Osaczanie Kościoła

Na pierwszy rzut oka okoliczności aresztowania i uwięzienia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego nie mają nic wspólnego z tymi, w jakich teraz żyjemy. Jednak głębsza diagnoza sytuacji i rzetelna refleksja nie zostawiają wątpliwości, że mimo iż od tamtych wydarzeń upłynęło 60 lat, istnieje wiele analogii, na które warto i trzeba wskazywać.

Dotyczą one przede wszystkim gromadzenia i nasilania się ogromnego potencjału niechęci i wrogości wobec chrześcijaństwa, szczególnie wobec Kościoła katolickiego i duchowieństwa. Obecnie nie jest on wcale mniejszy ani mniej dotkliwy niż wtedy, gdy Prymas Tysiąclecia późnym wrześniowym wieczorem pod eskortą prześladowców opuszczał Dom Arcybiskupów Warszawskich.

W jednym i drugim przypadku Polska była, a obecnie jest, w okresie radykalnej transformacji ustrojowej i społecznej. Lecz w miejsce dawnej oligarchii pojawiają się i umacniają nowe układy i sitwy, jednakowo bezwzględne, cyniczne i mroczne.

Tak wtedy, jak i dzisiaj, aby odwrócić uwagę od siebie i swoich poczynań, na celowniku umieszcza się Kościół oraz wartości, które on głosi. Wskazuje się fałszywe tropy, wznieca puste dyskusje, forsuje „jedynie słuszny światopogląd”, nakręca spiralę podejrzliwości, mnoży bezkarność przestępców, obrzydza się i ośmiesza tradycję oraz wierność ideałom. Nawet pobieżny przegląd tekstów prasowych, audycji radiowych i filmów dokumentalnych powstałych z początkiem drugiej połowy XX wieku odsłania ten sam język i styl, czyli prawdziwą mowę nienawiści, która wówczas poprzedziła i przygotowała brutalne represje.

Znamienny również jest podobny stosunek do przeszłości. Kilka lat po zakończeniu II wojny światowej całkowicie zakazano uczciwej refleksji nad naturą międzynarodowego socjalizmu, czyli komunizmu w jego leninowskim i stalinowskim wydaniu, oraz narodowego socjalizmu, czyli hitleryzmu.

Obydwa totalitaryzmy, czerwony i brunatny, pochłonęły ponad sto milionów niewinnych ofiar, mnożąc nieopisane tragedie i łzy. A jednak ostrze propagandy ówczesnej PRL zwróciło się nie przeciwko nim, ale przeciwko chrześcijaństwu przedstawianemu i traktowanemu jako największy wróg „sił pokoju i postępu”.

Także obecnie Kościół katolicki i duchowni są atakowani z niewspółmiernie większą siłą i bezwzględnością, niż czynił to system komunistyczny oraz ci, którzy go tworzyli, doprowadzając Polskę na skraj przepaści. Potencjał dawnej i obecnej antykościelnej wrogości oraz jej metody są pod wieloma względami takie same, skutkując insynuacjami i oskarżeniami niszczącymi społeczny ład i zaufanie. Podobne też są kanały i mechanizmy propagandy.

„Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera” – brzmiał slogan, który dobrze odzwierciedla przebieg i charakter kariery, jaka we wczesnej PRL czekała tych, którzy stali się posłusznymi ogniwami systemu komunistycznego. Zrywając z wartościami i tradycją, wzięli udział w grze, której reguły ustalali sprytniejsi od nich i nie tak widoczni jak oprawcy, którzy przeprowadzali aresztowania, bili podczas przesłuchań, pilnowali więźniów i wykonywali wyroki śmierci.

Również dzisiaj antykościelna propaganda, sterowana odgórnie przez ośrodki dysponujące wielkimi funduszami i władzą, chętnie wysługuje się miernotą. Pokazując ją jak najczęściej na ekranach telewizorów i w gazetach, hołduje przekonaniu, że wielokrotnie powtarzane kłamstwa i promowanie wizerunków tzw. celebrytów powiększy skutki ogłupiania Polaków i pogłębiania wśród nich katastrofalnych podziałów. Osaczanie Prymasa Tysiąclecia trwało kilka lat.

Wrogowie Kościoła zrobili wiele, aby osłabić i rozbić więzi między nim a społeczeństwem, wiernymi i duchowieństwem. Te wysiłki przyniosły mnóstwo zatrutych owoców, które później były wypierane z pamięci i okrywane zasłoną milczenia. Także obecnie dobrze widać efekty starannie przemyślanej polityki, która uderza w autorytet hierarchii i duchowieństwa, niszcząc zaufanie wiernych i burząc jedność Kościoła.

„Warto by mieć swojego Prymasa” – sugerowała bezpieka, zapewniając Moskwę o chęci pełnego podporządkowania sobie Kościoła katolickiego. Obecnie dyrektywy napływają z innego kierunku, ale ich zasadnicza treść i naciski, które się z tym łączą, bywają bardzo podobne.

W referacie wygłoszonym w październiku 1947 r. Julia Brystygier, dyrektor V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, stwierdziła: „Żeby wroga móc bić, a tym bardziej takiego wroga jak kler, trzeba go znać, rozpracować wszystkie jego kanały, formy i metody działania”. Dwa lata później, 1 sierpnia 1949 r., Bolesław Bierut otrzymał od Stalina konkretną dyrektywę: „Nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne i przeciwstawne sobie grupy (…) bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie”.

Do realizacji tego celu zmobilizowano cały aparat, przenikano w kościelne struktury, szukano sojuszników i sprzymierzeńców wśród duchowieństwa, dając posłusznym albo złamanym okazję do zaistnienia i pokazania się. Po śmierci Jana Pawła II doszły do głosu te same metody.

W części środków społecznego przekazu stale dominuje problematyka kościelna i brylują osoby, które opuściły stan duchowny albo są tego bliskie, oczerniając i szkalując wszystko, czym wcześniej się karmiły. Wciąż nasila się dzielenie i antagonizowanie Kościoła skutkujące rozłamami wśród duchowieństwa i wiernych.

W pierwszej połowie lat 50. XX wieku nie istniały tak rozbudowane i wpływowe środki społecznego przekazu, jakimi dysponują współcześni „inżynierowie dusz”. Właśnie na tym polega nowa jakość zastarzałej wrogości.

Jej dawni i obecni mocodawcy mają wiele wspólnego: wywodzą się z tych samych środowisk i kręgów, często z tych samych rodzin i ośrodków. Umieli się wygodnie urządzić w PRL, po czym bezboleśnie przetrwali społeczno-polityczną transformację. Przycichli i przyczaili się podczas pontyfikatu Jana Pawła II, nierzadko przywdziewając owczą skórę i czerpiąc rozmaite profity. Ale od kilku lat uznali, że okres swoistej hibernacji się skończył. Jeżeli do nich będzie należało ostatnie słowo, niewykluczone, że w bliższej czy dalszej przyszłości powtórzą się dramatyczne wydarzenia sprzed 60 lat. Niekoniecznie w tym samym kształcie, ale na pewno nie mniej dotkliwe.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl