XVIII Pielgrzymka RRM do Doylestown: Homilia ks. bp. Stanisława Stefanka


Pobierz

Pobierz

Najmilsi w Panu bracia i siostry,

Kochani pielgrzymi, Rodzino Radia Maryja, przewodzący pielgrzymom ofiarni kapłani, duszpasterze wspólnot polonijnych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

W tej części, która o wieczornej porze w Polsce, ma okazję łączyć we wspólnocie modlitwy sanktuarium Matki Bożej w Amerykańskiej Częstochowie, stolicy duchowej Polonii, a równocześnie łączy się z tymi dwoma puntami odniesienia, gdzie króluje Maryja, tj. Kaplicą Cudownego  Obrazu i tutejszą kaplicą. W tym połączeniu mam jeszcze bardzo bliski nam w tym roku moment – napis, zwykle przed sanktuariami, tak jak tu w Doylestown:  „Święte Drzwi”, „Brama Święta”, „Brama Miłosierdzia”. Tak prawdę mówiąc, to każde wyjście do kościoła jest hojną skarbnicą Boskiej Miłości Miłosiernej. Symbolem najczęściej przez nas zauważanym jest Krzyż Jezusa Chrystusa, który wielu całuje, zanim wejdzie do świątyni i zanurzy rękę w wodzie święconej, ażeby nawiązać do chrztu własnego i chrztu Polski. Taka jest chwila, w której uczestniczymy w tym wspaniałym zgromadzeniu, które już od godz. 11 czasu lokalnego, modli się, słucha, rozważa, daje świadectwa. Otrzymaliśmy dzisiaj z Ewangelii bardzo krótkie polecenie, które przekazał nam Chrystus: „idźcie i mówcie <<przybliżyło się do was Królestwo Boże>>”. A święta liturgia 14. niedzieli Okresu Zwykłego to Królestwo Boże przybliża nam w kilku niezwykle ciepłych, bliskich obrazach. Przede wszystkim obraz rodziny, obraz matki, która bierze na kolana i tuli swoje dziecko; obraz piersi matczynej pełnej karmiącego mleka – pokarm matczyny. A w całym tym rodzinnym, wydawałoby się tak bardzo intymnym, osobistym obrazie, liturgia święta ma odwagę pokazać nam narody, pokój, takie potężne perspektywy, takie szeroko zaplanowane prace i projekty. Ktoś by z lekceważeniem powiedział: „jak się to ma do obowiązku karmienia piersią?”. Liturgia święta mocą Ducha Świętego ukazuje właściwe źródło, z którego karmią się prawdziwe zręby pokoju, jeżeli nie chcą kłamać ci, którzy ten pokój budują. Ale mamy też w dzisiejszej liturgii głębokie spojrzenie na każdego człowieka indywidualnie. Gdy pojawiły się różne napięcia między tymi, co z tradycji Izraela byli obrzezani i tymi, którzy żyli kulturą grecko-rzymską, nieobrzezani, gdy zaczęto wprowadzać różnice między tymi zewnętrznymi obyczajami, Duch Święty mówi przez św. Pawła: obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko odrodzony człowiek. Znów wracamy do tego  samego miejsca. Osoba ludzka i to poprowadzona zdrową, bardzo zdrową ścieżką rozwoju – ona gwarantuje rozwój powszechny, pokój między narodami. Stąd też Jezus powiedział również o różnych szczególnych potrzebach: uzdrawiać chorych, nauczać, ale w całości ta posługa została opatrzona jednym tytułem – „Mówcie <<przybliżyło się do was Królestwo Boże>>”. Otrzymujemy w tym roku w sposób szczególny, najdrożsi, bardzo podręczną naukę o Królestwie, która mogłaby głęboko oprzeć się o dzisiejsze święte teksty, a o której już usłyszeliśmy sporo od Ojca Przełożonego tego sanktuarium, we wstępie i w tych wszystkich wprowadzeniach, które do tej pory wspólnota mogła przeżyć. My mamy iść i mówić: „tam gdzie chrzest, tam nadzieja”. Mamy wyciągnąć praktyczny wniosek z tego, że jesteśmy ochrzczeni. I przez chrzest mamy uratować pełny wymiar, pełną skuteczność tego Bożego daru, matczynego karmienia, matczynej pieszczoty, odrodzenia człowieka, nauczania. Te wszystkie wspaniałe inicjatywy zabezpiecza łaska chrztu świętego i tam się rodzi nadzieja dla człowieka. A tylko w oparciu  o nadzieję możemy się rozwijać i wykorzystywać wszystkie swoje możliwości. Wiemy, w kontekście polskich wydarzeń, które były tu już szczegółowo omówione i które też chciałbym spiąć kolejnymi nazwami, a więc: Gniezno, Poznań – chrzest, Jasna Góra – akt zawierzenia (wrócimy do niego za chwilę), a teraz Jasna Góra, papież Franciszek i modlitwa z pielgrzymami w czasie jego wizyty, trzecie miejsce – Kraków, miłosierdzie, młodzież i w listopadzie akt oddania czci i przyjęcia Miłości Chrystusa Króla do naszych serc. W ten program ogólny wpisują się sanktuaria, wpisują się wszystkie miejsca, o których powiemy za chwilę, że są to „laboratoria” pełnego, rozwiniętego, dojrzałego, odpowiedzialnego człowieka. Sanktuarium na szczycie, tu, w Pensylwanii, 50 lat, dziękczynienie za chrzest Polski, odwaga założycieli, cierpliwość sług, pustelników św. Pawła – paulinów i coraz większe rzesze pielgrzymów. Sanktuaria polskie, a ostatnio tak bardzo bliskie nam – najmłodsze, w Toruniu: Najświętszej Maryi Panny, Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II, papieża. To są miejsca, które w tej chwili chcemy przywołać i włączyć w ofiarę Chrystusa programy tych miejsc. W jakich warunkach głosimy Ewangelię tu, wśród Polonii? Najczęściej mówimy, że Polacy przyjeżdżają szukać pracy i przywożą ręce do pracy, pracują. To jest taki najprostszy motyw i najprostsza wymiana, ale z tego trzeba by wyciągnąć jeden wniosek: jeśli przychodzą pracować, to te ręce zasługują na szczególny szacunek i docenienie. Owszem, jest to sposób na zbudowanie domu rodzinnego, na zabezpieczenie potrzeb codziennych, ale jest to równocześnie wkład do skarbnicy narodu zasiedlenia. Przecież Polacy nie przyjeżdżają tutaj, aby opalać się na plażach! Przyjeżdżają, żeby stać w nieraz niezwykle trudnych warunkach fabrycznych i innych. Przyjeżdżają, ażeby budować wspólne dobro kraju! Są bardziej godni pochwał i medali aniżeli przeszukiwania dokumentów, a jak jakaś jedna czy druga litera nie pasuje, to groźba deportacji. To jest bardzo ważny moment w naszym życiu emigracyjnym. My przychodzimy z bogactwem naszego ofiarnego współtworzenia majątku narodowego. To jest jedno dobro. Mówią, że częściowo emigracja jest spowodowana szukaniem bezpieczeństwa. Tak było i jest do dzisiaj. Już nie będę wspominał o niezwykle skomplikowanej sytuacji, bardzo fałszywie podawanej przez urzędy, nie przez dziennikarzy, tylko przez najwyższych przedstawicieli władzy, tzw. emigracja szukająca bezpieczeństwa. Nie będę tego dotykał. Ogólnie tylko powiem, że rzeczywiście jest – w tym spotkaniu wielu narodów i tworzeniu środowiska, tak jak to jest tu, w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie – pewna szansa nauki współtworzenia relacji społecznych. Bo tam się rodzi bezpieczeństwo i tam są też ognie niepokoju. Dlatego każdy ma prawo, ażeby stanął na tym nowym terenie w bogactwie swoich obyczajów, języka, zasad, rodzinnych powiązań. Wszystkie plany tzw. asymilacji, odebrania człowiekowi jego własnej, narodowej tożsamości, są odzieraniem z bogactwa, a przez to zubożeniem odniesień społecznych. Powinniśmy bardzo zazdrośnie strzec tego osobistego dorobku, z którym tu przyjeżdżamy i równocześnie, mówię po raz drugi, kraje, które próbują tworzyć z wielu narodów wspólnotę państwową, powinny bardzo szanować tę inność, która tworzy bogactwo. O czym prawie nie mówi się, gdy emigranci wędrują ze swojego kraju? O tym, że niosą łaskę chrztu świętego, że idą z Bogiem i Bogiem żyją. A łaska chrztu świętego jest bardzo dobrze opisana w Dziejach Apostolskich. To jest pierwszy owoc – „byli jedno”, drugi owoc- „wszyscy stali się braćmi”, każdy miał jednakową godność, nie tylko współpracowali, ale na tym samym poziomie szanowali siebie. Dlatego też już od samego początku rozkładano stoły i karmiono pielgrzymów czy przechodniów. Popatrzmy, powstaje sakrament, usługi do stołu, diakonia. To jest efekt chrztu. Gdybyśmy z tej strony spojrzeli na każdego z nas tu, emigrantów, powinniśmy powiedzieć tak: jestem najpierw pracownikiem – przychodzę pracować, ale jestem równocześnie twórcą – wnoszę mój talent, moje umiejętności. Po trzecie, jestem diakonem, i to diakonem wpisanym w służebne odniesienie do drugiego człowieka. Moja praca jest nie tylko zarobkowym zajęciem. Jest tworzeniem atmosfery diakonii, usługi, z motywów Bożych, w ludzkich warunkach. Kto troszczy się o tę wartość chrztu świętego, gdy przemieszczają się całe rodziny i rzesze ludzi? Wspólnoty religijne, czyli parafie; częściowo niektóre instytucje kulturowe, np. Domy Polskie. Kapłani, którzy dzisiaj współcelebrują Mszę św., są najbardziej czytelnym znakiem, kto troszczy się. A wasza obecność najdrożsi i te świadectwa, które były przed chwilą, i to zgłoszenie skąd jestem i z jaką grupą przyjechałem, są argumentem, że daru chrztu świętego nie marnujemy, staramy się go rozwinąć i dać do dyspozycji współczesnemu światu. Dopiero tak rozumiana praca nad człowiekiem ukazuje, jak ważną rolę odgrywają sanktuaria, miejsce spotkania. Jak ważną rolę, od 25 lat, podjęło ogólnoświatowe Radio Maryja i centrum toruńskie. A tu służymy już 18 lat. To łączy. Między parafiami, diecezjami, krajami powstaje jakaś prosta komunikacja, łatwość wymiany dóbr, łatwość wsparcia. To są dzieła, które powinny być notowane na najwyższych półkach ocen światowych. Chrzest jest też szansą dla tych, którzy w prawdzie zostali ochrzczeni, ale droga między ich domem, a świątynią zarosła trawą, zarosła krzakami – nie chodzą do kościoła. To nasi bracia, szczególnie przez Kościół przygarniani. Im się należy matczyna miłość i matczyne karmienie. Oni skazują się na zubożony, pozbawiony szans rozwoju styl życia. Tak więc wydarzenia jednoczące – dzisiejsza pielgrzymka, a za tydzień cała Polska na Jasnej Górze. Prowadzona Polska sygnałem z Torunia, prowadzona ogromnym zaangażowaniem Ojca Dyrektora, ojców redemptorystów, takich wspaniałych zespołów, młodych zespołów specjalistów, którzy kończą studia w miejscowej uczelni i gdzie indziej. Przecież to jest budowa przyszłości. Budowa, która opiera się o najbardziej trwałe fundamenty. My bierzemy w tym udział, dlatego tak otwieramy serce i chcielibyśmy dzisiaj i wielokrotnie powtórzyć ten fragment aktu zawierzenia, który nawiązał do ślubów Prymasa Tysiąclecia, wypowiedzianych w 1956 roku, a 3 maja 2016 roku Akt Zawierzenia przypomniał podstawowe nasze pragnienia i zadania. Zwróciliśmy się do Matki Bożej: „Matko Boga i człowieka, oddając się Tobie, przyrzekamy coraz bardziej rozwijać się i rozwijać w każdym z nas osobiście i w całym ludzie Bożym przymierze chrzcielne z Bogiem. Chcemy otwierać się na światło wiary, która rodzi się ze słuchania Bożego słowa i owocuje świadectwem życia”.   

Światło wiary. To światło potrzebne jest bardzo światu współczesnemu, a to dlatego, że potężne siły międzynarodowe próbują stworzyć świat bez Twórcy – Boga, próbują nas prowadzić bez światła, próbują dać nam program wspólny, bez jakiejkolwiek miłości. Szatański pomysł, jak on się rozkłada w szczegółach? Najpierw to, że „właściwie wszystkie religie są jednakowe”. To jest pokusa, z którą możecie się często spotkać, a nawet przeżyć osobiście. Jedni wierzą „tak”, drudzy „tak”, a wszystko to jest to samo. Religię stawia się mniej więcej na poziomie przypraw do kuchni regionalnej. Jedni wolą taką przyprawę, inni taką. To jest pierwszy stopień: zlekceważyć Boga i wytłumaczyć człowiekowi, że nie ma sensu zastanawiać się nad światłem wiary. Ale potem jest patrzenie głębiej. Bo to jest tylko sygnał, za którym idą bardzo konkretne kolejne obrazy niszczące światło wiary w naszym życiu. Człowiek, który został powołany, ażeby jako święty, jako dziecko Boże cieszyć się pełną radością swojego osobistego i społecznego wysiłku, ten człowiek przekonywany jest, że on nie jest stworzony na bohatera, że on nie powinien być ofiarny, a co więcej, on nawet nie może być uczciwy. Człowiekowi przystoi to wszystko, co jest najbardziej tragiczną przegraną ludzkich zachowań – zniszczony obraz człowieka. I w tym kontekście patrzy się na przykład na przywódców. Przyzwyczajeni jesteśmy, że rządzący to mężowie stanu, a tu mówią, że najbardziej nadaje się ten, który ma wielką wprawę w tumanieniu, w zdobywaniu głosów, w uczeniu „bezmyślenia”. Najdrożsi, czy widzicie mechanizm chociażby kampanii przedwyborczych – wszędzie? Nie odnoszę się do kampanii w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o to, żeby z głowy zabrać myślenie. I bezmyślni tłumnie mają zadecydować. Tak nas uczą wybierania władców. I dlatego, jeśli jest „zero moralne” nadaje się świetnie na przywódcę. Takie mamy uruchamiane mechanizmy tam, gdzie nie ma Pana Boga. I dlatego władanie nie jest troską wspólną, nie jest troską o dobro wspólne. Władanie to jest umiejętne grabienie dla siebie i skuteczne niszczenie przeciwnika. Na tym polega nowoczesna polityka. Tak zdegradowano wspaniałe obowiązki życia publicznego. Zniszczono też język. Mamy zupełnie nowy język. Ewangelia nas uczy: prawda – przewodnikiem; Jezus Chrystus – Prawdą, Osobą; miłość – relacją, odniesieniem między ludźmi w duchu prawdy, w dynamice miłości. Już rewolucja francuska próbowała tę Ewangelię po swojemu zredagować, a więc: „wolność, równość, braterstwo”. I w imię wolności, równości, braterstwa rozpoczęto, począwszy od rewolucji francuskiej, kolejne rzezie. My mówimy o rzezi takiej czy takiej, o ludobójstwie, i to jest prawda. Ale największą rzezią i największym ludobójstwem jest kłamstwo, które już w czasach rewolucji francuskiej weszło do użycia języka światowego. Trzeba by pokusić się o statystykę, ile milionów, miliardów istnień ludzkich zniszczyła ta doktryna: „wolność, równość, braterstwo”. A dzisiaj, mamy jeszcze bardziej skuteczny mechanizm kłamstwa. Mówimy o demokracji, o tolerancji, o pragmatyzmie, o kompromisie. Kto to rozumie? Co z tego wynika? To jest taki sposób, żeby nam odebrać myślenie, byśmy bezmyślnie podejmowali styl życia, decyzje życiowe, a przede wszystkim decyzje społeczne. I przez to, że wprowadzono taki mechanizm, powtarzają się cyklicznie te same zbrodnie, te same błędy i te same nieszczęścia. Wybiorę trzy przykłady. Nasi rodacy, gdy przyszła ekipa Bieruta, przyłożyli rękę do mordowania najbardziej odważnych Niezłomnych. Na szczęście wydobywamy ich z niepamięci. Były tam ręce rodaków. Dzisiaj nasi rodacy wynajęli się, ażeby realizować w rozmaity sposób rozbiórkę wszystkiego, czego dorobili się Polacy. I tutaj te przykłady. Jako młody chłopiec, a potem młody kapłan obserwowałem zniszczone dwory, „bo trzeba bogatych niszczyć”. Wspaniałe pałace, kultura, gospodarstwa – zniszczone. Proszę pojechać dzisiaj do Szczecina i wybrać się na spacer nad Odrą na wysokości stoczni. Parę dni temu to uczyniłem. Dokładnie ten sam obraz, który wniosły ekipy Bieruta na teren Polski. Za Odrą wspaniałe stocznie, a u nas bolesna, nie do wyobrażenia w naszym czasie – przecież pamiętam tę stocznię sprzed 20 lat – jaka ruina! Rękami Polaków, oczywiście na zlecenie nie-Polaków. I żeby jeszcze bardziej zakpić z nas w środku tego zrujnowanego, wielkiego przedsiębiorstwa będą budować fabrykę. Jaką? Będą budować podstawy (takie słupy) do wiatrowych elektrowni. Oczywiście znalazły się na to pieniądze międzynarodowe, wybudowany będzie specjalny most dojazdowy. Tam, gdzie tak bogata myśl inżynieryjna, gdzie tyle wykwalifikowanych rąk – będziemy dla Zachodu produkować słupy. Przecież to jest dokładnie to samo, co było zaraz po wojnie w ekipie Bieruta! I druga scena. Byłem świadkiem Milenium w Poznaniu. Na Placu Katedralnym zebrała się Polska. Za Wartą sekretarz partii wykrzykiwał na kard. Wyszyńskiego. Przy nim oczywiście gromadka partyjnych towarzyszy, wojna milenijna. Co się stało 50 lat później, w tym samym Poznaniu? Z tym, że już Warta nie przeszkodziła. Obecni, czyli synowie ekipy Bieruta, przyszli z czerwoną kartką, żeby zbezcześcić odwagę robotników, którym oddawano publicznie cześć. To są wszystko nasi bracia. Oni w większości są ochrzczeni. Dla nich źródło odrodzenia chrzcielnego powinno być w sposób szczególny w jakimś wymiarze dostępne. A będzie dostępne, jeśli my się do tego włączymy. Bo przecież wiecie dobrze, że nawet tu – na teren polonijny – przysłano przedstawicieli, żeby zakłócać uroczystości narodowe, żeby niszczyć jedność polonijną. Ni stąd ni zowąd zaczęła grasować ekipa jakichś dziennikarzy. Popatrzymy, jak brak chrztu, brak odpowiedzialności upadla człowieka, który gotów jest wszystko wykonać dla jakichś określonych korzyści. Co jest najważniejsze? Wracamy do chrzcielnicy, stajemy przy Mieszku I. Jakie pytanie dostał? „Czy jesteś za germańskimi ludami czy za wschodnią kulturą azjatycką?” – o to zapytał Mieszka szafarz przy chrzcie? Nie. „- Wyrzekasz się szatana? – Wyrzekam. – Wierzysz w Boga? – Wierzę.” – to jest istotne i to wystarczy! Dlatego – tak jak powiedziałem – „laboratorium wiary”. Tu jest dojrzały człowiek, tu rodzi się silny naród, tu utrwala się pokój między narodami. A to laboratorium rozpisuje się na parafie, na szczególne miejsca, tj. sanktuaria, i na wybrane wydarzenia, jakimi są pielgrzymki – ta dzisiaj, ta za tydzień, ta z Ojcem Świętym, ta na „Matkę Bożą Wniebowziętą” i wiele innych. Również te wędrówki bardzo kameralne, które są często połączone z pewnym wymiarem turystycznym. A tam w programie przed Matką Bożą – przy konfesjonale, przy serdecznych rozmowach w autokarze – jakież dobro się gromadzi, jakież spiętrzenie łaski chrztu świętego! I to jest nasze zadanie, dlatego dziękujemy Bogu, że mamy takie zaproszenie: „Idźcie i mówcie: <<Przybliżyło się Królestwo Boże>>”! Amen.

ks. bp Stanisław Stefanek

                                   

drukuj