnieni domową wygraną nad Vardarem Skopje – jechali do Katalonii, by walczyć. Ten cel udało się zrealizować, ale o zwycięstwie nie było mowy.

Mecz był bardzo szarpany. Barcelona budowała przewagę po to, by chwilę później zacząć ją trwonić. Po bramce Arona Palmarssona było 11:6 dla gospodarzy. Wtedy fantastyczną serię odnotowało Vive. Kolejno trafiali Luka Cindrić, Arkadiusz Moryto, Angel Fernandez Perez i Julen Aguinagalde (11:10). Gospodarze przebudzili się w końcówce pierwszej połowy i do szatni schodzili przy wyniku 14:11.

Podopieczni Tałanta Dujszebajewa ponownie przespali początek. Po powrocie na boisku Duma Katalonii odjechała na sześć goli. Z siedmiu metrów pomylił się Arkadiusz Moryto, a w odpowiedzi 20. trafienie wywalczył Aleix Gomez. Szybko odpowiedział Cindrić. Przewaga gospodarzy ponownie zaczęła maleć. Aktywny był Mateusz Jachlewski, ale to kolejne zagranie Cindricia mocno zbliżyło obie drużyny (22:20).

I na tym koniec, bo kiedy skutecznie rzut karny wykonywał Casper Mortensen, w tym samym elemencie pomylił się Moryto (23:20). Barcelona wróciła na właściwie tory i nie zatrzymał jej nawet kolejny zryw Alexa Dujszebajewa. Skończyło się na 31:27.

W tabeli grupy A Vive z bilansem czterech wygranych i dwóch porażek plasuje się na 4. miejscu.

* * *

Orlen Wisła Płock – Dinamo Bukareszt 29:28 (14:12)

To był rewanż za mecz z połowy października, kiedy Nafciarze polegli w Bukareszcie 21:24. Teraz musieli wygrać, jeśli myśleli o miejscu premiowanym awansem do kolejnej rundy EHF Ligi Mistrzów. Ta sztuka się udała, ale zwycięstwo rodziło się w bólach. Po pierwszym kwadransie wydawało się, że Wisła kontroluje mecz. Za sprawą Igora Żabicia przewaga sięgała już trzech bramek.

Gospodarzy nie podłamała nawet czerwona kartka dla Jose Guilherme de Toledo. W ataku skuteczny był Renato Sulić. Moment zawahania wicemistrzowie Polski przeżywali za sprawą duetu Andras Szasz – Ante Kuduz. Pod koniec pierwszej połowy wszystko wróciło już jednak do normy (14:12).

Po zmianie stron podopieczni Xaviera Sabate wzięli się ostro do pracy. Przewaga wzrosła do sześciu trafień. Na 25:19 rzucił Ziga Mlakar. Niestety, Wisła – zamiast postawić kropkę nad „i” – pozwoliła odrodzić się rywalom. Marsz Dinama zatrzymał dopiero Mlakar (27:24). Ostatecznie skończyło się na 29:28. Nerwów jednak nie było. Bo kontaktowego gola goście zdobyli sekundę przed końcem. Na więcej zabrakło im czasu.

Nafciarze – jeśli myślą o awansie – mają już bardzo małe pole do błędu. W tabeli grupy D plasują się na 2. miejscu, ale zdobyli dotąd tyle samo punktów co Dinamo i trzecie Elverum.

Sport.RIRM

drukuj