Ligi w Europie. San Siro zdobyte! Derby Madrytu na remis

Ten weekend zapowiadał się bardzo bogato dla koneserów piłki nożnej.

W sobotę w meczu kolejki w Bundeslidze, Bayern podejmował znokautowane w środowy wieczór Schalke 16(04). Trener gości Jens Keller  dokonał tylko dwóch roszad w porównaniu do awizowanego składu w spotkaniu z Realem. Ten tydzień dla piłkarzy z Zagłębia Ruhry będzie koszmarem, powracającym co jakiś czas. Dla trenera to chyba najboleśniejsza porażka, bo nie często zdarza się, aby zespół tej klasy tracił jedenaście bramek w dwóch ostatnich spotkaniach! Hit 23 kolejki zakończył się wysoką porażką Schalke. Podopieczni Pepa Guardioli nie pozostawili złudzeń co do tego, kto zdobędzie tytuł Mistrza Niemiec. Gładkie 5-1, przewaga w posiadaniu piłki 72 %- 28 % na korzyść  Bawarczyków wskazuje na deklasację rywala.

Trzecią porażkę w sezonie zanotowali miliarderzy z Monaco. Teza mówiąca o tym, że „Les Rouge et Blanc” posiadają tak szeroką kadrę, która pozwala przechylać szalę zwycięstwa w końcówkach spotkaniach okazała się zgubna. W 27 kolejce nie mieli ku temu okazji, ponieważ przegrali 2-0 z St. Etienne. Najbardziej utytułowana drużyną we Francji pewnie pokonała podopiecznych Claudio Ranieriego i traci do lidera 16 pkt. Wspomniany lider pokonał w meczu na szczycie grające w tym sezonie w kratkę Ol. Marsylię 2-0. Bramki w tym spotkaniu nie zdobył Ibra, tym samym zakończył swoją serię trzech bramek w ostatnich trzech spotkaniach. W niedzielne popołudnie wznoszący się w ostatnich tygodniach na fali Ol. Lyon nie potrafił pokonać na własnym stadionie Montpellier. „Królowie remisów” notują w tym sezonie 15 remis w 27 meczu. Pomimo optycznej przewagi, mur Montpellier nie został zburzony tym samym zatrzymał rozpędzony Olympique Lyon.

Dwa najciekawsze spotkania miały miejsce w niedzielne popołudnie i wieczór. W Hiszpanii rozegrano 154 Derby Madrytu. Po ostatnich dwóch łatwych zwycięstwach, Królewscy byli faworytami tego starcia. Za każdą postawioną złotówkę bukmacherzy płacili co najmniej 2.25 zł, zaś na wygraną Atletico ponad 3 zł. Przed meczem trener gospodarzy Diego Simone próbował w każdy możliwy sposób zdjąć presję ze swoich piłkarzy. Przekonywał, że Atletico nie musi zwyciężać w każdym kolejnym spotkaniu jak Real czy Barca, a tylko może. Początek spotkania pokazał, że rywale zamienili się rolami.  Diego Coscie i spółce bardziej zależało na grze, a goście wyszli ospali i przestraszeni. Ci, co liczyli na podobny mecz do tych z Pucharu Króla, musieli się nieźle przejechać. Od pierwszej minuty gospodarze rzucili się na przeciwników niczym wygłodniałe sępy na padlinę. Z wysokim i agresywnym pressingiem piłkarze Realu nie potrafili sobie radzić, notując rekordową liczbę strat. To nie pierwszy mecz, w którym podopieczni Carlo Ancelottiego mieli problem z tak grającym przeciwnikiem. Wystarczy przypomnieć sobie spotkania z twardo grającym Elche, Osasuną czy Athletic Bilbao. Jedynie z Elche w kontrowersyjnych okolicznościach Real wyszedł zwycięsko. Królewscy schowani za gardą, oczekiwali tego, co pokaże oraz zrobi przeciwnik.

Pierwszy cios wyprowadzili w 3 minucie, kiedy 7 asystę w sezonie zanotował Di Maria. Wrzucona piłka w pole karne odnalazła Karima Benzemę, a ten w ostatnim czasie notujący wyraźny progres formy nie zmarnował wyśmienitej okazji. Francuz zdobył 15 gola w sezonie. Kolejne minuty były ostrą walką w środku pola. Napastnicy obu ekip mogli z daleka przyglądać się temu, co działo się na 50-60 metrze boiska. Zresztą zgodnie z przypuszczeniami, spotkanie niewiele miało wspólnego z pięknem futbolu. Szczególnie gospodarze wyszli chyba zbyt zmotywowani, bo już w pierwszych minutach powinni grać  w osłabieniu. W bezpardonowy sposób Diego Costa zaatakował bramkarza Królewskich ostrym wślizgiem. Nie ma wątpliwości, że po tym zajściu Brazylijczyk z hiszpański paszportem powinien oglądać dalszą część spotkania z katakumb stadionu. Real wyraźnie przestraszył się sposobu gry piłkarzy z Vincente Calderon i cofnął się na swoja połowę, pozwalając rozgrywać piłkę gospodarzom. Goście chwilami wyglądali jak adepci piłki, jak niezdarnie stąpające cielę żyrafy, chowające się za matką. Schowani za podwójną gardą, po zdobytej bramce, pozwolili atakować piłkarzom Atletico. I te ataki opłaciły się. Dosyć niefrasobliwie poruszającego się Turana nie mogli zatrzymać obrońcy Królewskich i gdy wydawało się, że akcja nie może przynieść żadnej korzyści, znakomitym zagraniem popisał się turecki piłkarz. Piłka po jegp podaniu trafiła do młodego Koke, który nie ma w zwyczaju marnować takich prezentów. Pomocnik wykorzystał brak krycia Di Marii oraz bierność Sergio Ramosa, posyłając futbolówkę obok interweniującego Diego Lopeza.

Gol wyraźnie sprowokował „wygłodniałe” Atletico do dzikich ataków na bramkę rywali. Karnego próbował wymusić Diego Costa, jednak zarówno w tej sytuacji jak przy pozostałych próbach wymuszenia faulu, sędzia pozostał niewzruszony na rozpaczliwe oraz teatralne upadki napastnika Atletico. Należy jednak pochwalić najskuteczniejszego gracza gospodarzy za łatwość, z jaką znajdował się w sytuacjach podbramkowych. W Pucharze Króla w obu spotkaniach Costa nie potrafił odwrócić się z futbolówką w kierunku bramki rywala, bo przy każdej próbie nadziewał się na walecznych obrońców z Bernabeu. W El Derbi Madrileño cały zespół Atletico pokazał się z bardzo dobrej strony. Ozdobą spotkania była bramka Gabiego z 45 minuty. Obciąża ona konto Diego Lopeza, który mógł, a nawet powinien lepiej zachować się w tej sytuacji. Druga połowa to nadal wyrównane spotkanie i walka w środku pola. W szeregi podopiecznych Diego Simone wkradło się rozluźnienie w ostatnich 20 minutach, co musiało się zemścić. Królewscy zepchnęli rywala pod samo pole karne, a kwestią czasu było zdobycie przez nich bramki. Gola na wagę remisu strzelił nie kto inny jak najlepszy piłkarz świata Cristino Ronaldo. On i jego koledzy zaliczyli bezbarwne spotkanie, bo trudno wyróżnić kogokolwiek, skoro mecz bardziej przypominał typowo angielskie spotkanie z zaplecza Premier League.

Można było odnieść wrażenie, że gdyby trwał nieco dłużej, to Ronaldo i spółka przechyliliby szalę zwycięstwa na własną korzyść. Kluczem okazały się ostatnie minuty, w których gospodarze wyraźnie osłabli po poprzednich 70 – agresywnego pressingu na całym boisku. Wśród gospodarzy na wyróżnienie zasłużył bramkarz Thibaut Courtois oraz cały zespół za walkę, nieustępliwość i podniesienie się po ostatnich dwóch blamażach w pojedynku z Królewskimi. Pogłoski o kryzysie na Vincent Calderon zostały w tym spotkaniu rozwiane. W drużynie gości trudno o wystawienie indywidualnych laurek. Grę choćby Bale’a idealnie obrazuje  komentarz jednego z kibiców „Królewskich”, który w 45 minucie zapytał, kto gra w pierwszym składzie za Bale’a…. Na pewno wiele dobrego wniosła trójka graczy, która zameldowała się na murawie w drugiej odsłonie- Isco, Carvajal oraz Marcelo. Po akcji hiszpańskiego obrońcy padł gol. Taki wynik nikogo nie krzywdzi, ani nie satysfakcjonuje. Po spotkaniu po raz kolejny rozpoczęła się debata na temat obsady bramki Realu. Diego Lopez prezentuje od pewnego czasu stały poziom, jednak nie tak galaktyczny jak za czasów Jose Mourinho.

W meczu na szczycie włoskiej Serie A Juventus Turyn pokonał AC Milan 2-0. W tym spotkaniu trudno było dostrzec różnice w klasie obu ekip i stratę jaka dzieliła gospodarzy do Mistrza Włoch. Tych trzydzieści jeden punktów straty na boisku widać nie było. Do starcia oba zespoły wyszły bez swoich gwiazd- Milan bez charyzmatycznego Mario Balotelliego, a w szeregach Juventusu zabrakło króla środka pola Arturo Vidala. Jego miejsce zajął „Książę z Turynu” (Claudio Marchisio), będący ostatnio w słabszej formie. W klasyku lepiej zaprezentowali się podopieczni Clarence Seedorfa, jednak nie potrafili wykorzystać klarownych okazji. Taki Milan chcą oglądać fani i kibice piłki. Spotkanie nie przypominało starcia dwóch drużyn włoskich. Klasyk przypominał potyczkę dwóch równorzędnych drużyn, z wielką przewagą jednej z nich. Bo to Milan powinien cieszyć się z 3 pkt.

Bo to Milan w pierwszych 45 minutach miał co najmniej cztery sytuacje, po których powinien paść gol. Juventus stworzył sobie dwie, z czego jedną wykorzystał. Gospodarze wściekle atakowali, a rywale schowani niczym weteran boksu za gardą, czekali na dogodny moment, aby oddać jeden celny cios. Oddali dwa. Gdyby swoje szanse wykorzystał Kaka czy Poli to starcie mogłoby zakończyć się wysokim zwycięstwem nad odwiecznym rywalem. Gdyby takie sytuacje jeszcze kilka lat temu miał Brazylijczyk, wtedy padłyby bramki. Gdyby zamiast Poliego w takich sytuacjach znalazł się obecny trener czy napastnik z krwi i kości- Pippo to kibice mogliby świętować sukces. A tak goście wykorzystali to co mieli do strzelenia. Bramka z kontry, plus piękne uderzenie będącego chyba w życiowej formie Teveza.

Rossoneri niesieni dopingiem na San Siro stworzyli znakomite widowisko. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że szczęście sprzyja lepszym. W tym spotkaniu sprzyjało gorszym, ale patrząc w perspektywie całego sezonu to najlepszej drużynie we Włoszech. Postronny kibic może czuć wielki niedosyt, bo ten mecz udowodnił, że nie zawsze lepszy wygrywa. Nie zawsze ofensywny futbol nagradzany jest bramkami i 3 punktami. Zdaje się, że Juventusovi zwrócono szczęście, zabrane w meczu z Galatą. Bo jak nazwać wybicie z linii bramkowej strzału Kaki, kiksy z 5 metrów Poliego czy też fenomenalne robinsonady wiecznie młodego Bufona. Takimi meczami zdobywa się Scudetto. Takimi jak to starcie z Milanem czy ostatnie w derbach Turynu. Szkoda Milanu, ich kibiców i tego, że ten mecz przegrali. Mógł to być zwrotny moment dla ekipy z Mediolanu przed rewanżowym starciem z Atletico oraz kolejnymi spotkaniami w Serie A. Jeśli Milan nie ustabilizuje formy to w następnym sezonie europejskie puchary piłkarze Rossoneri będą mogli oglądać co najwyżej w telewizji. Do zakończenia rozgrywek pozostało 12 kolejek, strata do miejsca premiowanego pucharami wynosi 6 pkt.- do Ligii Europy i aż 17 pkt. do Ligii Mistrzów. To ostatni dzwonek dla Milanu. Jeśli do końca sezonu będą prezentować taką piłkę jak z Juve, to powinni bez problemu zająć miejsce w pierwszej piątce.

zobacz wyniki i tabele

Sport/RIRM

drukuj
Tagi: , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl