HME 2017. Rywalizację czas zacząć! M. Plawgo: Mamy nazwiska, które mogą postraszyć
Kombank Arena w Belgradzie – gdzie dziś zainaugurowano Lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Europy – może okazać się bardzo szczęśliwa dla biało-czerwonych. Spore nadzieje wiążemy z występem tyczkarza Piotra Liska, który w tym roku przekroczył „magiczną” granicę 6 metrów. Rywalizację o medal Polak rozpocznie dziś o godz. 17:00. „Udowodniliśmy, że jesteśmy lekkoatletyczną europejską potęgą. Mamy kilka nazwisk, które mogą postraszyć” – podkreśla brązowy medalista mistrzostw świata z Osaki (2007) Marek Plawgo.
To może być kolejny wspaniały weekend dla polskiej lekkiej atletyki. Choć w Belgradzie zabraknie długich rzutów i najbardziej utytułowanych biało-czerwonych: Anity Włodarczyk, Piotra Małachowskiego, Pawła Fajdka czy Wojciecha Nowickiego, to na brak medali na pewno nie będziemy narzekać. Pierwszego dnia spore nadzieje wiążemy z występem Piotra Liska, który ma okazję po raz pierwszy stanąć na najwyższym stopniu podium poważnej imprezy. Obok jednego z naszych największych faworytów w konkursie skoku o tyczce zobaczymy dziś Pawła Wojciechowskiego.
– Piotr Lisek jest w takiej formie, że niszczy tyczki. W okresie od mistrzostw Polski do Halowych Mistrzostw Europy złamał ponownie dwie, więc jest absolutnie silny, absolutnie mocny. Zobaczymy, jak sobie poradzi ze stresem i rywalami. 6 metrów pewnie na mistrzostwach się nie skacze, bo te próby rozkłada się zwykle na miejsce, a nie na wynik. Liczyłbym jednak na to, że Piotr Lisek zapisze się w historii – mówi w rozmowie z portalem Radia Maryja Marek Plawgo, brązowy medalista mistrzostw świata z Osaki (2007).
Niepodważalnymi kandydatami do złotego krążka są Marcin Lewandowski (1500 m) i Adam Kszczot (800 m). W rywalizacji sztafetowej i indywidualnej liczyć powinny się także Justyna Święty, Iga Baumgart czy Małgorzata Hołub (400 m). Wszystkie trzy poprawiły w tym roku swoje rekordy życiowe w hali – zauważa Marek Plawgo.
– Serce będzie mi szybciej biło przy biegach na hali na dwa okrążenia, czyli na 400 m, oraz w trakcie sztafety 4×400 m. O ile szanse panów są w tym roku troszeczkę niższe niż kobiet, to być może serce zabije właśnie szybciej, gdy biało-czerwone wyjdą na start. Rekordy życiowe i bardzo dobra forma na początku sezonu naszych 400-metrówek pozwalają myśleć, że rzeczywiście one mogą wrócić z medalem. Pewnie nie będzie to złoty medal, ale – tak czy inaczej – medale w sztafecie zawsze cieszą – podkreśla były sportowiec, a obecnie dyrektor marketingu w łódzkiej Atlas Arenie.
W rywalizacji na 800 m pań nie zobaczymy Joanny Jóźwik. Tę stratę powinni nam jednak zrekompensować pozostali Polacy, tj. m.in. powracający do wielkiej formy Sylwester Bednarek, zawsze groźna Kamila Lićwinko (skok wzwyż) czy celujący w kolejny sukces kulomiot Konrad Bukowiecki. Lekkie nogi mogą być kluczem w przypadku występu Ewy Swobody (60 m), która z tygodnia na tydzień biega coraz szybciej. W Belgradzie może osiągnąć rezultat zbliżony do tego sprzed roku – 7,07 sek.
Polskim sportowcom powinna pomóc świetna atmosfera w hali Kombank. Belgrad otrzymał organizację Halowych Mistrzostw Europy 2017 kosztem Torunia. Do dla nich duży egzamin, nie organizowali do tej pory imprez tak dużego formatu – wskazuje Marek Plawgo.
– Z tych zapowiedzi medialnych, które się pojawiają – łącznie z tym, że na sesji niedzielnej, popołudniowej, ma być 10 tys. widzów – wynika, że Belgrad chyba jest gotowy. Takim argumentem przeciwko Toruniowi było to, że nie było w Serbii wcześniej żadnych mistrzostw na tak dużym formacie. Europejskiej Federacji Lekkiej Atletyki zależało na tym, żeby rozszerzyć lekkoatletykę na tym poziomie na inne rynki – tłumaczy były polski 400-metrowiec.
Toruń nadal nie składa jednak broni. Miasto będzie ubiegać się o organizację Lekkoatletycznych Halowych Mistrzostw Europy w 2021 roku. Kandydaturę Grodu Kopernika wzmacnia odbywający się tutaj od trzech lat mityng Copernicus Cup.
– Nikt już teraz nie ma wątpliwości, że te zawody będą przygotowane na bardzo wysokim poziomie organizacyjnym. Po drugie, zorganizowane są w bardzo pięknym obiekcie, który spełnia wszystkie europejskie normy, a przede wszystkim na bardzo szybkiej bieżni, bo tutaj mnóstwo rekordów pada za każdym razem, kiedy organizowane są zawody w toruńskiej hali. Po trzecie, jest publiczność, która tę halę wypełnia do ostatniego miejsca na imprezach najwyższej rangi – mówi Marek Plawgo.
Kandydatura Torunia została dwukrotnie odrzucona przez Europejską Federację Lekkiej Atletyki. W 2019 roku miasto przegrało z Glasgow. Polska po raz ostatni zorganizowała tę imprezę w 1975 roku w Katowicach.
* * *
Starty Polaków podczas pierwszego dnia Lekkoatletycznych Halowych Mistrzostw Europy:
Sesja poranna:
9:40 – Tomasz Jaszczuk (skok w dal M – kwalifikacje)
9:45 – Małgorzata Hołub, Iga Baumgart, Justyna Święty (400 m K – I runda)
10:20 – Rafał Omelko (400 m M – I runda)
10:50 – Agnieszka Maluśkiewicz, Paulina Guba (pchnięcie kulą K – kwalifikacje)
11:35 – Mateusz Borkowski, Adam Kszczot (800 m M – I runda)
12:00 – Anna Jagaciak-Michalska (trójskok K – kwalifikacje)
12:45 – Karolina Kołeczek (60 m ppł. K – I runda)
Sesja popołudniowa:
16:30 – ew. Karolina Kołeczek (60 m ppł. K – półfinał)
16:45 – Damian Czykier (60 m ppł. M – I runda)
17:00 – Piotr Lisek, Paweł Wojciechowski (skok o tyczce M – finał)
17:05 – Katarzyna Broniatowska, Sofia Ennaoui, Renata Pliś (1500 m K – I runda)
17:30 – Kamila Lićwinko (skok wzwyż K – kwalifikacje)
17:35 – ew. Agnieszka Maluśkiewicz, Paulina Guba (pchnięcie kulą K – finał)
17:45 – ew. Małgorzata Hołub, Iga Baumgart, Justyna Święty (400 m K – półfinał)
18:05 – Rafał Omelko (400 m M – półfinał)
18:20 – Adrian Świderski (trójskok M – kwalifikacje)
19:15 – Marcin Lewandowski (1500 m M – I runda)
19:55 – ew. Karolina Kołeczek (60 m ppł. K – finał)
20:10 – ew. Damian Czykier (60 m ppł. M – finał)
Sport.RIRM