Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Nie ma się o co obrażać!

Szanowni Państwo!
Dawno, dawno temu, jeszcze w koszmarnych czasach pierwszej komuny, Wojciech Młynarski napisał piosenkę pod tytułem „Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę”, której fragment oznajmiał, że „my z wiosną strasznie się robimy wrażliwi”. Wprawdzie mamy jeszcze zimę, która wraz z wiosną, latem i jesienią, stanowi jeden z czterech kataklizmów, regularnie nawiedzających nasz nieszczęśliwy kraj i mimo tej zadziwiającej regularności, za każdym razem zaskakujących naszych Umiłowanych Przywódców – więc chociaż mamy jeszcze zimę, to wrażliwość przecież nas nie opuszcza.
Świadectwo tej wrażliwości dał pan profesor Andrzej Chimiak, który w liście do redakcji „Naszego Dziennika” przypisał mi „straszną nienawiść do wolnej Polski”, ponieważ w swoich publikacjach używam takich określeń, jak: „nasi okupanci”, „walka klasowa”, o sądach piszę, że „nadają pozory praworządności”, a ponadto wspominam o „korzyściach z okupacji kraju”. Konkludując pan profesor daje wyraz swej pewności, że „te frazy obrażają wszystkich”.
Chciałbym się do tego ustosunkować nie tylko dlatego, że Autor listu poprosił o udostępnienie mi jego kopii, ale przede wszystkim ze względu na jego treść. Zarzut „nienawiści” i to w dodatku „strasznej” jest bowiem poważny, zwłaszcza na tym etapie, kiedy wiedeńska Agencja Praw Podstawowych wezwała kraje członkowskie Unii Europejskiej, żeby się za zwalczanie „mowy nienawiści” poważnie zabrały. Ale powoduje mną nie tylko małoduszne pragnienie asekuracji na wszelki wypadek. Chciałbym też odnieść się do zarzutów Pana Profesora Andrzeja Chimiaka merytorycznie, bo wydaje mi się, że przypisując mi „straszną nienawiść do wolnej Polski” na podstawie przytoczonych w liście określeń, zwyczajnie się myli.
Weźmy takie określenie, jak „nasi okupanci”. Occupatio to po łacinie nic innego, jak zawłaszczenie. Otóż żyją jeszcze ludzie pamiętający jak to opozycja zarzucała rządzącej w latach 1993-1997 koalicji SLD-PSL, że „zawłaszcza” ona państwo. Z podobnym zarzutem wystąpił w latach 1997-2001 Sojusz Lewicy Demokratycznej wobec koalicji AWS-Unia Wolności. Myślę, że w obydwu przypadkach zarzuty te były prawdziwe, bo któż w końcu może takie rzeczy wiedzieć lepiej od naszych Umiłowanych Przywódców? Skoro zarzucają sobie nawzajem „zawłaszczanie państwa”, to ja im wierzę. W takim jednak razie państwo jest „zawłaszczone”, czyli mówiąc inaczej – okupowane. Przez kogo? Ano – przez naszych okupantów! Zatem określenie: „nasi okupanci” nie jest obraźliwym epitetem, tylko określeniem ścisłym.
Podobnie jest z określeniem „walka klasowa”. Według mojej ulubionej teorii spiskowej, dobrze, jak sądzę, osadzonej w realiach, w drugiej połowie lat 80-tych i w latach 90-tych dokonało się w Polsce uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury, której najtwardszym jądrem były i są tajne służby wojskowe. One to, za pośrednictwem swojej rozbudowanej agentury, kontrolują nie tylko kluczowe segmenty gospodarki, ze strategicznymi jej sektorami na czele, ale również wszystkie segmenty państwa, w wymiarem sprawiedliwości, mediami i przemysłem rozrywkowym. Każda próba podważenia tej kontroli jest energicznie i brutalnie neutralizowana – że przypomnę tylko fiasko podjętej w czerwcu 1992 roku próby ujawnienia komunistycznej agentury w strukturach państwa. Jak pamiętamy, zakończyła się ona obaleniem rządu premiera Olszewskiego w atmosferze zamachu stanu. Mamy zatem autentyczną walkę klasową, w której właściciele Polski wszelkimi sposobami próbują utrzymać w ryzach obywateli, nawiasem mówiąc z roku na rok wpędzanych w coraz głębszą niewolę u lichwiarskiej międzynarodówki na skutek nieustannego powiększania długu publicznego. Ci właściciele Polski, podobnie jak nasi okupanci drobniejszego płazu, ciągną z tej okupacji spore korzyści – o czym świadczy choćby fakt, że zdecydowana większość oszczędności polskich obywateli jest udziałem zaledwie 8 procent społeczeństwa.
I wreszcie – „pozory praworządności”. Jeśli pod pretekstem strachu przez panem Trynkiewiczem wprowadza się w kraju psychuszki i wprowadza prawną kategorię „osoby stwarzającej zagrożenie”, która na tej podstawie może zostać bezterminowo pozbawiona wolności przez sąd, to ja to nazywam pozorami praworządności. Bo z praworządnością nie ma to chyba nic wspólnego, nieprawdaż?
Dlatego też zupełnie nie pojmuję, dlaczego te opisy różnych segmentów naszej rzeczywistości Pan Profesor Andrzej Chimiak traktuje nie tylko jako rodzaj osobistej obrazy, ale w dodatku sugeruje, że muszą one obrażać „wszystkich”. Otóż chciałbym powiedzieć, że podczas moich licznych spotkań z Czytelnikami, uczestnicy wcale nie czują się obrażeni. Jeśli już, to raczej przygnębieni tym stanem rzeczy. I słusznie, bo jest to przygnębiające.
Właśnie wybieram się na kilka tygodni do Australii, gdzie spotkam się z tamtejszymi Polakami w Sydney, Perth, Adelajdzie, Melbourne, Canberze i Newcastle. Jestem ogromnie ciekaw tych spotkań i korzystając z tej okazji wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam.

red.Stanisław Michalkiewicz

drukuj