Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Bitwa pod Płowcami odwróciła katastrofalny dla Polaków bieg historii. Po 27 września 1331 r. stało się oczywiste, że zwycięstwo nad Krzyżakami jest możliwe. Po raz pierwszy skuteczny opór powstrzymał typowo krzyżackie dążenie do celu po trupach. Cel deklarowany w dokumentach i głoszony jakoby uświęcający środki nie miał nic wspólnego z rzeczywistym. Krzyżacki wzorzec zakłamania i wiarołomstwa przez wieki nie miał sobie równych, zawierał ładunek złej woli niepojęty dla przeciętnego człowieka, długo stanowił niedościgniony w swej niegodziwości majstersztyk oszustwa wobec ludzi i bluźnierstwa wobec Boga. Owszem, szokująco podstępne, podłe i brutalne metody przekształcania wolnych ludzi w niewolników i rabunku ich ziem nie pozostawiały wątpliwości co do prawdziwego celu Krzyżaków, ale dla tych, którzy przeżyli krzyżackie rzezie, stawał się on oczywisty dopiero wtedy, kiedy było już za późno.

A jednak nie udało się Krzyżakom, ich następcom i tychże najemnikom dorżnąć watahy.

Jak wcześniej po bitwie pod Płowcami, tak po bitwie nad urnami 10. maja 2015 stało się oczywiste, że Polska nie jest skazana na przegraną, że zwycięstwo Polaków jest możliwe, że Naród może zachować Państwo Polskie.

W komentarzach do wyników I tury wyborów, poprzez które ma zostać wyłoniony prezydent Polski, dominują biadolenia nad losem partii upadających, jak Platforma Obywatelska, lub już całkowicie upadłych, jak PSL, SLD, czy „coś tam byle Palikota”. Ponieważ nikt nie chce przyznać się do odpowiedzialności za sromotną klęskę, często słyszymy, że porażka jest sierotą.

A kto wobec tego jest ojcem sukcesu zwycięzców? Nierówność sił i środków głównej partii opozycyjnej w zderzeniu z zasobami działającego w pojedynkę opozycjonisty o statusie samotnego wilka – to dowód na brak możliwości posłużenia się klasycznymi sposobami ustalenia ojcostwa sukcesu wyborczego. Zbiorowa mądrość, doświadczenie kadr i dotychczasowe zasługi partii Prawo i Sprawiedliwość dowodzonej przez Jarosława Kaczyńskiego mogły nie wystarczyć, gdyby Andrzej Duda nie dysponował wrodzonym talentem, którego nie zmarnował a pięknie pomnożył i nadal rozwija ku radości i uzasadnionej nadziei większości Polaków w kraju i na obczyźnie. Podobnie Paweł Kukiz, weteran walki z komuną, któremu należy się wdzięczność narodu za spektakularne dokończenie dzieła. Zarówno Andrzej Duda, jak i Paweł Kukiz potrafią doskonale odczytać nastroje sponiewieranych ludzi, sporządzić rachunki krzywd i wskazać winnych upadku Ojczyzny. Są autentyczni dla swoich wyborców, dlatego że mówią dokładnie to, co większość wyborców wie, myśli i czuje, a zwłaszcza to, czego doświadcza na własnej skórze.

Po ośmiu latach bezwzględnej, wyzutej z odruchów sumienia i eskalującej realizacji tajnych celów, funkcjonariusze Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zostawiają nasz kraj pokryty grubą warstwą brudu. Brud paraliżuje struktury państwa, które powinno służyć Polakom, brud zalewa oczy oportunistom, którzy dla zwiewnych przywilejów mają za nic narodową solidarność z Polakami w potrzebie, brud odbiera zdrowy rozsądek zwykłym ludziom, ze swojej natury dobrym, a mimo to świadomie skazującym własne dzieci na śmierć lub cierpienia w wyniku wrogich naturze eksperymentów z ludzką płodnością.

Przeciwieństwem brudu jest czystość.

Nie sposób pominąć w tym miejscu wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, Prezesa Prawa i Sprawiedliwości z konferencji prasowej 17. listopada 2014: „Jest warunek, który każdy, kto chce do nas przyjść, musi spełniać. To jest czystość.”

Zasłużony tytuł miss czystości Polski przypada bardzo młodej osobie, której liczni rówieśnicy, a także zawstydzeni swoim tchórzostwem dorośli, zawdzięczają przebudzenie uśpionej odwagi do samoobrony. Ludzie czystych serc rozpalają płomień wolności. Dopiero porównując się z nimi, możemy dostrzec, że jesteśmy obrośnięci brudem i jak najszybciej chcemy się od niego uwolnić.

Zaledwie przed rokiem świat usłyszał wiekopomne pytanie skierowane do dygnitarza numer jeden spośród wyznaczonych do zarządzania Polską. Brzmiało ono: „Dlaczego udaje pan patriotę, a jest pan zdrajcą Polski?”. Pytanie zadała Marysia Sokołowska, lat 17, licealistka z Gorzowa Wlkp. Wypowiedź Marysi z 23. maja 2014 r. do kamery TVP Info w Gorzowie Wlkp. warto mieć w pamięci, widząc paniczny strach w oczach kandydata Komorowskiego. „Zapytałam Donalda Tuska, dlaczego udaje patriotę a jest zdrajcą Polski. Odpowiedział mi, że mam poczucie humoru, a pani, która była obok niego, się zaśmiała. Dziwny z niego człowiek, nawet nie potrafi się przyznać, że zdradził Polskę w różnych okazjach, że cały czas to robi. Nie mam pojęcia, jak można tak udawać …Wiedziałam, że on może tak zareagować. Polityk ma zawsze przygotowaną regułkę, jak ma się zachować w takiej sytuacji. Ale widziałam jego wzrok. Speszył się bardzo” – powiedziała Marysia Sokołowska przed rokiem o Tusku.

W kampanii prezydenckiej roku 2015 żal patrzeć na Komorowskiego. Nie żal prominenta koalicji PO-PSL tonącej w bagnie brudu swoich nieprawości. Żal Komorowskiego jako człowieka, którego zabija strach. Niech pociechą będzie fakt, że wierni nigdy nie ustają w modlitwie o nawrócenie wrogów Boga i człowieka.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

(Poza nagraniem: rozszerzenia przekraczające pojemność czasową radiowego felietonu znajdą Państwo na stronie www.halat.pl ; tamże przypisy, odnośniki i ilustracje.)

 

drukuj