Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Śledź a sprawa polska

Szanowni Państwo!
Ach, co za zbieg okoliczności! Kiedy w Moskwie rosyjski prezydent Włodzimierz Putin świętował przyłączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej, w Warszawie bawił wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Spotkał się on z premierem Tuskiem i prezydentem Komorowskim, by dodać im otuchy i przełamać poczucie osamotnienia w obliczu Rosji. Wiceprezydent Biden obiecał, że już „za kilka lat” zostanie zainstalowana w Polsce sławna „tarcza antyrakietowa”, a konkretnie – jej „elementy” – bo inne „elementy” będą instalowane w Rumunii. To oczywiście powinno naszych Umiłowanych Przywódców szalenie podnieść na duchu i dodać im kurażu – chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć kilku spraw. Po pierwsze – czy „za kilka lat” sprawa sławnej „tarczy antyrakietowej” będzie jeszcze aktualna? Toż przecież obecnie urzędujący prezydent Obama kazał w roku 2009 tarczę tę zlikwidować w miesiąc po tym, jak izraelski prezydent Szymon Peres obiecał w Soczi rosyjskiemu prezydentowi Miedwiediewowi, że „namówi” prezydenta Obamę do likwidacji tarczy. Skoro prezydent Obama już raz w tej sprawie zmienił zdanie za namowa prezydenta Peresa, to jaką możemy mieć pewność, że – dajmy na to – za kilka miesięcy ktoś inny znów go skutecznie nie namówi? A cóż dopiero – „za kilka lat”, kiedy przecież wiadomo, że już w roku 2017 Barack Obama nie będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych, a Joe Biden nie będzie wiceprezydentem? Prezydent Obama urzęduje bowiem już drugą kadencję, a amerykańska konstytucja dopuszcza tylko dwie kadencje prezydenta. A skąd możemy wiedzieć, czy następny prezydent Stanów Zjednoczonych też będzie chciał instalować w Polsce elementu tarczy antyrakietowej, a nie na przykład – Judeopolonię? Nie wiemy przecież nawet, kto w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wystartuje, więc skąd możemy wiedzieć, jakie przyszły prezydent będzie miał priorytety? Zresztą niezależnie od tego warto przypomnieć, że według licznych i solennych zapewnień, tarcza antyrakietowa miała być zainstalowana w celu obrony przed rakietami wystrzelonymi z Iranu, a nie z Rosji. Jeśli zatem wiceprezydent Biden próbował premieru Tusku i prezydentu Komorowskiemu dodawać otuchy obietnicami zainstalowania w Polsce tarczy antyrakietowej „za kilka lat”, to musiał mieć na myśli jakąś całkiem inna tarczę, niż ta poprzednia – bo poprzednia miała chronić nas przed Teheranem, a nie przed Moskwą.
Dobrze jest też wiedzieć, że tuż przed wizytą wiceprezydenta Bidena w Warszawie, przewodniczący amerykańskiego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generał Martin Dempsey oświadczył, ze Stany Zjednoczone gotowe są do „udzielenia wsparcia”, zarówno Ukrainie, jak i „sojusznikom z NATO”. Wygląda to na zachętę do rozpoczęcia jakiejś „operacji pokojowej” przez Polskę w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy. Ale – powiedzmy sobie szczerze – skoro nie słychać, by Ukraina próbowała zbrojnie odbierać Rosji Krym, to dlaczego miałaby to robić Polska? Wprawdzie mnożą się wśród płomiennych patriotów nawoływania, by w ramach walki o „wolność waszą i naszą” utworzyć „rząd obrony narodowej” z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele, ale wiele wskazuje na to, że taki rząd w bardzo krótkim czasie mógłby stać się rządem emigracyjnym, podczas gdy w Polsce… Ano właśnie!
Ano właśnie – bo Henry Kissinger, a więc osoba w polityce międzynarodowej doświadczona jak mało kto, niedawno powiedział, że za 10 lat nie będzie już Izraela. Co konkretnie miał na myśli – tego oczywiście nie wiem, ale nie wykluczam, że miał na myśli przeniesienie Izraela z Bliskiego Wschodu w jakieś bezpieczniejsze miejsce, na przykład gdzieś w Europie Środkowej. Nie wykluczam takiej możliwości przede wszystkim dlatego, że powołany na początku 2011 roku przy udziale rządu Izraela zespół HEART ma na celu właśnie „odzyskiwanie mienia żydowskiego w Europie Środkowej”, między innymi – w Polsce. Warto również przypomnieć, że kiedy już na Ukrainie dokonał się przewrót polityczny, członkowie brytyjskiej Izby Lordów wezwali Polskę do niezwłocznej realizacji żydowskich roszczeń majątkowych. Dodajmy, że szacowane są one na 60 do 65 miliardów dolarów, więc środowisko dysponujące w Polsce takim majątkiem, miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie – również polityczną.
Popularna anegdotka głosi, że po zwycięskiej bitwie cesarz Napoleon odwiedził rannych żołnierzy pytając, jakie mają życzenia. Polski szwoleżer poprosił cesarza o odbudowanie Polski od morza do morza, a żołnierz żydowski – o śledzia. Kiedy cesarz odszedł, szwoleżer zaczął żydowskiemu żołnierzowi czynić wyrzuty, że zaprzątał cesarza takimi głupstwami, jak śledź. Na co tamten odpowiedział: tobie cesarz Polski od morza do morza na pewno nie odbuduje, natomiast ja – kto wie? – może tego śledzia dostanę.
Dlatego pytam publicznie pana prezydenta Bronisława Komorowskiego i pana premiera Tuska – czy w rozmowach z wiceprezydentem Bidenem poprosili go, by rząd Stanów Zjednoczonych przestał wywierać na Polskę naciski, by zrealizowała żydowskie roszczenia majątkowe? Czy ośmielili się poruszyć ten temat, a jeśli tak – to co im wiceprezydent Biden odpowiedział? No bo jeśli nie chciałby dać nam nawet śledzia, to jakże tu oczekiwać, że odbuduje Polskę od morza do morza?

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj