XIV Pielgrzymka RRM na Jasną Górę: Przemówienie


Pobierz Pobierz

Jesteśmy u Matki Najświętszej, już tylu ludzi jest, tylu ludzi jest. Podziękujmy najpierw Księdzu Biskupowi za – zobaczcie, jeżeli mogę sobie tak pozwolić, a tutaj czuję się dobrze i tutaj tak, powiedziałbym, jesteśmy jak w najbliższej rodzinie. Mogę Księdzu Biskupowi powiedzieć, mimo że profesor, mimo że doktor habilitowany, to wszystko tak jasno mówił. Prawda? Ale, kochani, nie tylko mówił, lecz ksiądz biskup zawsze jasno mówi takim językiem komunikatywnym. To świadczy też o wielkim umyśle i wielkim duchu. To wszystko idzie razem. Bo niektórzy uczeni, tak mi się przynajmniej wydaje, nieraz tak mówią, na takim stopniu abstrakcji, że oni sami nie rozumieją, co mówią, a co dopiero słuchacze. A to jest naprawdę – Ekscelencjo, dziękujemy – za każdym razem takie jasne, klarowne, wchodzące w serce, prosto do umysłu i do serca. Jeszcze raz za to z całego serca dziękujemy. Ale mamy nadzieję, że Ksiądz Biskup będzie jutro? Bóg zapłać. Tak.
Jeżeli już to powiem, jest ks. bp Józef, biskup senior z archidiecezji wrocławskiej. I pozwólcie, że tutaj powiem coś takiego. Jak było tak bardzo ciężko z Radiem. Nie myślcie sobie, że to jest takie proste wszystko. Nie zapomnę, jak raz było tak bardzo ciężko, tak bardzo ciężko, nie wiedziałem już, co… Jakimś przypadkiem znalazłem się w Rzymie. Mówiłem to w Radiu, to była sobota. Piątek wieczorem przyleciałem, w niedzielę rano miałem wylatywać z powrotem. Przyszedłem przed Matkę Bożą Nieustającej Pomocy, mam nadzieję, że nikt nie będzie mi miał za złe, ale w modlitwie można wszystko do Matki. I tak klęknąłem, mówię: „Matko Najświętsza, co ja mam robić? Popatrz, jestem, tylu jest, a jestem sam. Co tu mam robić, Matko Najświętsza Nieustającej Pomocy, cudowna w tym obrazie? Wybacz, ja Ciebie wolę Częstochowską, bardziej przyzwyczajony jestem, bo Ona nasza taka polska, ale jak jesteś Nieustającą Pomocą, wolę Cię w tamtym stroju. Ale Ty jesteś ta sama, pomóż”. I nie zapomnę tego – w sobotę o godzinie trzeciej po południu, w Godzinie Miłosierdzia, telefon z… Nie spodziewałem się, ale wtedy trochę się przestraszyłem tego telefonu. Kazali mi podejść i… Bo to, co się tu działo w radiu, telewizji, we wszystkim. Boże… To było niesamowite! A ja milczałem i wtedy ten telefon, a ja mówię: skąd ten telefon, to co to będzie? Nie myślałem nawet, że Afryka. Ale to nie było teraz. To było iks lat temu. I pytanie: „Co ojciec robi rano?”. „Wylatuję do Polski”. „Proszę zmienić plan, jest ojciec zaproszony…”. Wiecie, na co? Na kolację do Ojca Świętego! I wtedy pomyślałem sobie: Boże, co to będzie? Co to będzie? Ja wam powiem: dostałem strachu, ale później pomyślałem: przecież na kolację nie zaprasza się, jakby się chciało coś, no… Jakby nie było życzliwości. A zresztą Ojciec Święty zawsze…
Dlaczego o tym mówię? To były bardzo trudne momenty. To Ojciec Święty, który zawsze mówił: niech się rozwija, i co dalej? Ale chciałbym tu powiedzieć, są księża biskupi tutaj, i to ksiądz biskup ordynariusz – dzisiejszy główny celebrans – wyszedł z Wrocławia. Chciałbym powiedzieć wam, że wiele takich Pan Bóg właśnie dawał aniołów i daje, jak jest bardzo ciężko.
Jak są te różne ościenie, również od ludzi czy z różnych sytuacji, takich trudnych. W Radiu Maryja tak dużo było tych trudnych sytuacji i jest. I wiecie, kto był takim aniołem? To teraz wam powiem: m.in. ks. kard. Henryk Gulbinowicz. Tak prywatnie żeśmy rozmawiali, ciepło. I taki był, Ekscelencjo, Księże Biskupie Ordynariuszu, i taki był ks. bp Józef. Przyszło się, a tam już były szklanki, filiżanki, i mówi: „Niech ojciec usiądzie”. Z ojcem Golcem żeśmy przychodzili i tak mówił spokojnie, ciepło. Jak dobry ojciec. Wtedy widziałem, jacy są ci najlepsi ojcowie, i powiem wam tyle, że takimi aniołami są właśnie w tych trudnych momentach ci pasterze. Tylu wspaniałych, dobrych ludzi, którzy się narażają. Nie myślcie sobie. Ksiądz biskup po tym, jak dzisiaj mówił, to nie wiem, czy go będą tak bardzo kochali w tych mediach takich różnych. Prawda? Nie pokażą tego, co dobre w diecezji świdnickiej i więcej. Za bardzo jasne to wszystko jest. Rozumiecie? To było na siódmym stopniu abstrakcji i wszyscy byśmy to pojęli. To była cała prawda z wielką miłością. I za to… Ale jak popatrzyłem na księży, znak pokoju daję i patrzę na księży – to ci kapłani są takimi aniołami. Takimi aniołami są ci kapłani, te siostry zakonne.
Dzisiaj z jedną siostrą, z drugą rozmawiam i świeccy wszyscy. Wy wszyscy, którzy przyszliście dzisiaj i zorganizowaliście tę pielgrzymkę. Dzisiaj i już na jutro. I nie trzeba się bać być takim aniołem. I zaśpiewaliśmy: „Abyśmy byli jedno”, i zaraz oddamy się Matce Najświętszej. Wiecie co, wiecie, o czym jeszcze myślę? Myślę o wszystkich cierpiących albo chorych. O tych chorych, którzy posługiwali w Radiu. A teraz nie przychodzą. Przyznam się wam, że nie mam czasu odwiedzać tych ludzi. Jakbym tak chciał odwiedzić tych ludzi tu, tam i nawet tych chorych wszystkich, to bym nic nie zrobił, bo tylu ich jest. Tak że wszystkich pozdrawiamy, wszędzie gdziekolwiek są, i te wszystkie dzieci chore. Od Madzi Buczek przez wszystkie dzieci chore i dorosłych chorych, starszych, wszystkich cierpiących, którzy są największym skarbem Kościoła. Jutro tutaj wniesiemy, myślę, że przed Mszą św. uroczyście. Ksiądz Mirosław Drozdek z Zakopanego powiedział mi, że przyjedzie z kapelą i mówi: „I przywiozę ten krzyż, który Ojciec Święty miał w swoich rękach, przytulał do siebie w ostatni Wielki Piątek w czasie Drogi Krzyżowej w tej swojej kaplicy, i on tam…”.

drukuj