Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Ktoś musi tym kierować!

Szanowni Państwo!

Przed laty spore wrażenie robił na widzach film Krzysztofa Zanussiego pod tytułem „Kontrakt”. Występujący tam partyjny buc grany przez Janusza Gajosa wygłasza w pewnym momencie pełną treści sentencję na temat demokracji. Demokracja – powiada – owszem, jak najbardziej, ale przecież ktoś musi tym kierować!

O słuszności tego spostrzeżenia mogliśmy przekonać się wielokrotnie w przeszłości,  no a teraz możemy jeszcze raz przekonać się o tym na żywo, przyglądając się rozwojowi wydarzeń na Ukrainie. Jeszcze podczas tak zwanej „Pomarańczowej Rewolucji” wystąpił charakterystyczny fenomen, że oto tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy Ukraińców porzuciło zajęcia zarobkowe dla demonstracji. Ponieważ aż tak dobrze na Ukrainie nie jest, by wszyscy byli tam niezależni materialnie, trudno było tę zagadkę wyjaśnić inaczej, jak tym, że ktoś tym ludziom jakoś rekompensuje straty spowodowane porzuceniem zajęć zarobkowych. Zagadka ta wyjaśniła się trochę później za sprawą brytyjskiego „Guardiana”, który poinformował, że na „Pomarańczową Rewolucję” 20 milionów dolarów wyłożył słynny żydowski finansista Jerzy Soros. Co z tego miał, na co liczył – tego już nie wiemy, ale znając talent Jerzego Sorosa do interesów nie mam wątpliwości, że ta inwestycja mu się opłaciła.

Wspominam o tym, bo obecnie sytuacja się powtórzyła. Znowu dziesiątki tysięcy ludzi porzuciło zajęcia zarobkowe, by demonstrować na kijowskim Majdanie. Kto im te straty tym razem rekompensuje – tego z niezależnych mediów głównego nurtu niepodobna się dowiedzieć, podobnie jak od ekspertów, którzy w telewizji dyskutują i dyskutują. Pewne światło na tę zagadkę rzucił korespondent Radia WNET w Kijowie – że mianowicie demonstrujących na Majdanie finansują jacyś „oligarchowie”, którzy wydają na to spore sumy, sięgające kilkuset tysięcy hrywien dziennie. Jacy to „oligarchowie” są i czego się po zwycięstwie demokracji spodziewają – tego już nie wiedział.

I dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia ta zagadka trochę się wyjaśniła. Oto bodaj najbogatszy na Ukrainie „oligarcha” Rinat Achmietow oświadczył, że władze w żadnym wypadku nie powinny wobec demonstrantów stosować siły. Jeszcze tego samego dnia prezydent Janukowycz zaoferował jednemu z przywódców Majdanu stanowisko premiera, a drugiemu – wicepremiera.  Ci ofertę tę odrzucili, domagając się od prezydenta dalszych ustępstw w postaci cofnięcia restrykcyjnych przepisów dotyczących manifestacji, amnestii dla zatrzymanych w związku z rozruchami, a także – zmiany konstytucji w kierunku ograniczenia uprawnień prezydenta. No i ukraiński parlament, ten sam, który niedawno te restrykcyjne przepisy uchwalił, teraz obraduje nad tym, żeby je uchylić. I pomyśleć, że ten zwrot dokonał się za sprawą „oligarchy” Rinata Achmietowa, który prezydentowi Janukowyczowi zakazał stosowania wobec demonstrantów siły! A skoro mu zakazał, to czy prezydent miał jakieś inne wyjście, jak pójść na ustępstwa?

Ukraińska lekcja poucza nas, by nie przywiązywać zbyt dużej wagi do oficjalnych procedur demokratycznych, takich np. jak wybory. Jak twierdzi Janusz Korwin-Mikke, gdyby wybory rzeczywiście mogły coś  zmienić, to już dawno byłyby zakazane. Inna sprawa, że on sam do końca chyba w to nie wierzy, bo za każdym razem kandyduje, jakby chciał się o tym przekonać osobiście. Tak czy owak, demokracja niesie ze sobą wiele zagadek, których niepodobna rozwiązać bez odwołania się do klasyków, a zwłaszcza – do największego klasyka demokracji, Józefa Stalina. Józef Stalin na temat demokracji wypowiadał spiżowe sentencje, na przykład – że ważniejsze od tego, kto głosuje jest to, kto liczy głosy. Dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego Państwowa Komisja Wyborcza jeździ na szkolenia do Moskwy. Gdzież lepiej nauczą ją, jak się liczy głosy, zwłaszcza gdy trafi się aż 3 miliony głosów nieważnych?

Ale najważniejszej rzeczy Józef Stalin nie powiedział, swoim zwyczajem zachowując ją dla siebie. Bo jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest to, kto przygotowuje dla wyborców polityczną alternatywę. A po czym można poznać, czy polityczna alternatywa została prawidłowo przygotowana? Ano po tym, że bez względu na to, kto wygra wybory, będą one wygrane. I wydaje się, że na Ukrainie właśnie teraz przygotowywana jest taka polityczna alternatywa, bo sami „oligarchowie” musieli dojść do przekonania, że trzeba wiele zmienić, by wszystko zostało po staremu.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj