Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Rzeczy smaczne i niesmaczne

Szanowni Państwo!

Ach, sam nie wiem, dlaczego właśnie teraz przypomniały mi się czasy saskie, kiedy to, zgodnie z porzekadłem, że „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”, w Polsce zapanował dobrobyt, na tle którego inne kraje prezentowały się skromnie. „Co Polak w dzień wypije, Niemca majątek stanowi” – głosiło inne porzekadło. Już choćby na podstawie tych dwóch porzekadeł można się domyślić, że dobrobyt w czasach saskich miał charakter konsumpcyjny; Polska eksportowała głównie produkty rolnicze: zboże, konie, drewno i konopie, a importowała rozmaite delikatesy, rękodzieło i wyroby przemysłowe – bo rodzimego przemysłu dobrze, jak nie było. Adam Grzymała-Siedlecki wspomina, jak to jeszcze przed pierwszą wojną światową trafił do pewnego dworu w guberni witebskiej, czyli w dawnych Inflantach Polskich i tam na strychu natrafił na dokumenty procesowe. Wynikało z nich między innymi, że koszt jednego obiadu, jaki za czasów Augusta III Sasa wydała  właścicielka majątku, ad captandam benevolentiam sądu podkomorskiego, co to zjechał dla przeprowadzenia rozgraniczenia, o jakieś 20 procent przekraczał wydatki na sześcioletnie utrzymanie i naukę jej wnuka w konwikcie Jezuitów w Wilnie.  Nic więc dziwnego, że konsumpcyjny charakter zachowały nawet ówczesne westchnienia pobożne. „Ukrajemy szyneczki, umaczamy w chrzanie; jakżeś dobrze uczynił, żeś zmartwychwstał, Panie” – a nawet produkcje ambitniejsze pod względem literackim: „Jak Febus jasny wychodzi z podcienia, tak Jezus Chrystus z grobu, spod kamienia. Śliczna lilija w ogródku rozkwita, Panna Maryja z Jezusem się wita. Jedzie Jezus, jedzie, zabiera nam śledzie, daje takie czasy: jajka i kiełbasy!”  Teraz oczywiście jest inaczej, teraz nacisk kładziony jest głównie na świąteczne przeżycia duchowe – ale wielu ludzi mimo wszystko nie zapomina o dawnej modzie i przeżycia duchowe chętnie uzupełnia rozkoszami stołu, wychodząc ze słusznego skądinąd założenia że nie tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne.

Ale kiedy tak pogrążamy się w przeżyciach duchowych i towarzyszących im rozkoszach stołu, wokół naszego nieszczęśliwego kraju, a także wewnątrz, trwają intensywne przygotowania do kolejnej kombinacji operacyjnej, przy pomocy której Niemcy maja nadzieję ponownie osadzić na pozycji lidera politycznej sceny ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego, czyli Platformę Obywatelską. Wprawdzie stare kiejkuty w roku 2015, gwoli pokazania Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, że na scenie politycznej potrafią zrobić wszystko, nawet z dnia na dzień wylansować partię polityczną, wobec czego warto wciągnąć ich na listę faworytów, utworzyły Nowoczesną sprytnego pana Rysia, ale Nasza Złota Pani najwyraźniej nie życzy sobie hodowania żadnej konkurencji dla wypróbowanej ekspozytury Stronnictwa Pruskiego. Dlatego stare kiejkuty nie tylko Nowoczesną pozostawiły własnemu losowi, ale tylko patrzeć, jak zaczną ją rozmontowywać. Oczywiście nie od razu, tylko dopiero wtedy, gdy już ją wykorzystają. Dlatego sprytny pan Rysio jeszcze wysyła donosy go Guya Verhofstadta, ale już z tonącego okrętu szczury zaczynają uciekać do Platformy i jak tak dalej pójdzie, to z Nowoczesnej zostaną tylko złe wspomnienia, niczym z Ruchu biłgorajskiego filozofa Janusza Palikota, który pozostawił po sobie uczucie niesmaku.

Z podobnych przyczyn stare kiejkuty pospiesznie rozmontowują stworzony niedawno z konfidentów i pożytecznych idiotów Komitet Obrony Demokracji. Ponieważ grudniowa kombinacja operacyjna zakładała masowy udział głupich cywilów, którzy mieli przedstawiać zagniewany lud, to stare kiejkuty zmobilizowały konfidentów, którzy w obronie demokracji kicali, aż miło było popatrzeć. Ale cywile – jak to cywile – spartolili sprawę, więc teraz Nasza Złota Pani, a za nią również stare kiejkuty główny ciężar kombinacji złożyły na barki pierwszorzędnych fachowców z naszej niezwyciężonej armii, którym mają pomagać wprawdzie cywile, ale kwalifikowani podwójnie: nie tylko jako konfidenci, ale również – jak wybitni prawnicy – bo kombinacja operacyjna będzie prowadzona pod sztandarem praworządności. Ale jakże tu wymachiwać sztandarem praworządności, kiedy miałby go trzymać aferzysta w rodzaju pana Mateusza Kijowskiego, a do kicania przygrywałaby kapela  z udziałem muzykanta, niejakiego Konrada M, oskarżanego o to, że na czele gangu sprzedawał kobiety do włoskich i innych zagranicznych domów publicznych? Co prawda są to tak zwane „elementy socjalnie bliskie”, ale najwyraźniej Nasza Złota Pani tym razem zabroniła takiej ostentacji i dlatego właśnie szeregi dotychczasowych obrońców demokracji są tak bezlitośnie dziesiątkowane.

                                                                    red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj