Przywracał normalność w Rwandzie

Księdza arcybiskupa Henryka Hosera znam od czasów seminaryjnych. Razem przeżyliśmy seminarium, razem otrzymaliśmy święcenia kapłańskie, również razem wyjechaliśmy na misje do Rwandy w 1975 roku.

Z czasów seminaryjnych zapamiętałem ks. abp. Hosera jako człowieka szlachetnego, koleżeńskiego, szukającego prawdy. W Rwandzie miałem okazję pracować z nim na jednej placówce misyjnej w Gikondo. Ksiądz arcybiskup ze względu na swoją formację pracował w sektorze medycznym, pomagając również w pracy parafialnej, ja natomiast w tym czasie posługiwałem w parafii Gikondo.

W latach 70. sytuacja służby zdrowia w Rwandzie pozostawiała wiele do życzenia. Ksiądz arcybiskup został mianowany odpowiedzialnym za ośrodek zdrowia w Gikondo. Budował ten ośrodek od podstaw – najpierw pilotował budowę, następnie organizował personel, o który w tym czasie nie było łatwo. Wielu trzeba było formować od podstaw. Po zorganizowaniu ośrodka zdrowia pojawiło się nowe wyzwanie –miejscowi biskupi poprosili ks. abp. Hosera o zajęcie się problemami rodziny rwandyjskiej i zorganizowanie apostolstwa rodziny.

W tym czasie w Rwandzie były bardzo mocne naciski ze strony różnych organizacji międzynarodowych, aby wprowadzić antykoncepcję. Ksiądz arcybiskup zajął się tworzeniem Akcji Rodzinnej, propagując metody naturalnego planowania rodziny zaakceptowane przez Kościół. Podkreślał rolę i godność kobiety w rodzinie. Pragnął, aby rodzina rwandyjska była prawdziwą rodziną opartą na prawach Bożych. Ośrodkiem centralnym było Gikondo, ale ośrodki Akcji Rodzinnej funkcjonowały w każdej diecezji, gdzie mogły swobodnie rozwijać działalność. Zaangażowanie ks. abp. Hosera na rzecz rodziny i metod naturalnych ściągnęło na niego różne ataki oszczerstw i nienawiści organizacji propagujących antykoncepcję.

Ksiądz arcybiskup Henryk Hoser przez wiele lat był przełożonym Księży Pallotynów w Rwandzie, najpierw jako delegat księdza prowincjała, a później jako ksiądz regionał. Pragnę nadmienić, że świadczy to o dużym zaufaniu współbraci. Cieszył się również dużym zaufaniem biskupów Rwandy.

Kiedy w 1990 roku wybuchła wojna między plemieniem Tutsi a plemieniem Hutu, życie zmieniło się diametralnie, nastąpił czas podejrzeń, wzajemnych oskarżeń. Aby usprawiedliwić atak na Rwandę, zaczęto szukać winnych i najlepszą ofiarą był Kościół i wspólnota międzynarodowa. Kościół oskarżano niemal o wszystko. O współpracę z poprzednim rządem, o przygotowanie masakr Tutsi, o szeroką współpracę z Hutu i wszelkie inne zło.

Często nie znamy właściwych przyczyn, powtarzane są tylko same slogany o winie Kościoła. Aby zrozumieć, co stało się w Rwandzie, dlaczego doszło do ludobójstwa, trzeba dobrze znać historię tego kraju, wiedzieć, jakie były relacje między plemionami, co było właściwą przyczyną ataku na Rwandę w 1990 roku. Ludzie skupiają się tylko na wydarzeniach z 1994 roku, pomijając wszystko, co działo się wcześniej. A historia plemion Tutsi i Hutu i relacje między nimi były bardzo złożone. Przez wieki krajem rządzili Tutsi, gdy w latach 60. doszli do władzy Hutu, Tutsi zaczęli przygotowywać się do ponownego przejęcia władzy. Wielu zamieszkało w krajach ościennych. Walki Tutsi z Hutu zaczęły się już w roku 1990. Bratobójcza wojna doprowadziła do tego, że w 1993 roku wielu Rwandyjczyków z plemienia Hutu żyło w obozach, do których zostali zepchnięci przez Rwandyjski Front Patriotyczny zdominowany przez Tutsi. W 1993 roku zawarto porozumienie mające zakończyć wojnę. Kraj podzielono na trzy strefy: okupowaną przez Rwandyjski Front Patriotyczny, strefę neutralną oraz rządową na południu. Nie przyniosło to jednak tak oczekiwanego pokoju. Zestrzelenie w kwietniu 1994 roku samolotu z prezydentami Rwandy z plemienia Hutu i Burundi, i ich śmierć, rozpoczęło masakrę. Bojówki Hutu zabijały każdego napotkanego Tutsi. W tym czasie ONZ wycofała z Rwandy 3tys. żołnierzy, co umożliwiło masowe morderstwa trwające blisko trzy miesiące. Kiedy na początku lipca Rwandyjski Front Patriotyczny zajął stolicę, nastąpiła względna stabilizacja. W Rwandzie cały czas obowiązuje tzw. polityczna poprawność. Przy władzy są Tutsi, którzy forsują swoją wersję masakry.

W tym czasie ks. abp. Hosera nie było w Rwandzie. Po latach pracy w Afryce w 1993r. miał tzw. rok formacyjny. W tym czasie pogłębiał swoją wiedzę w dziedzinie medycznej i duchowej. Od początku września 1993 r. przez rok przebywał w Jerozolimie, Warszawie oraz w Rzymie.

Do Rwandy powrócił w sierpniu 1994 r., już jako wizytator apostolski. Funkcję tę powierzono mu miesiąc wcześniej. Sprawował ją półtora roku. W tym czasie pomagał Kościołowi powrócić do normalnego życia. A wiele diecezji zostało bez pasterzy. RFP zamordował czterech księży biskupów. Organizował pomoc również dla wiernych. Ponad milion Rwandyjczyków uciekło do Zairu, a pół miliona do Tanzanii, a także do Burundi. Zostały tam zorganizowane obozy dla uchodźców, by zapewnić im podstawowe środki do życia.

Warto też podkreślić, że Kościół w Rwandzie bardzo ucierpiał w wyniku bratobójczych walk. Zginęło 150 księży i ok. 140 sióstr zakonnych, którzy byli zarówno Hutu, jak i Tutsi.

Trudno pominąć też starania Kościoła, jakie podejmował, by zakończyć konflikt, by uczyć zwaśnione plemiona konstruktywnego dialogu pozbawionego przemocy.

Pierwszy zresztą zbrodnie po imieniu nazwał publicznie Jan Paweł II 15 maja 1994r. podczas modlitwy „Anioł Pański”, wskazując światu, że odpowiedzialność za te czyny nigdy nie może ulec przedawnieniu.

Ks. Antoni Myjak SAC

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl