Spotkania formacyjne z Błogosławionym Janem Pawłem II [1]


Pobierz Pobierz

Katecheza 1

Bardzo serdecznie witam wszystkich telewidzów Telewizji Trwam i słuchaczy Radia Maryja na pierwszym spotkaniu, z cyklu spotkania formacyjne z bł. Janem Pawłem II. Będzie przewodził tym spotkaniom formacyjnym ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, chrystusowiec.

– Kłaniam się bardzo serdecznie i pozwolę sobie na jedno sprostowanie. Chciałbym, żeby naszym przewodnikiem był rzeczywiście sam bł. Jan Paweł II, a my, żebyśmy byli uczniami w jego szkole.

 

– Uwaga jak najbardziej trafna i istotnie, starajmy się uczynić bł. Jana Pawła II naszym mistrzem, a my wszyscy, widzowie Telewizji Trwam, słuchacze Radia Maryja, jak i prowadzący w studiu pragną być tymi, którzy chcą czerpać z tego obfitego i bogatego dziedzictwa Jana Pawła II. Księże Profesorze, dzisiaj zaczynamy nasze spotkania w bardzo ważny dzień – to ósma rocznica odejścia Papieża do domu Ojca. Chciejmy sobie przypomnieć te chwile, które przeżywaliśmy dokładanie osiem lat temu.

[**Carissimi fratelli e sorelle, alle ventuno e trenta sette il nostro carissimo santo padre Giovanni Paolo II a tornado a casa del Padre. Preghiamo per lui]

Księże Profesorze, osiem lat minęło od tamtej chwili. I  mówiliśmy od początku, i mówimy to nadal, że nie była to zwykła śmierć – „odszedł do domu Ojca”. Osiem lat temu zostaliśmy poproszeni, żeby się modlić za Ojca Świętego Jana Pawła II, a dziś modlimy się Boga już za Jego pośrednictwem. My zaś zaczynamy te spotkania formacyjne nie od początku pontyfikatu, ale od końca. Moje pytanie w związku z tym – czym była ta śmierć wielkiego Papieża Jana Pawła II, wielkiego z rodu Słowian. Czym była ta śmierć? Czym była dla świata, czym była dla Kościoła, czym – dla nas, Polaków?

2 kwietnia o 21.37, kiedy Jan Paweł II odszedł do domu Ojca, usłyszeliśmy na Placu św. Piotra, jak przypomniała nam transmisja przed chwilą, huk dzwonów. Był też na tym Placu, po pewnej chwili, huk braw. Tak Włosi, w charakterystyczny dla siebie sposób żegnali człowieka, który w piękny sposób przeżył życie. To był rzeczywiście, i jest, i pozostaje śmierć, która była przełomowa najpierw dla świata. Bo ta śmieć stanowiła przełamanie pewnego modelu kultury śmierci, kultury śmierci zdziczałej, śmierci nieoswojonej, śmierci, która została zepchnięta do działań technicznych i medycznych. Mówimy dzisiaj bardzo często, że śmierć dokonuje się za parawanem, w oddzieleniu od rodziny, od najbliższych. Człowiek umierający podłączony jest do aparatury, odłączony jest od swojej rodziny i otoczenia. Jan Paweł II oswoił znów śmierć, przywrócił naszej kulturze śmierć oswojoną. Umierał tak, jak umierali patriarchowie biblijni, rycerze, herosi, królowie, święci doby średniowiecznej. Umierał w otoczeniu najbliższych, dzieląc się swoim testamentem duchowym, trzymany za rękę przez przyjaciela (ks. prof. Tadeusza Stycznia), przyjmując wiatyk z rąk innego przyjaciela (…), słuchając niemal do końca czytanej mu Ewangelii według św. Jana. Umierał w sposób, który przypominał nam ludzki, rodzinny wymiar śmierci, przechodzenia z tego świata do wieczności. To był ogromny zwrot kulturowy, którego nie można przecenić.

Dla Kościoła ta śmierć znaczyła też bardzo wiele. Jak słyszeliśmy i oglądaliśmy, i o czym Ojciec Rektor wspomniał na początku, ta śmierć została opisana charakterystycznymi słowami „odszedł do domu Ojca”. Kościół dzięki Janowi Pawłowi II mógł sobie przypomnieć i jednocześnie podzielić się tą świadomością ze światem, że śmierć w perspektywie chrześcijańskiej, jest przejściem do domu Ojca, jest paschą. Jest rzeczywistością, która zmienia życie, ale tego życia nie kończy. W ten sposób ta śmierć, to umieranie stało się bardzo wielkim, bardzo konkretnym i egzystencjalnym wyznaniem wiary chrześcijańskiej, dokonanym przez Jana Pawła II. Zarazem stało się ono wielkim wyznaniem wiary Kościoła. Kościół oczywiście tracił, w pewnym sensie, wielkiego papieża, jednego z największych w swoich dziejach, Jana Pawła Wielkiego, ale jednocześnie Kościół otrzymywał w darze dziedzictwo, które ten Papież zostawił. To było przecież dziedzictwo wprowadzenia Kościoła w Trzecie Tysiąclecie i otwarcia na nowe wyzwania. Jedno z najbardziej dla mnie osobiście szokujących zdań z tego dziedzictwa to jest zdanie otwierające encyklikę Redmeptoris missio: „Gdy u schyłku drugiego tysiąclecia od Jego przyjścia obejmujemy spojrzeniem ludzkość, przekonujemy się, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i że w jej służbie musimy zaangażować wszystkie nasze siły” (RMiss 1). Jan Paweł II zostawiał nas właśnie z tą świadomością, że misja Kościoła nie wygasła, że pogrzeb chrześcijaństwa, zwiastowanie ery postchrześcijańskiej – wszystko to jest przedwczesne: misja Kościoła dopiero się rozpoczyna.

Dla nas Polaków ta śmierć była chyba najbardziej emocjonalnie dotkliwa. Ale ta śmierć zrodziła wielkie dobro już na samym początku. Ona stała się narodzinami Pokolenia Jana Pawła II. To znaczy, oczywiście to Pokolenie istniało, ono się tworzyło od 16 października 1978 r. Ale wtedy, 2 kwietnia 2005 roku to Pokolenie wyszło na ulice. To Pokolenie wyszło na ulice, by zapalać znicze, układać kwiaty. Znicze zapłonęły w bardzo wielu miastach – całe kilometry ulic były wyłożone lampionami i kwiatami. Studenci zwoływali się sms-ami, w akademikach poprzez zapalone i gaszone światła w pokojach rozpalano na tle ciemnych okien papieski herb. W sposób spontaniczni, nie zwoływani odgórnie, ale kierowani sercem, wychodziliśmy z domów, szliśmy do otwartych przez całe noce kościołów, modliliśmy się. Wielu księży zapamiętało fakty całożyciowych spowiedzi w konfesjonałach. Wpisywaliśmy się do ksiąg kondolencyjnych. Moim zdaniem, to były takie spóźnione, jeśli idzie o wysłanie, ale przecież najszczersze listy, jakie kierowaliśmy do Jana Pawła II.

Narodziło się zatem Pokolenie Jana Pawła II, które powinno stać się fenomenem i domeną naszego Kościoła tutaj w Polsce.

 

– Czy nie była to tak naprawdę, pierwsza po roku 1980 i 1989, autentyczna solidarność narodu polskiego?

– Myślę, że to była najgłębsza solidarność, rzeczywiście, najgłębsza solidarność. I dziękuję Ojcu Rektorowi za to słowo „solidarność”, bo jest ono tutaj, w opisie tej rzeczywistości słowem niezwykle ważnym. Myśmy znaleźli się w sytuacji, w której ta śmierć była dla nas od strony przeżyciowej niekwestionowanym ciężarem. I wtedy tak ważnym znów stały się słowa: Jeden drugiego brzemiona noście… Myśmy wzajemnie ten ciężar, cierpienie, ból, to wszystko, co nas wtedy dotknęło nieśliśmy w sobie i ze sobą wzajemnie. I nieśliśmy ze świadomością, że ten ciężar jest rzeczywistością budującą dobro. Z tego wspólnego niesienia ciężaru, z tego wspólnego zmagania się z bólem, traumą po śmierci Jana Pawła II rodzi się wielkie duchowe dobro. To była rzeczywiście autentyczna, bardzo głęboka, duchowa solidarność.

– Jak Ksiądz Profesor odczytał ten fakt, że na pogrzeb Jana Pawła II przybyły praktycznie wszystkie wielkie i ważne osobistości ze świata z głowami państwa na czele? Wiemy też, jakie środki bezpieczeństwa podjęto wówczas w Rzymie, ale też nigdy Rzym nie miał tylu przywódców z całego świata. To prowadzi do pytania, dlaczego Jan Paweł II był tak ważną osobą dla ówczesnego świata?

– Jan Paweł II był charyzmatycznym przywódcą Kościoła. To widać tym bardziej, im bardziej dystansujemy się od jego pontyfikatu. Im bardziej upływa czas, tym bardziej widzimy geniusz jego charyzmatu, tego charyzmatu, który wypływał przede wszystkim z jego osobistej świętości, a jednocześnie z bardzo głębokiego i autentycznego otwarcia się na drugiego człowieka. A to wszystko – tajemnica człowieka i Boga, były bardzo mocno zakorzenione w Kościele. Jan Paweł II odsłonił Kościół jako fenomen niezwykły, jako rzeczywistość niezwykle żywą, jako rzeczywistość niezwykle piękną zarazem i jako rzeczywistość bardzo potężną, z którą przywódcy świata musieli się liczyć. Może nie wypada w tym miejscu o tym mówić, ale niejednokrotnie zastanawiałem się nad tym, co się zaczynało dziać z wizerunkiem Kościoła po śmierci Jana Pawła II. Te rozliczne ataki, których doświadczaliśmy i doświadczamy, były i są jakby taką retorsją zła. Po tym, co Jan Paweł II zbudował, przywrócił w Kościele – wizerunek rzeczywistości żywej, pięknej i potężnej, miała miejsce retorsja złą, która próbowała i próbuje do dnia dzisiejszego ten wizerunek Kościoła osłabiać i zniekształcać, wyciągając w sposób niewspółmierny grzechy ludzi Kościoła. Ale nie ma sensu o tym dzisiaj mówić. Jan Paweł II odsłonił nam piękne oblicze Kościoła, odsłonił nam piękno chrześcijaństwa, piękno naszej wiary. I ten pobyt przywódców państw na pogrzebie świadczył o tym, jaką osobowością był Jan Paweł II, ale też świadczył o tym, jak czytelną uczynił w świecie współczesnym Ewangelię o Bogu i człowieku, zakorzenionych w Kościele, że ona faktycznie przemówiła, w różny sposób na pewno, ale przemówiła do wszystkich.

– Chciałbym wciąż pozostając przy śmierci Jana Pawła II i owocach tego wydarzenia, zatrzymać się przy wspomnianym już Pokoleniu JPII. Czy to rzeczywiście nie jest pierwszy widzialny owoc tego odejścia do domu Ojca Jana Pawła II?

– Myślę, że jest to owoc bardzo konkretny. I chciałbym, a raczej myślę, że wszystkim nam na tym zależy, żeby był to owoc jeden z najtrwalszych, jeśli nie najtrwalszy. Tych owoców jest oczywiście wiele: mamy dzieło Trzeciego Tysiąclecia – wielkie dzieło pomocy stypendialnej dla młodzieży zdolnej a zarazem ubogiej, mamy coroczne dni i tygodnie papieski, mamy rozliczne świątynie dedykowane bł. Janowi Pawłowi II. Mamy pewne inicjatywy osób świeckich: w Gdańsku działa grupa Iskra JPII, która próbuje na nowo podjąć lekturę adhortacji Jana Pawła II o posłannictwie i apostolstwie osób świeckich w Kościele (adhortacja „Christifideles laici”). Działają rozliczne szkoły im. Jana Pawła II. Wszystko to są przepiękne i ważne dzieła dedykowane janowi Pawłowi II, które są pochodną i kontynuacją jego pontyfikatu.

Ale myślę, że  wszystkie one wpisują się ostatecznie w ten wspaniały fenomen, jakim jest Pokolenie Jana Pawła II. Pokolenie, które w moim głębokim przekonaniu trwa, tylko, że z nim jest jak z nami, z naszym narodem, o czym pisał już wieszcz: „nasz naród jako lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa. Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi…”. Warto żebyśmy dzisiaj odkryli ten wewnętrzny ogień tego naszego Pokolenia, ogień, który był, który jest, ale który przez te osiem lat został troszeczkę przysypany pewną lawą wydarzeń medialnych, politycznych. Oczywiście, także w związku z pewną warstwą spraw, związanych z zanikiem naszej emocjonalności, z jej przemijalnością. Przecież każda żałoba trwa określony czas – i trudno jest, żebyśmy dzisiaj emocjonalnie przeżywali 2 kwietnia, tak, jak przeżywaliśmy go emocjonalnie osiem lat temu. Niemniej, Pokolenie jest – i do tego Pokolenia musimy docierać, tworząc go żywą, uformowaną siłą, uformowanym ruchem w naszym Kościele.

– Właśnie, jakie słowa, jakie wydarzenia, poczynając już od pierwszego kazania Jana Pawła II22 października 1978 roku, zaczęły ten ruch, to Pokolenie tworzyć? Wiemy, że wkrótce po rozpoczęciu pontyfikatu wyszła pierwsza, programowa encyklika, nas redemptorystów szczególnie radująca…

– … nas, chrystusowców, też.

– Tak. Dlaczego właśnie te słowa z pierwszej programowej homilii „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” i dedykowanie encykliki Odkupicielowi człowieka wpłynęły na ożywienie Kościoła?

– To jest wręcz fundamentalna sprawa i fundamentalne pytanie. Fundamentalna sprawa i fundamentalna kwestia. 22 października 1978 r. Jan Paweł II powiedział faktycznie te słowa –  niezapomniane i słynne: „Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!  Otwórzcie drzwi Jego zbawczej władzy, otwórzcie jej granice państw, systemy ekonomiczne i polityczne, szerokie obszary kultury, cywilizacji  rozwoju. Nie lękajcie się! Chrystus wie, «co kryje się we wnętrzu człowieka». Jedynie On to wie!”. To były słowa, które na pewno wybrzmiały bardzo różnie w różnych systemach i różnych kulturach.  Później, w encyklice programowej „Redemptor hominis”, encyklice o Odkupicielu człowieka, Jan Paweł II przedstawił bardzo konkretnie sytuację człowieka współczesnego, sytuację człowieka, który się lęka: lęka się wytworu własnych rąk, wytworów cywilizacyjnych.

Warto może zauważyć, że wtedy, kiedy ta encyklika się ukazała wraz z papieskim opisem lęków współczesnego człowieka, odezwały się głosy krytyczne niektórych teologów zachodnich, którzy mówili: no tak, papież z dalekiego kraju, z systemu komunistycznego, a tam wszyscy się wszystkiego lękają, tam są ludzie wychowani w zupełnie innym systemie, ludzie ciasnych horyzontów… Jest takie Stowarzyszenie Teologów Katolickich Europy, które dwadzieścia kilka lat po encyklice Papieża, zorganizowało coroczną swoją konferencję i … poświęciło ją lękom współczesnego człowieka. Można zatem powiedzieć, że światli teologowie odkrywali w swoich poczynaniach to, co Jan Paweł II diagnozował już na początku swojego pontyfikatu.

Człowiek się lęka! Lęka się kryzysu ekologicznego, kryzysu militarnego, związanego z ryzykiem zagłady bombą atomową, wodorową, neutronową, lęka się kryzysu ekonomicznego, lęka się współczesnej biotechnologii, lęka się zatem wytworów własnej pracy. Lęka się oczywiście systemów politycznych. Lęka się pogwałcenia swoich praw – praw człowieka.

I ten człowiek, żyjąc w lęku, żyje w zamknięciu. Jan Paweł II do tego człowieka powiedział: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”, Otwórzcie drzwi na Chrystusa, dla Chrystusa! Przyjmijcie Chrystusa. On jest Odkupicielem, On was wyzwoli.

Odkupienie to znaczy przecież wyzwolenie człowieka. Dla nas Polaków te słowa wybrzmiewały oczywiście szczególnie mocno. Myśmy żyli za żelazną kurtyną, myśmy żyli odizolowani od świata.  I dla nas te słowa były programowym wezwaniem do narodzin nowego Pokolenia. Pokolenia ludzi autentycznie wolnych, żyjących nie w zakłamaniu, nie w ukryciu, nie w jaskiniach, nie z twarzami zasłoniętymi maskami. To była okazja, aby odtąd wyjść ze swoich jaskiń, ukazać swoje oblicze i powiedzieć: jesteśmy ludźmi prawdziwymi, nie lękamy się, wierzymy w Boga, jesteśmy Polakami, jesteśmy obywatelami państwa, które ma tysiącletnią historię. Nie znamy państwa, które nosi nazwę „PRL”, znamy państwo, które nasi „Polska”.

– Wiemy, że po śmierci Ojca Świętego narodziło się Pokolenie JPII, ale ten ruch był kojarzony z ludźmi młodymi, którzy otworzyli swoje serca na to zaproszenie Jana Pawła II. Czy tworząc formacyjne spotkania z Janem Pawłem II chcemy poszerzyć to grono, czy my też możemy tworzyć to Pokolenie?

– Myślę, proszę Ojca Rektora, że to my przede wszystkim jesteśmy Pokoleniem JPII. My mamy ten szczególny przywilej, ale i ciąży na nas zobowiązanie i odpowiedzialność szczególny. To myśmy przecież wzrastali w naszej formacji zakonnej, kapłańskiej, chrześcijańskiej, intelektualnej, właśnie w szkole Jana Pawła II. Pozwolę sobie powiedzieć tak: ja się uczyłem Kościoła, ja się uczyłem kapłaństwa, ja się uczyłem teologii na Janie Pawle II, dzięki Janowi Pawłowi II. To był rektor, to był mój mistrz, to był mój nauczyciel.

Za nami szło pokolenie ludzi nieco młodszych, którzy śpiewali z papieżem, skandowali jego imię, tańczyli wokół niego i przeżywali jego osobę. Zafascynowani skandowali podczas pielgrzymki do Łowicza: „Zdradź nam sekret niepojęty, jak być młodym, Ojcze święty”. Jak przeżywać to życie, aby było ono niezwykłą siłą młodości? To było i jest także pokolenie Jana Pawła II.

Największym problemem jest pokolenie ludzi młodych, obecnych dwudziesto- czy trzydziestolatków, i młodszych także, którzy papieża być może kojarzą jako starego, zniedołężniałego człowieka, lub znają go wyłącznie z filmów, ze zdjęć…

Problemem, a raczej zadaniem jest to, abyśmy poczuli się znowu, tak jak wtedy, w kwietniu 2005 roku, jednym wielkim pokoleniem, związanym z naszym Ojcem. Ktoś z moich przyjaciół mówił mi kiedyś, że on się nie czuje pokoleniem, on jest dzieckiem Jana Pawła II. Na pewno chodzi tu o więź rodzinną, o więź wspólnoty z ojcem, który był i pozostaje naszym ojcem. W tej chwili będąc też naszym orędownikiem u Boga, bo tak rzeczywiście jest. Jest rzeczą także istotną, żebyśmy znów odczuli dziś tę solidarność z tamtego czasu, także solidarność pokoleniową. Solidarność pokoleniowa kilku-, kilkunastolatków, kilkudziesięciolatków i tych, którzy mają kilkadziesiąt lat plus.

Tak więc czujemy się wszyscy Pokoleniem JPII i w tej szkole formacyjnej, której on nam przewodzi, chcemy wzrastać.  Niestety, musimy jednak też dzisiaj powiedzieć, że my jako Polacy, nie wszyscy jesteśmy wierni temu dziedzictwu Jana Pawła II. Nie chciałbym jednak dzisiaj, byśmy zatrzymywali się na owej niewierności. Chciejmy jednak wrócić do pierwszych myśli, pierwszych kierunkowskazów, które zostawił nam bł. Jan Paweł II. Takim drogowskazem jest niewątpliwie pierwsza encyklika poświęcona Odkupicielowi człowieka. Czy to jest przypadek, czy też świadomie Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat, w jego sferze magisterium od tej właśnie encykliki „Redemptor hominis”, Odkupiciel człowieka?

– Myślę zdecydowanie, że nie był to przypadek, bo w życiu Jana Pawła II nie było przypadków. Kiedy przypomnimy sobie jego pierwsze słowa wypowiedziane po wyborze na Stolicę Piotrową, kard. Karol Wojtyła powiedział wówczas: „Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem to w duchu posłuszeństwa Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi i w całkowitym zaufaniu do Jego Matki, Najświętszej Maryi Panny”. To był akt posłuszeństwa wiary Chrystusowi, naszemu Panu.

Zwracam uwagę na te słowa w duchu posłuszeństwa Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi. Te słowa wskazywały od początku, że wiara jest dla Jana Pawła II nie tylko aktem spotkania z Bogiem, ale jest także posłuszeństwem. To posłuszeństwo Chrystusowi, to – jak możemy powiedzieć – podporządkowanie się Chrystusowi, czy też zawierzenie, oddanie się Chrystusowi, ono zostało wyrażone  w pierwszej encyklice. Jean Gallot, jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku, komentując tę encyklikę, zwrócił uwagę że to jest bodaj pierwszy z oficjalnych dokumentów Magisterium Kościoła, który ma rzeczywiście charakter listu pasterskiego, listu niemal osobistego. To istotnie nie był dokument w stylu tych, do których przywykliśmy, dokument będący swoistym wykładem naukowym. To był list adresowany przez Biskupa Rzymu do wiernych całego Kościoła i do wszystkich ludzi dobrej woli. List, w którym ten Biskup dzielił się swoją osobistą wiarą. I w tym Liście, w tej Encyklice, Jan Paweł II, który od początku zawierzył swoje życie Chrystusowi, zawierza Chrystusowi świat. Tam jest taki kapitalny fragment: „. Jeden zwrot ducha, jeden kierunek umysłu, woli i serca: ad Christum Redemptorem hominis, ad Christum Redemptorem mundi. Ku Niemu kierujemy nasze spojrzenie, powtarzając wyznanie św. Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”, bo tylko w Nim, Synu Bożym, jest nasze zbawienie (J 6, 68; por. Dz 4, 8 nn.)”.

To jest jedyny kierunek, jedyna szansa dla człowieka żyjącego za zamkniętymi drzwiami, żyjącego w tym lęku, który Jan Paweł II opisał. Jedyną szansą jest dla człowieka otwarcie się na Chrystusa. To otwarcie się na Chrystusa Jan Paweł II ukazuje z kolei bardzo głęboko i pięknie poprzez pryzmat odkupienia. My bardzo często używamy tego słowa. Jego wartość doskonale znają ojcowie redemptoryści. Na swój własny użytek uświadamiam sobie znaczenie tego słowa jako przede wszystkim wyzwolenia. Jest to wyzwolenie człowieka, który będąc najdoskonalszym stworzeniem Boga zostaje, mocą swojej źle ukierunkowanej wolności, oddany złu, podporządkowany złu, szatanowi. Grzeszy, a więc oddala się od Boga, przestaje być własnością Boga. I wówczas Bóg, staje – jeśli tak można powiedzieć – w obliczu pewnego dylematu: z jednej strony ten grzech jest na tyle poważnym naruszeniem porządku stwórczego, że domaga się poważnej reakcji. Domaga się pewnej sprawiedliwości, która domaga się kary i wykupienia tego człowieka, od tego, który stał się jego właścicielem. A z drugiej strony – to, co czyni Bóg jest absolutnie przerastające jakąkolwiek ludzką kalkulację. On nie karze człowieka w sensie karnym, jurydycznym, nawet nie karze w sensie skarania dydaktycznego. On też nie wykupuje człowieka w sensie materialnym, nie daje „czegoś” w zamian. Bóg posyła swojego Syna, aby Ten człowieka zbawił. To jest ten Boski wymiar tajemnicy Odkupienia, o którym pisze Jan Paweł II. Nosi on nazwę miłości, nosi nazwę miłosierdzia: „A miłość Jego nie cofa się przed niczym, czego w Nim Samym domaga się sprawiedliwość I dlatego Synowi swojemu nie przepuścił, ale Go „dla nas grzechem uczynił” (2 Kor 5, 21; por. Ga 3, 13). Jeśli „uczynił grzechem” absolutnie Bezgrzesznego, to dlatego, aby objawić miłość, która zawsze jest większa od całego stworzenia, które jest Nim Samym, gdyż „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8. 16). A nade wszystko jest Ona większa od grzechu, od słabości, od „marności stworzenia” (Rz 8, 20), potężniejsza od śmierci — stale gotowa dźwigać, przebaczać, stale gotowa wychodzić na spotkanie marnotrawnego dziecka (por. Łk 15, 11 nn.), stale szukająca „objawienia się synów Bożych” (Rz 8, 19), którzy są wezwani do chwały (Rz 8, 18). To objawienie miłości nazywa się również miłosierdziem10. To objawienie miłości i miłosierdzia ma w dziejach człowieka jedną postać i jedno imię. Nazywa się: Jezus Chrystus” (RH 9).

Już tutaj pojawia się ten bardzo ważny moment i wątek, a raczej nurt nauczania Jana Pawła II – związek odkupienia i miłosierdzia. Można wręcz powiedzieć, że miłosierdzie jest jakby drugim imieniem odkupienia.

Jest to miłosierdzie Boga, które zostaje potem przełożone na bardzo konkretne wymiary ludzkiego życia, działania Kościoła, o czym Papież będzie później wielokrotnie mówił i pisał.

Druga płaszczyzna rzeczywistości odkupienia to jest ta płaszczyzna ludzka – ludzki wymiar tajemnicy Odkupienia. On oznacz już nie tyle owo wyzwolenie człowieka przez Boga, za cenę tak niewysłowionej i absolutnie nie wyobrażalnej Miłości, ale on oznacza samozrozumienie człowieka. I tutaj Jan Paweł II mówi, że człowiek, który chce siebie dogłębnie poznać, musi zasymilować swoje życie z życiem Chrystusa: „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca — nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty — musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie „przyswoić”, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym. Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela (por. hymn Exsultet z Wigilii Wielkanocnej), skoro Bóg „Syna swego Jednorodzonego dał”, ażeby on, człowiek „nie zginął, ale miał życie wieczne” (por. J 3, 16)” (RH 10).

To jest naprawdę bardzo piękny i bardzo inspirujący tekst.

Spojrzenie na człowieka i na Kościół przez pryzmat Chrystusa i tajemnicy Odkupienia, Papież przejął z pewnością od swoich poprzedników. Tak zaznacza to sam z pokorą. Jaki zatem Kościół Jan Paweł II zastał?

– Zastał Kościół soborowy i posoborowy. Istotnie, Jan Paweł II rozpoczynając głębokie teologiczne rozważania na temat Odkupienia i Odkupiciela, poprzedza ja charakterystycznym rozdziałem, zatytułowanym „Dziedzictwo”, który jest nawiązaniem do myśli papieży Jana XXIII i Pawła VI, a więc papieży soborowych i myśli Jana Pawła I, tego, którego pontyfikat był bardzo krótki, ale który poprzez obranie tych imion wyraźnie wskazał i wyznaczył intencję swojego pontyfikatu. Jan Paweł II niejako przejął tę wolę Jana Pawła I, aby kontynuować dziedzictwo obu papieży soborowych. Papieże soborowi,  to oczywiście geniusz osobowości zarówno bł. Jana XXIII, jak i Pawła VI, ale to jest także dziedzictwo Soboru. Jan Paweł II  współuczestniczył w działaniach soborowych, zwłaszcza współtworzył konstytucję duszpasterską „Gaudium et spes” (o Kościele w świecie współczesnym). Do tego dokumentu będzie często wracał w swoim nauczaniu, do niej też odwołuje się w pierwszej programowej encyklice.

Kościół soborowy to jest Kościół, który dzisiaj został trochę skarykaturyzowany: przedstawiony jako Kościół, który całkowicie niemal odszedł od prawdy obiektywnej, od niezmiennych norm i zasad. Oczywiście, w realizacji Soboru  wytworzyły się pewne nadużycia, pewne działania naznaczone chaosem, co może dało się zwłaszcza zaobserwować w obszarze liturgii. Ale kierunek soborowy, kierunek aggiornamento, o którym mówił Jan XXIII, kierunek dostosowania Kościoła do świata, dostosowania nie na zasadzie prostej akomodacji, dopasowania się – ten kierunek jest aktualny. Aggiornamento oznacza otwarcie Kościoła na dialog ze światem i współczesnością, ale takie otwarcie, w którym Kościół mówi prawdę, głosi Chrystusa Odkupiciela człowieka i ma możliwość pełnego przemawiania do człowieka w świecie współczesnym, mając  depozyt Chrystusa i Jego prawdy, związanej z Odkupieniem.

 To nie jest tania propozycja teologii wyzwolenia, czy rewolucji marksistowskiej, to nie jest propozycja liberalizmu czy permisywizmu moralnego, na zasadzie przyzwolenia na to, cokolwiek nas angażuje. Nie, Kościół mówi bardzo konkretnie: Jest Jezus Chrystus. On jest Odkupicielem człowieka, jedynym gwarantem wyzwolenia człowieka. Żeby przyjąć to wyzwolenie, żeby je przeżyć, doświadczyć, trzeba przyjąć Chrystusa.

I to orędzie Soboru Watykańskiego II podejmuje Jan Paweł II, oczywiście nadając mu swoje osobiste kształty, wedle miary swojej wyjątkowej osobowości.

– Czy tą encykliką przyczynił się Ojciec Święty do odkrycia czy też uwrażliwienia świata na problem godności człowieka?

– Zdecydowanie tak. Ta encyklika została nawet przez ludzi stojących z daleka od Kościoła, nawet sprzeciwiających się Kościołowi w sposób wyraźny, odczytana jako dokument o godności człowieka, o prawach człowieka. Bo faktycznie ona tego też dotyczy. Chrystus, który dokonał odkupienia człowieka, dokonał tym samym jego ponownego stworzenia. To jest także przepiękny fragment encykliki: „W Jezusie Chrystusie świat widzialny, stworzony przez Boga dla człowieka (por. Rdz 1, 26 nn.) — świat, który wraz z grzechem został poddany marności — odzyskuje na nowo swą pierwotną więź z samym Boskim źródłem Mądrości i Miłości, Tak bowiem „Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). I tak jak w człowieku-Adamie ta więź została zerwana, tak w Człowieku-Chrystusie zostaje ona nawiązana na nowo (por. Rz 5, 12 nn.). Czyż do nas, ludzi XX wieku nie przemawiają swą wstrząsającą wymową słowa Apostoła Narodów o stworzeniu, które „aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia” (Rz 8, 22) i „oczekuje objawienia się synów Bożych…” (Rz 8, 19), o stworzeniu, które „poddane jest marności”?” (RH 8).

Nowe stworzenie, jak wyjaśnia Jan Paweł II daje człowiekowi jeszcze więcej, niż ten otrzymał w momencie aktu stwórczego. To oznacza, że człowiek, który poprzez grzech stracił swoją godność, lub ją mocno nadwyrężył i naruszył, dzięki Chrystusowi odzyskuje tę godność i to z naddatkiem: jest przecież dzieckiem Bożym, odkupionym przez samego Boga. Sam Bóg zaangażował się w moje życie… To jest tak naprawdę sprawa niewyobrażalna, choć często przechodzimy nad tymi słowami do porządku dziennego, a z drugiej strony bardzo nas porusza kiedy jakiś hierarcha, dygnitarz, osobistość – zaangażowała się w nasze życie, w nasze prozaiczne sprawy, w moją banalną albo skomplikowaną sprawę. Tutaj sam Bóg angażuje się w moją konkretną sprawę. Sam Bóg przywraca mi moją godność.

Ta godność, jak zaznaczał Jan Paweł II, jest jednocześnie źródłem praw osoby ludzkiej. To jest bardzo ważne stwierdzenie. My dzisiaj żyjemy w świecie, w którym mnożymy coś, co nazywamy prawami ludzkimi. Te prawa jednak są bardzo często bezprawiem, są w stosunku do siebie we wzajemnej kolizji. Na czym to polega? Weźmy konkretnie: mamy prawo do aborcji i mamy prawo do życia. Mamy prawo do wolnego wyboru kobiety, którym posługują się aborcjonistki, ale mamy też przecież prawo do życia człowieka nienarodzonego. Jak pogodzić te prawa? W jaki sposób je zagwarantować? Mówi się, że istnieje prawo rodziców do posiadania dziecka, ale w takim razie jak wygląda prawo dziecka do posiadania rodziców (rodziców, a nie zespołu reprodukcyjnego)?

Te prawa się wzajemnie wykluczają i znoszą, ale jest tak dlatego, że one pochodzą z pewnej subiektywnej woli decydenckiej. Oczywiście, można je przegłosować, można je narzucić, ale to są prawa, decyzje, które nie mają nic wspólnego z prawami człowieka. Autentyczne prawa człowieka wynikają z godności osoby ludzkiej, która ma znaczenie normatywne, z faktu bycia człowiekiem. O takich prawach mówił Jan Paweł II, o takie prawa się upominał. Co było znowu niezwykle ważne w kontekście naszego narodu. Tu bowiem państwo socjalistyczne określało te prawa mocą swojej decyzji. Państwo decydowało na przykład o prawie do zrzeszania się, ale w ramach jednej podporządkowanej partii strukturze związkowej. Państwo decydowało o prawie do udziału w życiu politycznym poprzez określony ściśle układ monopartyjny z dwoma partyjkami satelitarnymi. To wszystko tworzyło karykaturę praw człowieka. Jan Paweł II mówiąc o godności osoby ludzkiej, przypomniał co znaczą i czym są autentyczne prawa człowieka. I ten wykład papieża odbił się rzeczywiście bardzo szerokim echem w świecie.

Sam Jan  Paweł II wyznał pod koniec życia, dlaczego czuł powinność napisania tak bardzo zdecydowanie o prawach człowieka. Jako człowiek, który przeżył dwa totalitaryzmy czuł się zobowiązany do tego, by napisać, co powinno stanowić o prawach człowieka, co powinno je chronić. Co powinno chronić samego człowieka przed zbrodniczymi zakusami obu totalitaryzmów. Odkupienie w konfrontacji z totalitaryzmami, które uwłaczały godności człowieka…

Tak, zwłaszcza w książce „Pamięć i tożsamość”, książce, która została napisana w formie wywiadu przeprowadzonego z Janem Pawłem II, pod koniec jego życia, w Castel Gandolfo, książce, która może być traktowana jako swoisty testament duchowy Papieża, Jan Paweł II pisze bardzo konkretnie o tajemnicy Odkupienia w kontekście totalitaryzmów. To bardzo słuszna uwaga, żeby Odkupienie rozpatrywać w kontekście totalitaryzmów. Totalitaryzmy sprawiły, że myśmy jako społeczeństwa poddane ich presji, żyli bez nadziei.

Przypomnijmy sobie kontekst tamtych czasów. Przecież wtedy, w roku 1979 nie śniło nam się ani o Solidarności, ani o zburzeniu muru berlińskiego, ani o oderwaniu od Wielkiego Brata, w jakikolwiek sposób. I nagle pojawia się to hasło „Odkupiciel człowieka”. Jest zatem Chrystus, który jest Odkupicielem człowieka. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. W encyklice papieskiej przywołane są słowa św. Piotra spod Kafarnaum: „Ku Niemu kierujemy nasze spojrzenie, powtarzając wyznanie św. Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”, bo tylko w Nim, Synu Bożym, jest nasze zbawienie (J 6, 68; por. Dz 4, 8 nn.)”(RH 7). Jan Paweł II, tak jak wiele innych słów biblijnych, uczynił swoimi własnymi słowami. I próbował przekonać nas, więcej – wtedy nas przekonał do prawdziwości tego pytania: „Panie, do kogóż pójdziemy?”. Tylko Chrystus jest naszym ratunkiem, tylko Chrystus jest naszym wybawieniem, tylko Chrystus jest naszym Odkupicielem. Dlatego „jedna narzuca się odpowiedź, zasadnicza i podstawowa. Jeden zwrot ducha, jeden kierunek umysłu, woli i serca: ad Christum Redemptorem hominis, ad Christum Redemptorem mundi” (tamże).

Byliśmy wówczas w stanie to przyjąć, byliśmy w stanie w to uwierzyć. I zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe, zaczęły dziać się cuda. Bo takim  cudem było obalenie systemu komunistycznego, była ta zmiana. Niezależnie nawet od obalenia systemu, sam fakt, że myśmy wyszli z naszych kryjówek, że myśmy potrafili się zgromadzić na spotkaniu z Janem Pawłem II, mimo wszystkich ówczesnych trudności, szykan, jakie towarzyszyły tej pierwszej pielgrzymce w 1979 r. był bardzo znaczący. Byliśmy w stanie się zebrać, głośno wyznać nasze wyznanie wiary, naszymi oklaskami potwierdzić ważność słów papieskich. Przecież te pielgrzymki były wówczas swoistym dialogiem – rozmawialiśmy z Papieżem choćby naszymi oklaskami, choćby naszymi śpiewami: My chcemy Boga… w domu… w szkole…. To był dialog Papieża z nami, dialog, który został wytworzony, ale on stał się możliwy tylko dlatego, że myśmy zostali rzeczywiście wyzwoleni z lęku.  A to z kolei było możliwe tylko dlatego, że był pośród nas ktoś, kto powiedział bardzo konkretnie i bardzo wyraźnie: Jest z wami Chrystus, Odkupiciel człowieka. Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.

– Odkupienie to nowe stworzenie. Chcę zdradzić, że u redemptorystów odkupienie jest wzbogacone jeszcze pojęciem, które po łacinie brzmi „copiosa redemptio” – obfite odkupienie, przeobfite odkupienie, bo jest takie bez granic, bez miary. Ale skoro nowe stworzenie, to ta obfitość odkupienie wskazuje też na bezmiar życia. I tutaj Jan Paweł II jawi się jako wielki papież Ewangelii życia, życia, które wypływa z rzeczywistości i obfitości odkupienia. A wiemy, że ten właśnie temat był bodaj przejawem największej krytyki Jana Pawła II. Uważano go za konserwatystę, dlatego, że bronił tak radykalnie życia, właśnie w imię człowieka odkupionego.

– Tak, ale Papież był po prostu konsekwentny, w przeciwieństwie do wielu współczesnych myślicieli, do wielu schizofrenicznie myślących komentatorów życia kościelnego, którzy podpowiadają Kościołowi, Chrystusowi, Panu Bogu, jaki powinien być. Natomiast nie odczytują pewnej konsekwencji i logiki. Chrystus jest Odkupicielem człowieka, każdego człowieka. Warto w tym miejscu przywołać piękne zdanie Soboru, które Jan Paweł II często cytował: Chrystus, „Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem”. Z każdym, bez wyjątku. To też jest ważne zdanie, które jest też bardzo ciekawe. Często mówimy o ludzkiej naturze Jezusa, o tym, że Jezus jako człowiek, żył w kręgu kultury żydowskiej, że przynależał do narodu żydowskiego. Oczywiście tak. Biologicznie i etnicznie tak. Ale zauważmy – zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. A więc Chrystus jest solidarny z każdym człowiekiem, jest zjednoczony. A skoro tak, skoro z każdym – to zarówno z człowiekiem upośledzonym, jak i rozwiniętym, o niskiej jakości życia, jak i o wysokim quality of life. Z człowiekiem nienarodzonym który staje u progu swojej nadziei, jak i z tym człowiekiem, który dochodzi kresu życia. W tej sytuacji, skoro Chrystus jest zjednoczony jakoś z każdym człowiekiem, skoro objawia człowiekowi jego godność, jest Odkupicielem każdego człowieka, to to życie jest wartością ogromną, to życie jest wartością podstawową, w normalnych warunkach nienaruszalną. I dlatego tego życia trzeba bronić i chronić je w sposób bezwzględny. To nie jest problem konserwatyzmu, to jest raczej problem logiki i przyjęcia z całą konsekwencją  tego, co znaczy odkupienie człowieka przez Boga.

Samo odkupienie jest dialogalne. Pielgrzymki Ojca Świętego, jak to już zostało wspomniane, były jednym wielkim dialogiem. Jan Paweł II dialogował z narodem polskim, gdziekolwiek się udawał. Dlatego i my te spotkanie formacyjne z bł. Janem Pawłem II chcemy uczynić dialogiem z naszymi słuchaczami i widzami.

 

– Ojciec Tadeusz Rydzyk: Dziękuję za całą propozycję tej formacji z bł. Janem Pawłem II. Dzisiaj jest wykład o Chrystusie. Słuchając tych refleksji raz jeszcze sobie uświadamiam, jak niezwykle zaufał Jan Paweł II Chrystusowi. Właściwie, wbrew nadziei, miał nadzieję. Wbrew nadziei, po ludzku mówiąc, zaufał. Przypominam sobie to  wszystko, co się działo w Kościele i w Polsce, pod wpływem Jana Pawła II, tego człowieka niezwykłego zaufania, który postawił wszystko na Chrystusa. Właściwie dla mnie jest to jeszcze większa zachęta do tej formacji. My w tej chwili w Polsce, możemy patrzeć  ile jest dziś nienawiści, kłamstwa, które się przelewa – wystarczy otworzyć internet, wystarczy włączyć radio, i słyszy się tę nienawiść w stosunku do ludzi Kościoła, w stosunku do samego Kościoła. Mówi się jaki Kościół ma być, robi się rachunek sumienia Kościołowi, spowiadają Kościół, choć sami do spowiedzi nie chodzą. Jest tyle goryczy w tych ludziach… Co powinniśmy w tej sytuacji robić? Oczywiście, pozostaje nam modlitwa i zaufanie Chrystusowi. Modlitwa o to, by Chrystus zwyciężył, a nie zły. Ale równocześnie nie można zaniedbać działań w tym naszym życiu. A więc – ewangelizacja. Jednak nie tylko w tym sensie, ze będziemy mówić i czynić wobec innego, drugiego. Trzeba samemu być zewangelizowanym, to znaczy przylgnąć do Chrystusa – Chrystus moim przewodnikiem, jest bramą, drogą. Jak u Jana Pawła II. Cieszę się, że właśnie dzisiaj zaczynamy taką formację i zapraszamy wszystkich. To jest droga naszej formacji, nas, którzy jesteśmy Pokoleniem JPII.

Pamiętam kardynała Wojtyłę, nie raz spotykanego, nie raz. A potem Jana Pawła II. Muszę tu wyznać, że niezwykle wspierał Radio Maryja. To były osobiste rozmowy, ale były też inne – choćby po kilka, kilkadziesiąt zdań… Wtedy, gdy były próby niszczenia Radia, on nas podtrzymywał. Wierzę, że i teraz nam pomoże… Żebyśmy byli chociaż trochę podobni do niego… Polacy kryją w sobie niezwykłe skarby. W tych czasach Pan Bóg pokazuje nam, jak powinniśmy iść, a wszystko inne będzie nam przydane. 

drukuj